Ewa Pawlikowska marsz po kolejny mistrzowski tytuł rozpoczęła od pokonania zawodniczki z Olsztyna, by w walce o prawo startu w półfinale nie dać szans Aleksandrze Radziewicz z Opola. W walce półfinałowej spotkała się z Mają Kijas z Wrocławia, której udzieliła lekcji karate. W finale zmierzyła się ze starą znajomą z Katowic Agnieszką Helińską, której również nie oddała pola.
- Musze przyznać, że walki były bardzo ciężkie – mówi Ewa Pawlikowska. - Pojechałam na ten turniej bardzo zmęczona i nie w pełni zdrowa. Straszliwie męczył mnie kaszel. Do końca nie byłam pewna czy przystąpię do wszystkich walk. Warunki na sali były ekstremalne. Mała sala, dużo ludzi i straszliwa duchota. Góralski charakter nie pozwalał mi skreczować.
Stefan Leśniowski