W Poroninie sędzia zezwolił na rozegranie meczu i nasz lider grupy wschodniej małopolskiej IV ligi rozgromił rezerwy Sandecji 6-0. Był to jednostronny pojedynek, w którym miejscowi z łatwością stwarzali sobie sytuacje bramkowe, ale do przerwy prowadzili tylko 1-0.
Trener Porońca Tomasz Rogala z gry swoich zawodników w tej części meczu zadowolony nie był: - W pierwszej połowie byłem nawet zły na moich piłkarzy, za nieskuteczność. Mimo ciężkich warunków graliśmy dobrze, ale marnowaliśmy okazje jedną po drugiej. Na szczęście w drugiej połowie poprawiliśmy już ten element, co od razu przełożyło się na wynik. Cieszy powrót do gry Roberta Drąga, który szybko pozbierał się po kontuzji.
Poroniec rozgromił drużynę środka tabeli i nie jest to wynik zaskakujący, bo z bardziej renomowanymi zespołami poronianie w tym sezonie radzili sobie bardzo dobrze. Trzeba jednak zauważyć, że zespół rezerw Sandecji to drużyna złożona głownie z młodzieżowców, juniorów a nawet juniorów młodszych. Dla młodych piłkarzy gra w trudnych warunkach a takie panowały w niedzielnie przedpołudnie na boisku w Poroninie to duży problem i chociaż drużynę Porońca należy chwalić za dotychczasowe osiągnięcia to trzeba też mierzyć jej zwycięstwo rangą i możliwościami rywala. Nie zmienia to faktu, że Poroniec pewnym krokiem zmierza do III ligi.
Niestety w odwrotnym kierunku zmierza Lubań Maniowy. Nasz III ligowiec przegrał wyjazdowe spotkanie z Łysicą Bodzentyn 1-2. Niby nic nadzwyczajnego, bo Łysica jest wiceliderem a Lubań zajmuje 13 miejsce. Rozmiary porażki wprawdzie nie są przygnębiające, ale psychiczne następstwa kolejnej przegranej zagęszczają atmosferę wokół drużyny wprowadzają niepokój i zwątpienie, co do możliwości zespołu w następnych meczach i całych rozgrywkach.
Temu nastrojowi poddaje się też trener Lubania Marek Żołądź: - Wielka szkoda. Chcieliśmy wywalczyć w tym meczu jakieś punkty i myślę, że z przebieg meczu przynajmniej na jeden zasłużyliśmy. Wcale nie było widać różnicy na boisku, jaka dzieli oba zespoły w tabeli. Co prawda gospodarze częściej operowali piłką, ale długo bili głową w mur. My za to w swoim stylu wyprowadzaliśmy groźne kontrataki. Potem jednak popełniliśmy dwa błędy w ustawieniu i rywale to wykorzystali. Znów ciężko pozbierać się psychiczne – podsumował swoją wypowiedź szkoleniowiec Lubania.
Lubań grał w Bodzentynie w sobotę i chociaż też w trudnych warunkach atmosferycznych to jednak mecz mógł się odbyć. W niedzielę pogoda jeszcze bardziej się pogorszyła i większość spotkań została odwołana. Między innymi zapowiadające się, jako hit kolejki podhalańskie IV ligowe derby KS Zakopane - Watra Białka Tatrzańska. Mecz nie odbył się, bo na jego rozegranie nie zgodził się sędzia, mimo iż terenem pojedynku miało być boisko COS Zakopane ze sztuczną trawą. Także nasi V ligowcy: Jordan Jordanów i Podhale Nowy Targ swoich zaplanowanych na ten weekend spotkań nie rozegrali. Na wyjeździe w Piwnicznej grały natomiast Szaflary i niestety przegrały aż 0-4. Drużyna z Szaflar początek rozgrywek miała wręcz rewelacyjny, przez pewien czas była nawet liderem, w miarę jednak trwania rozgrywek szaflarzanie zaczęli osiągać coraz gorsze wyniki a apogeum była właśnie porażka z Ogniwem Piwniczna. Miejmy nadzieję, że chociaż końcówka rundy będzie dla Szaflar bardziej korzystna. Kiedy odbędą się zaległe spotkanie dowiemy się miejmy nadzieję niebawem od prowadzących rozgrywki w tych klasach organów: OZPN Tarnów i OZPN Nowy Sącz.
Tekst Ryb