22.11.2012 | Czytano: 1175

Murańka widzi i skacze

Klimek Murańka ogłoszony został cudownym dzieckiem polskich skoków narciarskich. W wieku 10 lat pofrunął na nartach na odległość 135,5 metra na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. Już wtedy wielu widziało w nim następcę Adama Małysza. Losy uzdolnionego chłopaka różnie się później potoczyły. Ten rok to dla niego koszmar. Zaczął tracić wzrok.

W sierpniu, kilka tygodni po upadku na treningu w Stams, u Klemensa Murańki wykryto poważną wadę wzroku. 18-latek na początku bagatelizował problem, ale wzrok się pogarszał, do tego stopnia, że… - Szczyty gór widziałem jakby za mgłą, wszystkie się zlewały – mówił. 

Po konsultacjach w klinice w Krakowie okazało się, że skoczek ma uszkodzoną rogówkę i niezbędne będzie przeprowadzenie szeregu operacji. Laserowa operacja w Krakowie zahamowała rozwój choroby. Klemens otrzymał specjalistyczne soczewki z Kalifornii i wznowił treningi.

- Klimek używa specjalistycznych szkieł, dzięki którym nadal może uprawiać sport. Na przesyłkę ze Stanów Zjednoczonych czekaliśmy dwa miesiące. Paczka utknęła gdzieś na lotnisku – mówi ojciec, Krzysztof Murańka.

PZN w połowie pokrył koszty operacji oraz soczewek. Zawodnik Wisły Zakopane nie trenował przez trzy miesiące. W październiku wreszcie wziął udział w zgrupowani kadry w Czachach, ale zmagał się z urazem kręgosłupa. Dopiero w niemieckim Klingenthal wrócił na skocznię i spisywał się bardzo dobrze.

- Wstąpił we mnie dobry duch, bo dobrze i ostro widzę. Wróciłem do życia - mówi uradowany Klimek, którego w marcu przyszłego roku czeka kolejna operacja. Po niej nie będzie już musiał używać soczewek.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama