Bieg łączony kobiet (7,5 km Cl + 7,5 km F) w Soczi był pokazem siły Norweżki Marit Bjoergen. Królowa poprzednich igrzysk, gdzie zdobyła pięć medali (najwięcej ze wszystkich), w tym trzy złote (sprint, biegł łączony i sztafeta), zaczęła rozbijać bank w Soczi. Na finiszowych metrach pokazała wielką klasę. Na ostatnim wirażu wykorzystała błąd Charlotte Kalla. Kalla wzięła zakręt wielkim łukiem i wykorzystała to sprytna Norweżka. Trzecia była Heidi Weng, która na ostatni metrach miała więcej sił niż Therese Johaug.
Do zmiany nart Kowalczyk utrzymywała się w czołówce. Przy wjeździe do strefy zmian nasza zawodniczka zaliczyła upadek, który kosztował ją utratę kilku cennych sekund. Ciężko było się spodziewać, że w stylu dowolnym odrobi straty.
- Obawiałem się, że przy różnych temperaturach mogą być problemy ze smarowaniem. Nie było. W klasyku było widać, że ma dobrze przygotowane narty – twierdzi Stanisław Mrowca. – Przewróciła się, bo była zmęczona, popatrzyła do przodu i założyła sobie nartę za nartę. To jej wina, nikt do tego nie przyłożył ręki. Uważam, że odwet weźmie na 10 km Cl, w koronnej konkurencji. Bądźmy dobrej nadziei.
- Upadek mi nie pomógł, ale czy był decydujący – twierdzi Justyna Kowalczyk. – Aino Kaisa Saarinen poszła w boksie bardzo dużym łukiem, niestety nie wjechała od razu w swój korytarz, przez co poślizgnęłam się. Nawet gdybym utrzymała się w czołowej grupie, to medalu bym nie zdobyła. Zadowolona jestem z części łyżwowej, choć nie ukrywam, że była mocno zmęczona po klasyku. Adrenalina była tak wielka, że nie czułam bólu, choć i tak biegłam na środkach przeciwbólowych.
- Justyna pobiegła zachowawczo, asekuracyjnie. Nie tak, jak zwykle potrafi - powiedział w TVP Sport trener Edward Budny, który święcił największe sukcesy z Józefem Łuszczkiem.
- Bieg jak cały sezon. Nie tak miało być: opuszczone TdS, kontuzja stopy i przez to zakłócone dwa ostatnie tygodnie przygotowań do igrzysk - podsumował na Twitterze dziennikarz „PS”, Robert Błoński.
Stefan Leśniowski