Jego kadetki od 25 minuty były bezradne. Nie potrafiły rozbić strefy lidera rozgrywek, który świetnie bronił, zmuszając nowotarżanki do popełniania błędów. Tych było bezliku. Na nic zdały się uwagi trenera z ławki, zmiany gry nie przynosiły też czasy na żądanie. Po niedokładnych podaniach przyjezdne przechwytywały piłkę i wyprowadzały zabójcze kontry. Jeśli już góralkom udało się oszukać nowosądeczanki, to zawodziła skuteczność. Nawet z rzutów osobistych piłka nie chciała wpadać do dziury. Mecz z każdą minutą stawał się jednostronnym widowiskiem. Gospodynie traciły wiarę, że coś mogą zrobić.
- Przypuszczałem, że przeciwnik zagra strefą i trenowaliśmy w tygodniu pod nią zagrywki – mówi Witold Chamuczyński. - Co z tego skoro zagrywka nie funkcjonowała. Trudno racjonalnie wytłumaczyć dlaczego tak się działo. Niestety od tego momentu padliśmy. Niemniej w porównaniu z tym co zagraliśmy z Wisłą, to był znaczący postęp. Wydawało mi się, że po meczu w Starachowicach, bardzo ofiarnym i świetnym w obronie, stać nas będzie z Żakiem na co najmniej 30 minut dobrej gry. Tak się nie stało. Za 25 minut jednak chwalę zespół i nie ważne czy prowadził, czy przegrywał, ale rozgrywał dobre zawody. Grały dziewczęta jak równy z równym. Strefą zatrzymały przeciwnika w dwóch pierwszych kwartach. Ale potem strefa rywalek okazała się dla nich nie do sforsowania.
Gorce Nowy Targ – Żak Nowy Sącz 42:80 (11:13, 18:25, 6:24, 7:18)
Gorce: Florek 15, Jędrol 4, Słowakiewicz 3, Kobylarczyk 5, Rudolphi 3, Z. Zubek 8, Homoncik, S. Zubek 1, Sołtys. 1, Młynarczyk 1. Trener Witold Chamuczyński.
Tekst i zdjęcia Stefan Leśniowski