24.10.2012 | Czytano: 1002

III, IV i V: Połowiczna satysfakcja

Wyniki osiągnięte przez podhalańskich ligowców w XII kolejce spotkań były tylko w połowie satysfakcjonujące. Wprawdzie przegrał tylko jeden zespół KS Zakopane w Woli Rzędzińskiej 3-6, ale remisy trzech innych naszych przedstawicieli pełnego zadowolenia piłkarzom i kibicom nie dają.

Przede wszystkim bezbramkowy rezultat w Maniowach chyba wszyscy w klubie przyjęli, jako wynik daleki od oczekiwań. Lubań podejmował, bowiem ostatni zespół w tabeli Szreniawę Nowy Wiśnicz. W przypadku wygranej była szansa nieznacznego odskoczenia od strefy spadkowej i jednocześnie pogrążenia w niej rywala. Niestety nie udało się i ten remis uznano za stratę dwu punktów. Tym razem maniowscy piłkarze nie popełnili tak rażących błędów, jakie im się przytrafiały w poprzednich meczach, ale też nie potrafili zdyskontować optycznej przewagi, jaką posiadali w tym spotkaniu. Kolejny raz zawiodła precyzja ostatnich podań, albo skuteczność wykończenia dobrze zorganizowanych akcji. 

Trudno w tej sytuacji nie wyczuwać pewnego niedosytu w wypowiedzi trenera Marką Żołędzia: - Chcieliśmy ten mecz wygrać i to było widać. Zaangażowania moim zawodnikom nie można odmówić. Zawiodła jednak skuteczność. W większości tych niewykorzystanych sytuacji podejmowaliśmy złe decyzje.

Zadowolony z tego rezultatu był natomiast trener Szreniawy Marcin Manelski, który powiedział: - To cenny dla nas punkt zważywszy, że w naszej bramce wystąpił nominalny gracz z pola i uważam, że był on cichym bohaterem tego spotkania.

Teraz maniowian czekają dwa mecze z liderami: Limanovią i Łysicą Bodzentyn, jeżeli odrobią w nich te dwa stracone punkty, poprawią swoją pozycję w tabeli i podbudują się psychicznie.

Lubań Maniowy z determinacja walczy o uratowanie III ligowego bytu, pewnie natomiast do III ligi zmierza Poroniec Poronin. W minionej kolejce poronianie pokonali na wyjeździe czołowy zespół IV ligi Skalnik Kamionka Wielka. Głównym architektem tej wygranej był Rafał Waksmundzki. Prawoskrzydłowy Porońca najpierw po dynamicznej akcji w polu karnym wyłożył piłkę Marcinowi Greli, które to podanie młody napastnik zamienił na wyrównującego gola. Bo trzeba powiedzieć, że Skalnik objął w tym meczu prowadzenie. Marcin Grela zdobył gola jak doświadczony piłkarz uderzając piłkę z woleja i pakując ją praktycznie w okienko bramki. Chwilę po tej bramce Waksmundzki już sam wpakował futbolówkę do siatki obok próbującego ratować sytuację bramkarza gospodarzy. Kolejne bramki Waksmundzki zdobył po przerwie w odstępie dwu minut finalizując akcje zespołu i precyzyjne podania kolegów. Trzeba przyznać, że Rafał Waksmundzki od pewnego czasu „złapał” dobrą formę, bo prawie w każdym meczu strzela bramki i asystuje przy ich zdobywaniu. Zdaje się, że wreszcie spłaca dług zaufania, jakim obdarzyli go szefowie, Porońca i trener Tomasz Rogala ściągając go z GKS Tychy. Wprawdzie Waksmundzki skromnie mówi, że zdobywa gole, na które pracuje cały zespół, ale chyba to typowa w takich przypadkach kurtuazja. Co oczywiście dobrze świadczy o zawodniku.

Bez euforii, ale z satysfakcją przyjął wynik trener, Porońca Tomasz Rogala: - Cieszą dwie rzeczy w tym meczu wygrana z rywalem, który na swoim boisku punktów nie traci i okoliczności wygranej. Pierwszy raz w tej rundzie byliśmy w sytuacji, gdy rywal otworzył wynik. Można było mieć obawy jak zareaguje zespół. Zareagował prawidłowo, bo gospodarze tylko cztery minuty ciszyli się z prowadzenia. Po zmianie stron zgodnie z naszymi założeniami strzeliliśmy kolejne gole, co pozwoliło nam kontrolować spotkanie. Wprawdzie tych bramek mogło być więcej, ale nie ma, co wybrzydzać, cieszę się, że realizujemy nasz plan zdobywania maksimum punktów w każdym meczu. Nie zawsze się to udaje, ale w piłce nożnej rzadko komukolwiek wszystko wychodzi w stu procentach.

Inny nasz IV ligowiec Watra Białka Tatrzańska w minionym tygodniu wzbogaciła się aż o pięć punktów za dwa mecze. To pewien paradoks, bo tak naprawdę w dwu meczach 5 oczek nie można zdobyć, ale Watra ostatni mecz z Nową Jastrząbka wygrała 5-1 a za poprzedni zremisowany z Olimpią Wojnicz otrzymała walkowera, zatem dodatkowe dwa punkty.

- Powiem szczerze, że nie wpadliśmy w euforię z powodu przyznania nam walkowera z Olimpią - mówi trener Watry Stanisław Strama. - Wprawdzie byliśmy w tamtym meczu lepsi i powinniśmy mimo gry w dziesiątkę tamto spotkanie wygrać na boisku, ale walkower był dla nas zaskoczeniem i wcale nieoczekiwanym rozstrzygnięciem. O ile wiem gospodarze nie wprowadzili w miejsce młodzieżowca, gracza tej samej kategorii i zabrakło w ostatnich 20 minutach wystarczającej liczby takich graczy w ich drużynie jak obliguje regulamin. To była zwyczajna pomyłka, jakie się czasami zdarzają, czego doświadczyliśmy onegdaj sami a wtedy to skutkowało nawet degradacją do niższej ligi. Takie sytuacje bolą i rozumiem naszych przeciwników. Jeżeli chodzi o mecz z Nową Jastrząbka, to muszę pochwalić cały nasz zespół za konsekwencję w realizacji założonego planu gry. W tym spotkaniu kontrolowaliśmy jego przebieg od pierwszej do ostatniej minuty, nie było typowych dla nas przestojów i braku koncentracji. Wykazaliśmy też przyzwoitą skuteczność, co zaowocowało wysokim prowadzeniem 5-0. Teraz przed kolejnym meczem ligowym w czwartek zagramy mecz pucharowy z Szaflarami. Może nie jest to specjalnie szczęśliwy termin, bo nie obawiam się o regenerację sił tylko odpukać w niemalowane o ewentualne kontuzje.

Kolejne ligowe spotkanie białczanie zagrają na wyjeździe z KS Zakopane. Obie drużyny jak dotychczas uzbierały po 20 punktów. Zakopiańczycy mogli tych punktów mieć po XII kolejce więcej, ale nie udało im się ich wywalczyć w Woli Rzędzińskiej. A szczęście było blisko. Do przerwy podopieczni trenera Mariana Tajdusia prowadzili 2-1 a do 80 minuty remisowali 3-3. Niestety nie dość, że do Woli Rzędzińskiej nie pojechali Stępień i Kłosowski, to na dodatek w końcówce spotkania w szeregach defensywy KS Zakopane zabrakło obu stoperów: Rafała Drobnego (odnowiła się mu kontuzja) i Krzysztofa Pękali (został ukarany czerwoną kartką). To spowodowało, że gospodarze w ciągu 10 ostatnich minut zdobyli aż trzy goli i wygrali odbierając naszej drużynie fotel wicelidera.

Jedno zwycięstwo i dwa remisy wywalczyli w minionej serii spotkań nasi piąto ligowy. Wygrał 1-0 Jordan Jordanów z Łososiem Łososina Dolna, zremisowały natomiast Szaflary u siebie z Korzenną 2-2 i Podhale Nowy Targ z Victorią w Witowicach 1-1. Dla piłkarzy Jordana wygrana z wiceliderem Łososiem to pierwsze zwycięstwo z tą drużyną w lidze. Jeszcze raz okazało się, że Jordan w tym sezonie gra w kratkę. Podopiecznym trenera Jakuba Jeziorskiego zdarzają się bardzo udane mecze jak ten z Łososiem, ale też nie ustrzegli się wpadek. Co ciekawe Łosoś mając dodatni bilans w spotkaniach z Jordanem przyjechał do Jordanowa z założeniem wywiezienia chyba tylko jednego punktu, bo tak zostali ustawieni na boisku piłkarze z Łososiny Dolnej.

- Trochę mnie to ustawienie piłkarzy drużyny gości zdziwiło - mówi trener Jordana Jakub Jeziorski. - widać było, że nie zamierzają grać otwartej piłki tylko liczyli na kontry. My też nie zamierzaliśmy prowadzić frontalnego ataku, zatem gra toczyła się głownie w środkowej strefie boiska. Było jasne, że kto opanuje środek ten wygra. Byliśmy w tym sektorze lepsi i dlatego udawało się nam, co rusz tworzyć sytuacje bramkowe. Niestety z pięciu tzw. „setek” wykorzystaliśmy tylko jedną. Zwycięska dla nas bramka wprawdzie padła w 80 minucie, ale goście chyba zmęczeni walką w środku pola nie byli już w stanie na nią odpowiedzieć. Mówiąc szczerze goście tylko raz mieli szansę na zdobycie gola, gdy Faron w olbrzymim zamieszaniu pod naszą bramką kopnął piłkę czubkiem buta i ta ocierając się o zewnętrzną stroną słupka wyszła poza bramkę. My takich a nawet lepszych okazji mieliśmy znacznie więcej i dlatego uważam nasze zwycięstwo za absolutnie zasłużone. Cieszy, że zostało odniesione w meczu z wymagającym rywalem i po dwu z rzędu przegranych.

Dwa remisy naszych piąto ligowców mają zupełnie inne znaczenie. Szaflary osiągnęły ten rezultat u siebie ULKS Korzenną zespołem niżej notowanym w tabeli i z tego punktu widzenia ten remis jest stratą przez nasz zespół punktów. Z kolei Podhale po serii niepowodzeń wprawdzie wywalczyło tylko jedno oczko, ale na wyjeździe z zespołem lokującym się w tabeli wyżej od nowotarżan i ten wynik jest dobrym dla naszej drużyny, a może to zapowiada lepszą końcówkę ligi dla nowotarskiej drużyny. Czego oczywiście życzymy wszystkim podhalańskim klubom piłkarskim.

Tekst Ryb

 

Komentarze







Tabela - Klasa A

Lp Drużyna Mecze Punkty
1. Lubań Maniowy - Zapora Kluszkowce II 8 24
2. Orawa Jabłonka 7 19
3. Bór Dębno 8 18
4. AP Wisła Czarny Dunajec 8 15
5. Przełęcz Łopuszna 8 14
6. Czarni Czarny Dunajec 8 10
7. Wierchy Lasek 8 10
8. Zakopane 8 10
9. Skalni Zaskale 8 9
10. Granit Czarna Góra 8 8
11. GKS Łapsze Niżne 8 7
12. Dunajec Ostrowsko 8 6
13. Lokomotiv Chabówka 7 5
14. Jarmuta Szczawnica 8 4
zobacz wszystkie tabele

Terminarz

zobacz więcej
reklama