26.10.2013 | Czytano: 2554

Powrót do źródeł(+zdjęcia)

Każda dziedzina życia ma swoich bohaterów. Każda społeczność, w każdym czasie i miejscu potrzebuje swoich bohaterów. Osoby są symbolem, ale jednocześnie drogowskazem dla innych. Ma ich także podhalański sport. Nawet jeśli brakuje nam optymizmu, to z pewnością - nie wspomnień. Tych bardziej odległych i tych bliskich.

„Olimpijczycy spod Tatr” – to książka (promocja odbyła się dzisiaj), która przedstawia bohaterów nie tylko Zimowych Olimpiad, wywodzących się z Podhala lub reprezentowali podhalańskie kluby, ale także letnich. Dla niektórych może to być szokiem, ale podhalańska ziemia wydała na świat wybitnych sportowców w kajakarstwie, wioślarstwie i boksie. W LIO wzięło udział ośmiu podhalańczyków, którzy sięgnęli po dwa medale, oba w brązowym kolorze – Stefan Kapłaniak (kajakarstwo klasyczne) i Stanisław Ustupski (wioślarstwo). Ogółem 195 sportowców z Podhala wystąpiło na arenach igrzysk olimpijskich. Zdobyło w sumie pięć medali – jeden złoty i cztery brązowe. 

Jak wiodło im się na arenach krajowych i międzynarodowych? Co robią za sportową metą? O sukcesie decydowała skala talentu, siła przebicia, charakter. Umiejętność znalezienia sobie miejsca gdzieś za metą. Tego można dowiedzieć się z publikacji „Olimpijczycy spod Tatr” autorstwa Leszka Rafalskiego.

- Jest to próba przypomnienia znakomitych olimpijczyków pochodzących z podhalańskiej ziemi – mówi Leszek Rafalski. – Z jednej strony przypominamy wielkie postacie, wielkich mistrzów i wielkie wydarzenia, które są w naszej pamięci. Z drugiej, chcemy, by ta wiedza dotarła do młodzieży podhalańskiej, żeby pojawiła się u nich inspiracja do uprawiania sportu, albo świadomość, że na tej ziemi byli wybitni sportowcy. Wspominamy ludzi potrafiących zorganizować sport, który w życiu mieszkańców Podhala odgrywał ogromną rolę. Z niektórymi sportowcami znałem się z czasów pracy w Tempie, Dzienniku Polskim i Gazecie Krakowskiej. Spotkania z nimi były uzupełnieniem tamtej wiedzy i pokazania tego, co się stało później z ich losami. Sportowcy z chęcią opowiadali, czym był sport w ich życiu, o tym kto im pomagał dojść tak wysoko. Mówili o swoich pięknych sportowych przeżyciach, które były też naszymi przeżyciami. Jedno co łączy tych ludzi, to pasja. Nie ma przypadkowych mistrzów. To są ludzie, którzy mają świadomość, że jeśli chce się być najlepszym, to trzeba pracować. Są tacy, którzy mieli różne zawirowania w swoim życiu, lepsze i gorsze momenty. Wtedy, kiedy pracowali, to droga do sukcesu prowadziła przez mądrze skonstruowany plan treningowy i przez znakomitą realizację z mądrym trenerem. Dobry trener, dobry pomysł na trening i znakomite podejście zawodnicze kończyło się sukcesami. Wielka zasługa Czesława Borowicza, który miał pomysł i znalazł ludzi, którzy potrafili pomóc mu i przeforsować pomysł na publikację. Od strony organizacyjnej zrobić projekt unijny i transgarniczny, przekonać, że ma wartość dla młodzieży. To się udało. Zrobił to Czesław i parę osób, które razem z nim współpracowały. Ja spijałem śmietankę, bo rozmawiałem z ludźmi, którzy zostali w naszej pamięci z wielkich imprez. Byłem zaskoczony otwartością tych ludzi. Bałem się, że dzisiejsze media stworzyły mur nieufności między człowiekiem, a kamerą, mikrofonem i dziennikarzem. Tej nieufności nie zauważyłem, a z wieloma ludźmi rozmawiałem. Niektórzy będą mieli pretensje, że nie zdążyłem się z nimi spotkać. Rany czasowe nie pozwoliły. Oni pojawiają się w oczach innych. Ktoś nie jest bezpośrednio bohaterem, ale olimpijczycy o nim mówią. Jest anegdota, wydarzenie, kawał ciekawego życia, które było i prowadziło do sukcesów. Choćby w opowieści naszych bliźniaczek Małgosi i Doroty Tlałek. Zjazd ze stoku jest krótki, ale wyjazd długi. Siedząc na krzesełku wyciągu można rozmyślać, zastanawiać się nad mijaniem bramek, a bliźniaczki… śpiewały. Śpiew zastępował im psychologa. Śpiewu po francusku uczyła ich trenerka Barbara Grocholska. Potem bliźniaczki wylądowały w reprezentacji Francji. Mówiąc o trenerce, to twierdzą, iż wynosiły z treningu coś więcej niż zmęczenie. W tych zajęciach była zabawa, śpiew… Wszystko pięknie się łączyło, a dzisiaj łączy się tym, że są tu i tam. Tak samo Andrzej Bachleda jest trochę we Francji, trochę w Polsce. Śmieje się, że jest jak stara wycieraczka samochodowa, która zamiata tam i z powrotem. Ma jazdy dość. Tam i tu ma swoich bliskich, dom. Tak jest z Tlałkami. Granic już nie ma. Opowieści bliźniaczek są też o ludziach, z którymi pracowała. Żałuję, że nie mogłem się spotkać ze wszystkimi, ale tak jak w życiu, z czegoś trzeba było zrezygnować. Mam nadzieję, że wypadkowa sugestii różnych ludzi, naszych emocji i wiedzy o zimowych sportach, powoduje, że obraz olimpijczyków jest ciekawy. Przy okazji pokazuje ducha sportu, charaktery, emocje. Jeśli kogoś nie ma, to nie znaczy, że na to nie zasługiwał. Przykład Staszka Bobaka. Nie żyje. Miałem przyjemność rozmawiać z nim, kiedy był w chałupie uziemiony, nie skakał. Pamiętam jak mi pokazał swoje zapiski. Staszek marzył, żeby być większy niż był. A już był wielkim sportowcem z sukcesami. Kiedy lekarze przekazali mu, że następnego skoku nie będzie, nasypał w swoim notatniku: „Co ja teraz będę robił? Nie wiem. Na pewno nie wiem”. Takie słowa zostają w pamięci, jeśli mistrz pisze takie rzeczy. Wiedział, że wszystko było dla niego i nagle pozostał mu widok z chałupy na góry i podwórko. To jest dramatyczne doświadczenie. Nie napisałbym tego, gdybym nie miał okazji z nim się spotkać.

Inicjatorem publikacji był Czesław Borowicz, trener hokejowy, prezes Nowotarskiego Klubu Olimpijczyka.

- Pomysł na tę publikację zrodził się przed wielu laty. Moim cichym marzeniem było wydanie pozycji dokumentującej udział olimpijczyków z obu stron Tatr w Zimowych Igrzyskach Olimpijskich, adresowanej przede wszystkim do młodzieży – mówi. - Byłem przekonany, że w gwałtownie zmieniającym się świecie warto i trzeba przypominać sportowców, którzy reprezentowali nasz region na Igrzyskach Olimpijskich i byli inspiracją dla kolejnych pokoleń. I że warto popularyzować ideę olimpijską z jej przesłaniem zbliżającym ludzi, poprzez przypominanie najciekawszych kart z historii sportu, zapisanych tu, w naszym regionie, pod Tatrami. Marzyła mi się publikacja ukazująca fenomen hokeja w Nowym Targu oraz piękne narciarskie, biathlonowe i łyżwiarskie tradycje Zakopanego i całego

Podhala, prezentująca wspaniałych ludzi, których praca prowadziła do sportowych sukcesów. Stowarzyszenie „Nowotarski Klub Olimpijczyka”, które odegrało istotną rolę w powstaniu tej publikacji tworzą w przeważającej mierze hokeiści Klubu Sportowego Podhale, który w tym roku obchodzi swoje 80-lecie. Z radością przypominamy ich sukcesy, ale i z troską patrzymy na teraźniejszość. Kuriozalnym jest fakt, że w Nowym Targu, gdzie na tysiąc mieszkańców przypada więcej niż, jeden olimpijczyk-hokeista, ta dyscyplina przeżywa największy w swojej historii regres i nie wiadomo kiedy na zimowych igrzyskach pojawią się polscy hokeiści. Może w Krakowie w 2022 roku? Można tylko mieć nadzieję, że jubileusz klubu i publikacja przypominająca źródła dawnych sukcesów, będą inspiracją do zmian na lepsze i sprawią, że wielkie olimpijskie marzenia kiedyś nam się spełnią. Niech to wydanie będzie świadectwem ważnej roli ludzi sportu w losach tego szczególnego dla nas miejsca na ziemi, które tak obrodziło olimpijczykami. Niech przypomina, że Tatry w coraz większym stopniu nas łączą i sprzyjają tworzeniu przyjacielskich, sąsiedzkich relacji. Nie byłoby tej publikacji, gdyby nie zaangażowanie Starosty Nowotarskiego Krzysztofa Fabera, Zarządu Powiatu i jego Rady. Projekty współfinansowane z unijnego budżetu wymagają bowiem partnera, który podejmie trud kredytowania i dofinansowania projektu. Serdecznie dziękuję im za tę pomoc i za pełne zrozumienie dla naszych intencji, by ta książka ukazująca ciekawe karty naszej nie tylko sportowej historii, trafiła do podhalańskich szkół.

Promocja książki była połączoną z konferencją naukową i spotkaniem z olimpijczykami. Gościem honorowym był Wojciech Fortuna, złoty medalista z Sapporo. Nowotarskiemu Klubowi Olimpijczyka wręczył replikę złotego medalu, zaznaczając: – Niech fortuna wam sprzyja.

Tekst i zdjęcia Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama