10.06.2009 | Czytano: 1341

Śmieszny arbiter

Do niecodziennej sytuacji doszło w półfinałowym meczu Pucharu Polski na szczeblu nowosądeckim. Pojedynek w regulaminowym czasie zakończył się wynikiem nierozstrzygniętym i arbiter zarządził rzuty karne. W czwartej serii pomylił się i przy stanie 2:1 arbiter odgwizdał koniec spotkania. W obozie Watry zapanowała radość. Szybko okazało się, że przedwczesna. Po kilkunastu minutach arbiter ocknął się, że pozostała jeszcze do wykonania jedna seria karnych...

Nakazał powrót piłkarzom na murawę. Kibice mieli z niego niezły ubaw.  Mecz zakończył - Łojek trafił do siatki i wszyscy oszaleli ze szczęścia. Watra w finale!

Mecz rozpoczął się z 30- minutowym opóźnieniem. Goście mieli problemy z dotarciem do Białki Tatrzańskiej. Kibice zastanawiali się, czy przypadkiem przeciągająca się rozgrzewka ich pupili nie wpłynie na koncentrację. Nie zaszkodziła.

Miejscowi od pierwszego gwizdka zaatakowali, nie mając respektu dla zespołu z wyższej półki. W 7 minucie Strama z rzutu wolnego dośrodkował na głowę Remiasza, a ten minimalnie posłał piłkę nad bramką. Potem doskonałe sytuacje zmarnowali - Janasik i Remiasz. Po strzale tego drugiego, piłka zawirowała na linii bramkowej, ale w ostatniej chwili zdołał ją zatrzymać golkiper. Piłkarze z Gorlic dopiero w 25 minucie przeprowadzili groźną akcję. Piłka jak po sznureczku wędrowała przed polem karnym Watry, aż w końcu Stępkowski odważył się na strzał z dystansu, ale obok słupka. Za moment Stępkowski dośrodkował do samotnie stojącego kolegi i grający trener gospodarzy w porę przerywa akcje. Żadna drużyna nie odpuszcza - akcja za akcję. W 29 minucie stadion eksplodował. Zabawa obrońców Gorlic nie wyszła im na dobre. Olejnik stracił piłkę i Remiasz sytuacji sam na sam nie zmarnował. Do końca połowy goście próbowali wyrównać, lecz strzały z dystansu Besbira, Jurusia i Stępkowiczą mijały bramkę Watry.

Na początku drugiej połowy Watra miała doskonałą okazję na podwyższenie wyniku. Król popędził skrzydłem, doskonale dośrodkował do Remiasza i - ku zdziwieniu kibiców - piłka nie wpadła do siatki. Z minuty na minutę przyjezdni coraz częściej atakowali. Serafin pudłuje z 5 metrów, Juruś po strzale z dystansu trafia w słupek. W 62 minucie kibicom zaparło dech w piersiach. Strama nie trafia głową w piłkę, dobiega do niej Stępkowicz, który sam na sam trafia obok bramki Watry. Gospodarze odpierali ataki przyjezdnych aż do 84 minuty Wtedy po zamieszaniu w polu karnym Stępkowiczz bliska pakuje piłkę do siatki. Bramka w końcówce jednak nie podłamała piłkarzy z Podhala. W końcówce meczu to Watra miała dogodne sytuacje do strzelenia bramki. Najpierw Król strzałem z 11 metrów trafił w poprzeczkę, a minutę później ten sam zawodnik piękną przewrotką po raz kolejny ostemplował „łatę”. Wynik nie uległ już zmianie i arbiter zarządził rzuty karne.

Piotr Stępkowicz, zawodnik Glinika  - Tragiczny mecz w naszym wykonaniu. Nie ma co komentować. Wstyd i tyle.
Stanisław Strama, trener i zawodnik Watry: - To spory sukces. Bardzo się cieszymy, ale zarazem boli nas spadek do VI ligi. Zbudowaliśmy dobry młodą drużynę. Może prezes na nowy sezon postara się ją zatrzymać.

Watra Białka Tatrzańska – GKS Glinik Gorlice 1:1 (1:0) karne 3:1
Bramki: Remiasz (29) – Stępkowicz (84)
Karne: A.Rabiański, Handzel, Łojek – Serafin

Sędzia: Marek Ogórek (Nowy Sącz).
żółte  kartki: Gogola - Chorobik
Widzów: 200

Watra: Rabiasz – Gogola, Strama, Kubicki, Łojek – Król, Remiasz (80 Macias), Kuchta (80 Handzel), Zagata – Dziubasik (45 A. Rabiański), Janasik (84 Garcarz).
Glinik: Grądalski - Olejnik, Szary, Kijek (70 Kazanowski), Olech - Serafin, Stępkowicz, Zapała, Besbir - Juruś, Chorobik.

Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama