06.07.2009 | Czytano: 1726

Rewelacyjna jazda Marcinowa

Bardejov był miejscem trzeciej i czwartej eliminacji mistrzostw Polski w motocyklowym trialu. Mistrzostwa połączone były z czempionatem Słowacji. Stawka uczestników była bardzo mocna, ale tradycyjnie jeźdźcy z Nowego Targu nie zawiedli.

Rewelacyjnie w pierwszym dniu zawodów pojechał Gabriel Marcinów. Trudne odcinki – trzy pętle, na każdej 8OJO – przygotowali organizatorzy. – Najtrudniejsze z tegorocznych startów. Wymagały dobrej techniki i kondycji. Wszystkie były naturalne. Dwa po kamieniach, a pozostałe w lesie – mówi szef Sherco Team, Rafał Luberda.

Marcinów pokonał bardzo groźnego rywala, Słowaka Vladimira Kothaya. Było to pierwsze zwycięstwo młodego nowotarżanina w najmocniejszej grupie A.

- Już na pierwszej pętli, kiedy odcinki były najtrudniejsze, świeże – jak my to mówimy - Gabriel wypracował sobie sporą przewagę – relacjonuje Ryszard Marcinów. – Przywiózł z pierwszej pętli 13 „nóg”, Vlado Kothay - 19, a Józef Topór Mądry - 26. Ostatecznie z trzech pętli uzbierał 42 punkty karne, Vlado 49 pkt., a Józek 7 pkt. Gabriel pokazał, że kiedy jest naprawdę trudno, to potrafi się zmobilizować i pojechać w pięknym stylu.

W poprzednich dwóch eliminacjach świetny powrót na trialowe trasy odnotował Józef Topór Mądry (AMK Gorce Nowy Targ). – Tym razem jechał z kontuzją nogi. Nabawił się jej na treningu. Dwa tygodnie nie trenował. Niemniej w drugim starcie rozruszał bolącą nogę i pojechał lepiej, zajął drugie miejsce – informuje Rafał Luberda.

- Nazajutrz jest już znacznie łatwiej, bo sekcje są przetrenowane – mówi Ryszard Marcinów. - Gabrysiowi przyszło jechać w roli faworyta, a to zawsze presja. Poradził sobie z nią. Po pierwszej pętli miał tylko 8 podpórek, Vlado 9, a Józek 11. Tak więc walka zaczęła się robić o „nogę” i tak trwało do końca. Na drugiej sekcji w drugiej pętli zgasł Gabrysiowi motocykl, a na czwartej źle wyszedł z potoku na wyskok i „złapane” piątki pozwoliły rywalom go doścignąć. Po dwóch pętlach Gabryś przegrywał ze Słowakiem dwoma nogami i był równo z Józkiem. W trzeciej pętli przed 6OJO Gabriel miał tylko 3 pkt. karne, jednak zmęczenie dało znać o sobie. Ta sekcja była najtrudniejszą za sprawą karkołomnego wyskoku na pień drzewa. Przez dwa dni pokonał ją tylko Gabriel i Kothay, nikomu z naszych więcej ta sztuka się nie udała. Gabriel w najważniejszym momencie jej nie pokonał. Wyskoczył co prawda na górę, ale zaklinował się między pniem a drzewem. To jeszcze nie odbierało mu zwycięstwa, ale na ostatniej sekcji pokonując pierwszy podjazd pojechał zbyt blisko drzewa, co spowodowało dociśnięcie manetki do pnia i ściśnięcie palców w prawej dłoni. Z bólem zjechał na dół, ale przed nim był następny mocny podjazd. Ból jednak był górą. Gabryś zarobił piątkę, która ostatecznie zadecydowała o wyniku. Z zawodów jesteśmy bardzo zadowoleni. Gabriel pokazał, że kiedy jest naprawdę trudno, to i trudno z nim wygrać. Jechał dobrze technicznie i mocno skoncentrowany.

W obu eliminacjach Konrad Legutko był czwarty. - Pierwszy raz wystartował po kontuzji obojczyka w grupie A. We wcześniejszych eliminacjach jechał delikatnie w grupie B. Ponadto miał słabszy motocykl „125”, a podjazdy były bardzo ciężkie – mówi Rafał Luberda.

W pierwszym dniu na 6. miejscu zawody ukończył Michał Łukaszczyk, który skręcił nogę i nazajutrz już nie wystartował. Za to jego brat Jakub, świetnie radził sobie z grupie B. Był siódmy, a czwarty z Polaków. O trudności rajdu niech świadczy fakt, iż również z kontuzją nogi wrócił Marek Pawlikowski. W pierwszym dniu był 9., nazajutrz nie wystartował. Z kolei wielokrotny mistrz kraju Bogusław Sięka w pierwszej eliminacji był ósmy, ale otrzymał 20 punktów karnych, które do krajowego czempionatu nie będą wliczane. Nazajutrz został sklasyfikowany cztery pozycje wyżej.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama