31.07.2009 | Czytano: 1782

Pierwszy sparing „Szarotek” (+zdjecia)

„Szarotki” mają już za sobą pierwszy sparing. Rozegrały go zaledwie po dwóch pobytach na lodzie w Popradzie, bo dzielna „bacowska” brygada z Nowego Targu jak co roku polegała w walce z zamrażaniem tafli lodowej. Tymczasem rywalem górali był zespół, który już od dwóch tygodni ćwiczy na lodzie. Był więc bardziej najeżdżony i nie dziwi wysoka porażka podopiecznych Milana Jančuški z HC ŠKP Poprad.

- Czy był potrzebny sparing? – pytali kibice Podhala, których dość sporo zasiadło na trybunach odnowionej hali w Popradzie. Zresztą jej zaplecza zazdrościli hokeiści. Duże funkcjonalne szatanie z klimatyzacją, osobny pokój dla sztabu szkoleniowego, wszędzie porządek, żadnego smrodu i… - Nie wymieniajmy więcej – powiedział Martin Voznik. – Ja i tak wolę naszą ciasną szatnię z wyziewami z kibelka – śmiał się.

Odpowiedź na postawione wyżej pytanie musi być jedna: należało. Nie ze względów szkoleniowych, ale…. Spotkanie było wcześniej już zaplanowane i zburzyłoby plan hokeistów z drugiej strony Tatr. Wtedy nie przyjechaliby do Nowego Targu z rewizytą. Popradczanie w ubiegłym sezonie walczyli o utrzymanie się w ekstralidze razem z sąsiadującym Keżmarokiem. Teraz oba zespoły się połączyły i ekipa jest znacznie mocniejsza.

Szatnia marzenie ..."Szarotek"

- W tym sezonie mierzymy wysoko. Ciężko pracowaliśmy latem i mam nadzieję, że przyniesie efekty – mówi były zawodnik Podhala, Richard Šechny, ikona słowackiego hokeja. Za swoich dobrych lat był postrachem bramkarzy na Słowacji. Trafił w sezonie 2006/07 do Podhala i…po czterech spotkaniach ( przy jednym golu asystował) zerwano z nim kontakt. Zakotwiczył w MHK Ski Kežmarok, który wprowadził do słowackiej ekstraklasy. W Polsce mówiono, że jest oldbojem ( rocznik 1971) i nie nadaje się do gry, a tymczasem on nadal gra i na swojej pozycji środkowego napastnika jest „profesorem”. Wygrywał buliki, rzucał „gumy” marzenie. Już może nie ta szybkość, ale nadrabia zasięgiem ramion i przeglądem sytuacji. – Panie on ma oczy wokół głowy – mówi fan miejscowej drużyny. Šechny’ego nie wszyscy lubią. Na trybunach słuchać było okrzyki, że wrócił syn marnotrawny ze wsi do miasta.

On i jego koledzy w pierwszej tercji udzielili nowotarżanom lekcji hokeja. Już w 40 sekundzie krążek odbił się od łyżwy Łabuza i zaskoczył Zborowskiego. Ten ostatni był najbardziej zapracowanym człowiekiem na tafli. Zwijał się jak w ukropie, a mimo to po 20 minutach miał na koncie pięć puszczonych goli.

Richard Sechny

- To było do przewidzenia – twierdzi drugi trener Podhala, Marek Ziętara. - Brakuje nam obycia na lodzie. Nie można w takich okolicznościach mówić o błędach taktycznych, bo w każdym elemencie byliśmy wolniejsi od rywala. Do tego przez połowę tercji graliśmy w osłabieniu.

- Gospodarsko gwizdają – złościł się Milan Jančuška. – Nasze faule wyłapują, a na trzy ewidentne rywala  przymknęli oko.

- Trzy bramki sami sobie wbiliśmy. One straszliwie bolą, ale w drugiej tercji już nie będziemy rozdawać prezentów. Będzie zdecydowanie lepiej – zapewniał Rafał Dutka.

Stanisław Pala "ściąga" druta

- Może się nad nami zlitują w drugiej tercji – wyrażał w przerwie nadzieję kierownik drużyny, Stanisław Pala. – Będzie lepiej – wtórował mu kierowca pan Edek.

Rzeczywiście było lepiej. Popradczanie nadal mieli momenty kiedy kręcili kręciołki w tercji Podhalan, ale mieli problemy z pokonaniem dobrze interweniującego Zborowskiego. Zarówno w drugiej jak i trzeciej tercji tylko po razie zmusili go do kapitulacji. Inna rzecz, że gospodarze strzelali fatalnie i im bliżej było końca meczu, tym publiczność nagradzała ich gwizdami.

- Oni są słabi jak na dwa tygodnie treningów na lodzie. Po pierwszej tercji myślałem, że będzie gorzej – powiedział Milan Baranyk.

- Panowie strzelmy honorowego gola – namawiał kolegów Tomasz Malasiński. Zresztą on miał dwie najlepsze sytuacje do pokonania bramkarza ( 14 i 46 min.). Nie udało się góralom pokonać ostatnią instancję gospodarzy w regulaminowym czasie, za to w karnych dwa razy skapitulowała, po strzałach Ivičiča i Zapały. Nie wykorzystali „samotnych najazdów” – Baranyk, Kolusz i Voznik. „Zbora” zachował czyste konto.

- Druga i trzecia tercja była już lepsza w naszym wykonaniu, ale nie zmienia to faktu, że bardzo widoczny był u nas brak lodu. Mieliśmy dużo problemów we własnej tercji w pojedynkach jeden na jeden, z komunikacją między obrońcami. Kiedy przeciwnik miał krążek w naszej tercji nie było wymienności funkcji i krycia zawodników – ocenił Marek Ziętara.

- Było widać, że gospodarze są dłużej na lodzie. Niemniej w drugiej i trzeciej tercji nie mieli już aż tak wyraźnej przewagi. Sami stworzyliśmy kilka okazji, z których powinniśmy zdobyć gole. Wygraliśmy za to karne – podsumował Milan Jančuška.

HK SKP Poprad - Podhale Nowy Targ 7:0 (5:0, 1:0, 1:0) w karnych 0:2
1:0 - Jelínek (0:40),
2:0 – Buc (2:30),
3:0 – Rataj (4:38),
4:0 – Lapšanský (11:49 w przewadze),
5:0 – Svitana (17:13),
6:0 – Škovira (24:10),
7:0 – D.  Brejčák (41:43).

Karne: Ivičič oraz Zapała

Poprad: Melicherčík; Fabian – Jasečko, Dora – M. Žemba, M. Segl`a – D. Bejčák, Jelínek – V. Žemba oraz J. Brejčák; Bednar – Kroták – Svitana, P. Segl`a – Šechný – Mašlonka, Rataj – Buc – Lapšanský oraz Haščák, Klouda.

Podhale: Zborowski; Łabuz – Ivičič, Suur – Dutka, Sroka – Sulka, Gaj – Galant oraz od drugiej tercji Kret; Kolusz – Zapała – Malasiński, Batkiewicz – Voznik – Baranyk, Gruszka – Dziubiński – Ziętara, Leśnicki – Iskrzycki – Tylka

Stefan Leśniowski, Poprad

Komentarze







reklama