W drugiej tercji nie widzieliśmy goli, chociaż raz krążek znalazł się w siatce gdańszczan. Sędzia jednak gola nie uznał, twierdząc, że jeden z nowotarżan znajdował się w polu bramkowym. W tej fazie meczu gdańszczanie częściej przebywali w tercji przeciwnika, a to z tego powodu, że często grali w przewadze. Niemniej nie stworzyli sobie klarownej sytuacji. Dobrze spisującego się Niesłuchowskiego zatrudniali strzałami z dystansu. Górale byli bliżsi zdobycia gola. Świetne podanie Kmiecika sprawiło, iż Kapica znalazł się oko w oko bramkarzem Stoczniowca, ale przegrał ten pojedynek.
W 50 minucie podopieczni Jacka Szopińskiego zgubili krążek w tercji środkowej, poszła kontra i Strużyk zdobył kontaktowego gola. „Szarotki” miały świetne sytuacje, ale za bardzo kombinowały. Chciały z krążkiem wjechać do bramki. Inna rzecz, że świetnie bronił Witkowski. Toteż mieliśmy na koniec horror, ale zakończony happy edem.
- Paradoksalnie najwięcej sytuacji wypracowaliśmy sobie w trzeciej tercji – mówi twórca sukcesu, Jacek Szopiński. – Nie mogliśmy jednak zdobyć gola. Witkowski bronił rewelacyjnie. To był słaby mecz w naszym wykonaniu. Nie potrafiliśmy wykorzystać świetnych okazji, gdy rywal był już na łopatkach. Nie dobiliśmy go, pozwalając mu odżyć. Nie mielibyśmy wtedy nerwowej końcówki. Cieszę się, że to co sobie założyliśmy, zostało zrealizowane. Tym bardziej, iż ostanie trzy tygodnie przed decydującym bojem nie trenowaliśmy na lodzie. Chłopcy, mimo to pokazali charakter.
MMKS Podhale Nowy Targ – Stoczniowiec Gdańsk 2:1 (2:0, 0:0, 0:1)
Bramki dla Podhala: Kmiecik, K. Bryniczka.
MMKS Podhale: Niesłuchowski; Guzik– Szumal, Marek – Cecuła, W. Bryniczka – Wróbel; Tylka – Dziubiński – Ziętara, Kmiecik – K. Bryniczka – Kapica, Hajnos – Neupauer –K. Sulka, Puławski – Woźniak – Kos, Zwinczak. Trener Jacek Szopiński.
Stefan Leśniowski