- W Vars są te prędkości, na które czekamy cały rok. Kiedy tylko przyjechałem na miejsce, poszedłem zobaczyć tę spektakularną górę, z której będziemy zjeżdżać, a na której pobiłem już kilkakrotnie rekord Polski. Wszystkie dały mi wiele satysfakcji. Jednak na tym nie zamierzam poprzestać. Jestem zły na Włocha, bo bijąc rekord zakończył zawody, które mogły potrwać do piątku. Wierzyłem, że każdego dnia będę poprawiał rekordowe osiągnięcie, gdyż warunki były ku temu idealne. Dawno takich nie było. Gratuluję Simone. Jego wyczyn jest kosmiczny, ale ja też już jestem bliżej rekordu świata. Też już jestem kosmitą – powiedział nasz najszybszy człowiek na nartach.
Rekordowy rezultat 32-letniego zakopiańczyka był siódmym wynikiem zawodów. Zawodnicy zjeżdżali ze szczytu Chabriere, z wysokości 2720 m. Trasa liczyła 1200 metrów. – Do prędkości 200 km/h rozpędzaliśmy się w 7 sekund. Przeciążenia są niewiarygodne. Miałem wrażenie, że zostanę wyrzucony z butów. Kiedy zdjąłem kask, nie mogłem złapać powietrza. Czułem się, jakbym przebiegł setkę w kilka sekund. Niesamowite uczucie. Jak zawsze pomiar jest na ostatnich 100 metrach. Nie wiedziałem, że będę w stanie kiedykolwiek pojechać tak szybko. W tych kilka sekund cała moja kariera stanęła mi przed oczami – opowiada Jędrzej Dobrowolski.
Stefan Leśniowski