- To co się nauczyłem nie zniknęło – mówi Józef Topór Mądry. - Brakuje mi jeszcze objeżdżenia. Ten rok poświęcamy na nadrobienie zaległości, w przyszłym zaatakujemy. Przegrałem z Niemcem dziesięcioma „nogami”, ale był w moim zasięgu. Zawaliłem pierwszą pętlę. Złapałem kilka głupich piątek, bo po czystych przejazdach sekcji, kierownicą dotykałem ziemi. Złapałem 43 punktów karnych, które dawały mi dopiero trzecią lokatę. Druga pętla była już znacznie lepsza w moim wykonaniu. Miałem 36 podpórek. Odcinki nie były karkołomne i trudne, ale potwornie śliskie, bo deszcz zrobił swoje. Momentami taplaliśmy się w błocie. Nie udało mi się pokonać jednego odcinka. Prosto z Myślenic wybieramy do Czech na kolejną eliminację. Przez tydzień będziemy się przygotowywali u dobrego znajomego Pavla Balaša.
Mistrz Polski, Przemysław Kaczmarczyk rozpoczął tegoroczne starty od falstartu, ale było to związane ze zmianą motocykla z Sherco na Gas Gas. W Myślenicach pokazał, że kłopoty z przystosowaniem się do nowego sprzętu ma już za sobą. Widać było już znacznie lepszą i pewniejsza jazdę. Forma mistrza idzie w górę.
– Mówiłem, że muszę się przyzwyczaić do nowego motocykla, bo nie zakładałem zmiany. Albo go rozjeżdżę, albo… - to była alternatywa mistrza. - Teraz już leży mi motorek i jestem ze startu bardzo zadowolony. Forma zwyżkuje. Muszę podziękować swoim „krasnoludkom” – Tomkowi Siaśkiewiczowi i synowi Oskarowi. Chłopiska spocili się, że „siwy dym”, ale dzięki nim nie zaliczyłem „gleby”. Tylko raz byłem blisko „kraksy” Gdy wyskakiwałem na skałę błoto wpadło mi do oka, ale w tym sprawnym włączyłem „nawigację” i szczęśliwie się skończyło. Odcinki nie były trudne, ale niebezpieczne, bo śliskie. Najtrudniejszy był sztucznie zbudowany na stadionie z wysokich skał. Na sekcjach trzeba było się spieszyć, by zmieścić się w limicie czasowym.
Stefan Leśniowski