Jego podopieczne fatalnie rozpoczęły. Pierwszą kwartę przegrały różnicą 17 punktów. Załatwione zostały trójkami. Wiślaczki na zawołanie trafiały za linii 675 cm.
- Klimas, która nie trafiała w kadrze Małopolski, dzisiaj miała swój dzień. Zagrała wspaniale. Rzuciła nam kilka czystych trójek. Może nie była idealnie kryta, ale nie były to też łatwe pozycje – mówi Witold Chamuczyński.
Druga kwarta w wykonaniu góralek była najlepsza. Gdy wydawało się, że dojdzie do ich pogromu, rzuciły się w pogoń za krakowiankami. Sprawy w swoje ręce wzięła Florek, której akcje były trudne do zatrzymania przez przeciwnika. - Właściwie sama wyciągnęła wynik – przyznał szkoleniowiec. – Szkoda, że zabrakło nam drugiego strzelca, bo można było dojść do remisu – żałował.
Trzecia kwarta najgorsza w wykonaniu obu zespołów. Chaos i jeszcze raz chaos panoszył się na parkiecie. Długimi minutami wynik był zamrożony, bo żadnej ekipie nie udawało się przedziurawić kosz.
- Rzeczywiście był to przełomowy moment meczu – przytakuje Witold Chamuczyński. - Wynik stał przez wiele minut. Gdybyśmy wtedy zagrali chłodniej w ataku, bardziej rozsądnie o co prosiłem dziewczęta na każdym czasie, to pewnie byłoby blisko remisu i inaczej mogłaby wglądać końcówka meczu. Jedna Florek to jednak było za mało, żeby ograć Wisłę. Harowała przez trzy kwarty i zabrakło jej sił. Nie mogłem jej zmienić, bo trzymała nam wynik. W czwartej kwarcie „Biała Gwiazda” nam odskoczyła. Chwalę zespół za niezwykłą wiarę i wolę walki, że nie poddał się, bo w pewnym momencie przewaga przeciwnika sięgała 20 punktów. Zdołał wyjść z opresji i nawet zmniejszyć różnicę do sześciu „oczek”. Dobrze zagrał w defensywie, tracąc z tak wymagającym rywalem tylko 58 punktów. Niestety jak się rzuca 46 „oczek” we własnej hali, to trudno wygrać.
Gorce Nowy Targ – Wisła Kraków 46:58 (12:29, 17:8, 7:12, 10:9)
Gorce: S. Zubek 2, Łaś 10, Jędrol 2, Nowak 2, Jaskierska 2, Sołtys 2, Lesner, Repa, Homoncik, Z. Zubek 9, Florek 15, Walasik 2. Trener Witold Chamuczyński.
Tekst i zdjęcia Stefan Leśniowski