04.06.2009 | Czytano: 2824

Chwile grozy (+zdjecia)

Kolejny trening „Szarotek”, skontrolowany przez www.sportowepodhale.pl , za nami. Jak zwykle nudów nie było. Wydarzyło się kilka zabawnych rzeczy i tych z gatunku grozy.  Nas ciekawiło jak środowy spinning znieśli kierownicy drużyny.

- O dziwo nie bolą mnie mięsnie. Następnym razem w pełnym wymiarze pojeżdżę na rowerku. Spodobały mi się te zajęcia – powiedział Stanisław Pala.

Z kolei Jacek Kubowicz od razu pierwsze kroki skierował do gabinetu odnowy. Jan Janiak i jego cudowne ręce miały sprawić, iż obolałe mięśnie będą funkcjonować należycie i będą gotowe do kolejnego spinningu. – Pora na rewanż – odparł „Gibon”.


"Gibon" w dobrych rękach 

 


Mamy problem

Jasiu Joniak był centralna postacią treningu. Jak zwykle zawodnicy mu dokuczali, ale …jak trwoga to do Jasia. Dariusz Gruszka podczas interwałowych biegów nagle złapał się za kontuzjowane, w czasie mistrzostw Polski juniorów, kolano. Twarz „Guchy” była mocno wykrzywiona. Wydawało się, że to koniec treningu. On sam machnął ręka i kulejąc opuścił halę. Pozostawił go na nogi Jasiu Joniak i…dołączył do kolegów w drugiej części treningu.


- Te ręce leczą – mówi z dumą człowiek, który blisko 40 lat masuje „Szarotki”.

Krzysztof Zapała i Rafał Dutka - do kogo wznoszą modły


W pierwszej części treningu zawodnicy biegli 20 metrów, startując z ośmiu różnych pozycji, w trzech seriach. W drugiej części trenerzy wybrali kapitanów pięciu piątek, a ci z kolei wybrali sobie pięcioosobowe drużyny. Każdy grał z każdym trzy odsłony, każda liczyła po 90 sekund. Grano w koszykówkę.
 

- Jest o co walczyć – mówi trener Milan Jančuška. – Tylko pierwszy zespół wychodzi z tej rywalizacji. Nie musi wykonywać kary. Pozostałe cztery grupy wykonują dziesięć pompek i tyleż brzuszków. Po trzech seriach druga drużyna w turnieju odpada, a kolejne wykonują kolejne trzy serie ćwiczeń, by wyeliminować zespół, który był trzecie w tej rywalizacji. Dwie grupy, które pozostały muszą nadal się pocić. Serie idą z powrotem w górę, do ośmiu pompek i brzuszków. Ostatnia drużyna znowu wraca do punktu wyjścia.

 

Walka na parkiecie była bardzo zażarta. Trzeba przyznać, iż kilku zawodników demonstruje dobre koszykarskie rzemiosło. Krzysztof Zborowski na „dzień dobry” popisał się piękną „trójką”. Wielki aplauz wywołały jego dwie czapy, rodem z NBA. Daniel Galant potrafił rzucił zza zasłony, raz nawet za linii 625 cm. Rafał Dutka ze zwodami wchodził pod dziurę. Tomasz Malasiński popisywał się świetnymi zagraniami wejściami pod kosz. Piwoty Sebastian Łabuza były przedniej marki i…skuteczne. Zdominował też obie deski. – To jest nasze najsilniejsze ogniwo – wyjaśnia Rafał Dutka. - Jak go zabrakło to zajęliśmy tylko drugie miejsce. Tym razem „Łabi” zagrał i nikt nam nie podskoczył.

 

Grał w drużynie „Bez koszul”, chociaż tak naprawdę to…goli nie byli. Tylko każdy w innej koszulce. Poprzedni raz triumfowali pomarańczowi, którzy tym razem zajęli drugie miejsce. Nastąpiła więc wymiana miejsc. Te dwie ekipy najlepiej sobie radzą w baskecie. - Basket jest ciut przesadzone. Najlepiej używać słowa hokejowa koszykówka. Tutaj obowiązują inne prawidła – tłumaczy Milan Jančuška.

 

W arbitra wcielił się Marek Ziętara i jego gwizdek nie reagował na kozły, kroki, czy przepychanki. 

Wyniki:
Żółci – Pomarańczowi 3:7,
Bez koszul – Zieloni 5:0,
Czerwoni – Żółci 2:4,
Pomarańczowi – Bez koszul 3:9,
Zieloni – Żółci 7:2,
Czerwoni – Pomarańczowi 2:8,
Bez koszul – Żółci 8:0,
Czerwoni – Zieloni 2:0,
Zieloni – Pomarańczowi 4:9,
Bez Koszul – Czerwoni 8:5. 


- Bez koszul wygrali - przekazuje wyniki Milan Jančuška

Kolejność 


 Bez koszul: Dutka, Galant, Sroka, Kmiecik, Łabuz. 


 Pomarańczowi: Batkiewicz, Zborowski, Zapała, Tylka, Gaj.


Zieloni: Leśnicki, Malasiński, Sulka, Bryniczka, Iskrzycki.


Czerwoni: Kret, Dziubiński, Furca, Ziętara, Niesłuchowski.

 


 Żółci: Priechodsky, Ivičič, Suur, Gruszka, Marek.


Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama