- Ten remis jest naszą porażką – mówi ze smutkiem w głosie trener Lubania, Bartłomiej Walczak. – W każdym calu byliśmy zespołem lepszym, stwarzającym sobie sytuacje do zdobycia gola. Wygrać powinniśmy 3:0, a może nawet 4:0. To był nasz najlepszy mecz. Tak to już jest, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Objęliśmy prowadzenie w 35 minucie. Strzelał Komorek, lecz golkiper miejscowych „wypluł” piłkę i dobitka Pietrzaka znalazła drogę do siatki. Potem mnożyły się sytuacje pod bramką gospodarzy, ale… piłka jak zaczarowana nie chciała wpadać do „sieci”. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry mieliśmy okazję cztery na jeden i… poszła kontra. Gospodarze wykonywali rzut wolny. Była wrzutka na aferę i z główki padło wyrównanie. Za błędy się płaci.
BKS Bochnia – Wolski Lubań Maniowy 1:1 (0:1)
Bramka dla Lubania: Pietrzak 35.
Wolski Lubań: Zając – Kowalczyk, Gąsiorek, Hałgas, K. Potoczak – Sral, Górecki (65 Krzystyniak), Zasadni (87 Ciesielka), Komorek (46 Waksmundzki) – Kurnyta, Pietrzak (89 Urbański).
Stefan Leśniowski
Za błędy się płaci
Maniowianie wracają z Bochni potwornie źli. Stracili dwa punkty na własne życzenie. Byli zespołem zdecydowaniem lepszy, rozegrali najlepszy mecz w sezonie, a punkty… poszły się paść w czwartej minucie doliczonego czasu gry. Stracili gola, po - jak mawia Jan Tomaszewski - akcji na aferę.