22.02.2014 | Czytano: 2400

Wielki dzień polskich panczenów

Przedostatni dzień zmagań w Soczi był wielkim dniem polskich panczenów. Zdobyliśmy dwa medale – srebrny i brązowy. Ten pierwszy zawisł na szyjach drużyny kobiecej, ten drugi – męskiej.

Natalia Czerwonka, Katarzyna Bachleda Curuś i Luiza Złotkowska wprowadziły polskie zespół do olimpijskiego finału. Już miały zapewniony co najmniej srebrny medal. Dziewczęta po wejściu do finału stać było na piękny gest wobec koleżanki. Podjęto decyzję, że w przypadku awansu do finału, w nim dojdzie do zmiany w składzie. Natalię Czerwonkę zastąpiła Kasia Woźniak. Ta sama, która przed czterema laty była podstawową zawodniczką drużyny. W Vancouver jedną z najbardziej zadowolonych z sukcesu była Czerwonka. Myślała, że również otrzyma medal. Przepis stanowił jednak inaczej. Jeżeli nie wystartowała w żadnym biegu drużynowym, nie mogła go odebrać. Teraz polska drużyna mogła sobie pozwolić na to, by dać szansę czwartej zawodniczce. Holandia była bowiem poza zasięgiem. Wszystkie panie zgodnie podkreślały, że najbardziej cieszył je fakt, że na podium weszły w cztery.

- Dla mnie bardzo istotne jest to, że tych medali mamy cztery. Że nikt nie został pominięty, że wszystkie możemy się cieszyć - mówiła Luiza Złotkowska, która wystąpiła w tych samych żółtych okularach, w który przed czterema laty sięgała po brąz w Vancouver. - Wielkich kalkulacji nie było. Trzeba było wygrać z Rosjankami, żeby mieć medal. To był najtrudniejszy bieg zawodów. Ale wiedziałyśmy, po co tu przyjeżdżamy. I zrobiłyśmy to.

- Byłyśmy skoncentrowane i bardzo zmotywowane, żeby awansować do finału. Musiałyśmy odpalić sto procent mocy. W finale mogłyśmy umożliwić bieg Kaśce, dzięki czemu ma medal. To była decyzja całej drużyny. Byłoby jej przykro, gdyby stała tutaj bez medalu. Miałyśmy przykład cztery lata temu. A może właśnie dzięki temu Natalia jest w tym miejscu, w jakim jest. Przez te cztery lata wykonała ogrom pracy. I to w tej drużynie procentuje. - dodała Bachleda-Curuś.

- Holandia była poza zasięgiem. Nieelegancko byłoby, gdyby Kasia nie wystartowała, bo od ośmiu lat wszystkie przygotowywały się do tych startów. To co mogła zrobić to zrobiła. Nie liczyliśmy na jakiś porywający bój z Holandią. Najważniejsze, żeby nie było niepotrzebnej dyskwalifikacji - tłumaczył trener Krzysztof Niedźwiedzki.

- Bardzo się cieszę, że mam ten medal i bardzo za to dziękuję dziewczynom, bo dwa pierwsze biegi przejechały wspaniale - powiedziała Woźniak.

- Jesteśmy potęgą bez hali do łyżwiarstwa szybkiego. W naszym gronie motywowaliśmy się, aby jak najlepiej się zaprezentować, bo wiedzieliśmy, że to ostatni gwizdek na powstanie takiego obiektu w Polsce. Jeśli go nie będzie, to zapomnijmy o panczenach na tak wysokim poziomie - powiedział Zbigniew Bródka, podwójny medalista w Soczi. - Trafiliśmy na mocniejszy półfinał, bo wchodziliśmy z niższym miejscem Pucharu Świata. Taktycznie zrobiliśmy to, co trzeba, czyli nieco odpuściliśmy bieg z Holendrami i walczyliśmy najmocniej jak się da o brąz. Jakie będzie świętowanie? Konrad zaproponował krioterapię, bo mamy basen z zimną wodą.

– Już rano wiedziałem, że jest dobrze, bo tryskali humorem – mówił po brązowym medalu polskich panczenistów w Soczi trener Wiesław Kmiecik.- Świetny bieg chłopaków. Nie denerwowałem się. Stałem jak posąg.

Łyżwiarstwo szybkie – bieg drużynowy kobiet
1. Holandia ( Marrit Leenstra, Jorien Ter Mors, Ireen Wuest)
2. Polska (Katarzyna Bachleda Curuś, Natalia Czerwonka, Luiza Złotkowska, Katarzyna Woźniak)
3. Rosja ( Olga Graf, Jekaterina Szichowa, Julija Skokowa)

Łyżwiarstwo szybkie -bieg drużynowy mężczyzn
1. Holandia (Jan Blokhuijsen, Sven Kramer, Koen Verweij)
2. Korea ( Hyong Jun Joo, Cheol Min Kim, Seung Hoon Lee)
3. Polska ( Zbigniew Bródka, Konrad Niedźwiedzki, Jan Szymański)


Justyna zeszła z trasy
„Uderzyłam się w nogę po starcie” - zacytował Polkę na Twitterze dziennikarz TVP Sport, Sebastian Parfjanowicz. - Ból zahaczonej tuż po starcie stopy był do zniesienia na podbiegach, ale zjazdy na twardej trasie okazały się już nie do wytrzymania. Przyjechaliśmy po złoto i to złoto mamy. Chyba mało jest w Polsce sportowców, którzy z każdych igrzysk przywozili medale. Ja mogę powiedzieć, że wyczyn ten mi się udał - powiedziała w wywiadzie dla TVP Kowalczyk.

Justyna Kowalczyk w smutnych okolicznościach pożegnała się z igrzyskami w Soczi. Polka nie ukończyła biegu na 30 km stylem dowolnym, schodząc z trasy przed ukończeniem połowy dystansu. Dla Kowalczyk to pierwszy w karierze bieg na 30 km stylem dowolnym, którego nie ukończyła. Być może to był ostatni bieg w jej karierze na igrzyskach olimpijskich. W piątek trener Aleksander Wierietielny zapowiedział, że po powrocie z Soczi udaje się na emeryturę, czym chyba zdradził plany swojej podopiecznej. Wszak Kowalczyk zapowiedziała kiedyś, że jeśli trener Aleksander Wierietielny przestanie pracować jako trener, ona zakończy sportową karierę. Kowalczyk wyjaśniła w wywiadzie TVP, że news z wypowiedzią Wierietielnego o pójściu na emeryturę, który wczoraj puściło w eter Polskie Radio, pochodzi z... wrześniowego obozu w Zakopanem. - To stara wypowiedź, nie wiem po co go odgrzewać. Trener chce dalej pracować – powiedziała.

Od początku sobotniego biegu Kowalczyk miała problemy. Na pierwszych kilometrach plasowała się w okolicach 20. miejsca, później przesunęła się na szóstą-siódmą pozycję, ale kontakt z najlepszymi utrzymywała krótko. Na 10. kilometrze Johaug, Bjoergen i Steira zaatakowały i na stadionie uciekły. Kowalczyk w tamtym momencie traciła do nich 5 sekund, była szósta, jeszcze za Charlotte Kallą i Heidi Weng. Polka jeszcze przez kilka minut walczyła, przesunęła się na piąte miejsce, za Kristę Lahteenmaki (na 10. kilometrze Finka była siódma, 3 sekundy za Kowalczyk). Ale po przebiegnięciu 12,5 km Kowalczyk była już daleko za Lahteenmaki i biegła w dużej grupie, tracącej do prowadzących Norweżek pół minuty. Za moment, utykając, Kowalczyk schodziła trasy w towarzystwie podtrzymującego ją Macieja Kreczmera.

Marit Bjoergen sięgnęła po złoty medal w biegu na 30 km stylem dowolnym. Dla Norweżki było to trzecie złoto podczas igrzysk olimpijskich w Soczi, dzięki czemu 33-latka ma w dorobku już sześć złotych olimpijskich krążków. Ponadto Bjoergen zdobyła trzy srebra i jeden brąz, co czyni ją najbardziej utytułowaną sportsmenką w historii zimowych igrzysk olimpijskich.

Narciarstwo klasyczne – bieg na 30 km F kobiet
1. Marit Bjoergen (Norwegia) – 1:11:05.2
2. Therese Johaug (Norwegia) - + 2.6
3. Kristin Steira (Norwegia) - +23.6
33. Sylwia Jaśkowiec - + 4:42.4
41. Paulina Maciuszek - +7:39.5
43. Kornelia Kubińska - + 8.52.5
Justyna Kowalczyk - wycofała się na trasie.


Najważniejszy jest udział?
Jaka – i dla kogo – jest satysfakcja z zajmowania bardzo odległych miejsc? Chyba żadna, bo maksima Pierre de Coubertina (istotą igrzysk nie jest zwyciężyć, ale wziąć udział) już od dawna jest nieaktualna. Dla naszych snowboardzistów nie. Nasi odpadali już w kwalifikacjach plasując się w trzeciej, a nawet w czwartej dziesiątce. Daleko im do światowej czołówki. Udowodnili to snowboardcrossie - Maciej Jodko, Mateusz Ligocki udowodniły to nasze panie Karolina Sztokfisz i Aleksandra Król w slalomie gigancie równoległym i dzisiaj w slalomie równoległym.

Polki nie najlepiej zaprezentowały się już podczas pierwszego przejazdu. Aleksandra Król wyraźnie przegrała z Nicolien Sauberbreij z Holandii i zajmowała dopiero trzydzieste miejsce, z czasem 33.60 s. Niewiele lepiej poszło Sztokfisz, która minimalnie (o jedną dziesiątą sekundy) uległa Glorii Kotnik i została sklasyfikowana na dwudziestej siódmej lokacie (33.16 s). W drugim przejeździe Sztokfisz jechała po minimalnie szybszej czerwonej trasie i wykorzystała swoją szansę na minimalny awans. Uzyskała czas 32.85 s i wyprzedziła dwie Kanadyjki, które w slalomie gigancie zajęły miejsca w ósemce: Caroline Calve i Marianne Leeson. Ostatecznie została zatem sklasyfikowana na dwudziestym piątym miejscu. Swojej pozycji nie poprawiła Aleksandra Król. Trzydziestą lokatę ( w stawce 32 zawodniczek) osłodziła sobie minimalnym zwycięstwem nad najgorszą w kwalifikacjach zawodniczką z Kazachstanu, Valeriyą Tsoy.

Snowboard – slalom równoległy kobiet
1. Julia Dujmovits (Austria)
2. Anke Karstens (Niemcy)
3. Amelie Kober (Niemcy)
25. Karolina Sztokfisz
30. Aleksandra Król

Snowboard – slalom równoległy mężczyzn
1. Vic Wild (Rosja)
2. Zan Kosier (Słowenia)
3. Benjamin Karl (Austria)


Polacy zdublowani
Poprzedni tytuł jak ulał pasuje też do naszych biathlonistów. W ostatniej konkurencji biathlonowej na igrzyskach olimpijskich złoto w męskiej sztafecie 4x7,5 km zdobyli Rosjanie, którzy po walce na ostatnich metrach pokonali Niemców. Trzecie miejsce zajęli Austriacy, a czwarte faworyzowani Norwegowie. Fatalnie zaprezentowali się Polacy, którzy zostali zdublowani, co poskutkowało zdjęciem z trasy. Biało-czerwoni w składzie Krzysztof Pływaczyk, Łukasz Szczurek, Łukasz Słonina i Rafał Lepel zajmowali wówczas ostatnią pozycję.

Biathlon – sztafeta 4x7,5 km mężczyzn
1. Rosja ( Aleksiej Wołkow, Jewgienij Ustiugow, Dimitrij Małyszko, Anton Szipulin) – 1:12:15.9
2. Niemcy ( Erik Lesser, Daniel Boehm, Arnd Peiffer, Simon Schempp) + 3.5
3. Austria ( Christph Sumann, Daniel Mesotitsch, Simon Eder, Dominik Landertinger) - +29.8


Działo się oj działo
Niebywałych emocji dostarczyli nam na koniec alpejskich zmagań zawodnicy startujący w slalomie. Złoto wywalczył Mario Matt, który w pierwszym perfekcyjnym przejeździe wypracował sobie spora przewagę. Ten niezwykle doświadczony zawodnik i genialny slalomista w swojej karierze nie miał jeszcze medalu olimpijskiego, ale w tym sezonie PŚ pokazał nie raz, że stać go jeszcze na walkę z młodszymi rywalami. Na dalszych miejscach znajdowali się Szwedzi Andre Myhrer oraz Mattias Hargin, a także, dość niespodziewanie Włoch Stefano Gross. Faworyt do złota Marcel Hirscher był dopiero dziewiąty, ale strata 1,28 sekundy nie wykluczała go z walki o medale. Polskę reprezentowało trzech alpejczyków. Najlepiej spisał się najmłodszy z całej polskiej ekipy, Michał Jasiczek, który zakończył rywalizację na 24. miejscu. Maciej Bydliński nie ukończył pierwszego, a Mateusz Garniewicz drugiego przejazdu.

Narciarstwo alpejskie – slalom mężczyzn
1. Mario Matt (Austria) – 1:41.84
2. Marcel Hirschel (Austria) - +0.28
3. Henrik Hirstoffersen (Norwegia) - +0.83
24. Michał Jasiczek - + 11.68


Hokej mężczyzn – Finowie z brązem
Hokeiści Finlandii zajęli trzecie miejsce w turnieju olimpijskim powtarzając wynik z igrzysk w Vancouver. Dzień wcześniej Finowie i Amerykanie przegrali bardzo prestiżowe dla nich półfinały. Suomi w skandynawskiej „świętej wojnie” ulegli Szwedom 1:2, a USA w zaoceanicznym klasyku przegrali z Kanadą 0:1. W sobotę bohaterem reprezentacji Finlandii okazał się prawie 44-letni Teemu Selanne, który zdobył dwie bramki - w 22. minucie na 1:0 i w 50. minucie na 4:0. Łącznie słynny zawodnik ma na koncie cztery medale olimpijskie (jeden srebrny i trzy brązowe).W drugiej tercji Skandynawowie strzelili dwa gole w ciągu... jedenastu sekund. Po pierwszym golu Selanne niemal natychmiast podwyższył wynik Jussi Jokinen. Amerykanie w pierwszej tercji nie wykorzystali rzutu karnego.

USA – Finlandia 0:5 (0:0, 0:2, 0:3)
Bramki: Teemmu Selanne 2, Jussi Jokinen, Juuso Hietanen, Olli Maatta.

USA: Jonathan Quick, Jimmy Howard, Ryan Miller – Cam Fowler, John Carlson, Paul Martin, Ryan Suter, Kevin Shattenkirk, Ryan McDonagh, Brooks Orpik, Justin Faulk – Joe Pavelski, Zach Parise, Derek Stepan, Ryan Kesler, James van Riemsdyk, Dustin Brown, Ryan Callahan, Paul Stastny, Nlake Wheeler, David Backes, Max Pacioretty, T. J. Oshie, Phil Kessel, Patrick Kane. Trener Dan Bylsama.
Finlandia: Antti Niemi, Kari Lehtonen, Tuuka Rask – Olli Maatta, Ossi Vaananen, Lasse Kukkonen, Sami Salo, Sami Lepisto, Juuso Hietanen, Kimmo Timonen, Sami Vatanen – Teemu Selanne, Olli Jokinen, Tuomo Ruutu, Aleksander Barkov, Jori Lehtera, Sakari Salminen, Jarkko Immonen, Petri Kontiola, Lauri Korpiskoki, Jussi Jokinen, Antti Pihlstrom, Juhamatti Aaltonen, Mikael Granlund, Leo Komarov. Trener Erkka Westerlund.


Trzeci przypadek dopingu
W piątek wykluczono z olimpiady niemiecką biathlonistkę Evi Sachenbacher-Stehle oraz włoskiego bobsleistę Williama Frullaniego. Dzisiaj przyłapano biegaczkę narciarską Marynę Łysohor. Stosowała zabroniony środek latrimetazydynę - poinformował Ukraiński Komitet Olimpijski. 30-letnia reprezentantka Ukrainy dwukrotnie zajęła w Soczi 58. miejsce - w biegu na 10 km techniką klasyczną oraz w sprincie. W środę zrezygnowała ze startu w sprincie drużynowym.

Stefan Leśniowski

Komentarze









reklama