– Od początku biegamy, nie odpuszczamy w obronie – tłumaczył przed pierwszym gwizdkiem. – Musimy zastawiać. Widzę pięć osób rzucających się, gdy piłka jest na parkiecie. Nikt nie stoi. Wyławiamy ją.
Z wykonaniem tego wszystkiego nie było najlepiej w pierwszej kwarcie. Były momenty, po których trener krzyczał „brawo”, ale tych słabszych było znacznie więcej. – Kinga nie może ciągle kozłować, bo się zagotowała. Ona klepie, klepie, a reszta soi. Ktoś musi do niej wyjść. Musicie się ruszać, by piłkę przechwycić – to uwagi trenera w kolejnej przerwie na żądanie.
Dziewczyny wysłuchały potakiwały głową i…w drugiej ćwiartce zagrały zdecydowanie lepiej. Przegrały ją różnica tylko czterech „oczek”, ale pokazały też góralski charakter. Walczyły – jak trener wymagał - o każdą piłkę w parterze.
- Piłka musi być chroniona, a w obronie pracujemy nisko na ugiętych nogach. Nie ważny jest wynik. W tym roku mamy nauczyć się mijania pod kosz i tego od was żądam – mówił szkoleniowiec przed trzecią kwartą, która okazała się najlepsza w wykonaniu miejscowych. Grały świetnie w obronie, zagęszczały pole trzech sekund. Udało się kilka przechwytów i o dziwo ta część spotkania zakończyła się 4-punktową wygraną góralek.
W ostatniej ćwiartce trener dał pograć wszystkim zawodniczkom, które warunkami fizycznymi znacznie odbiegały od rywalek. Te niemiłosiernie je punktowały.
Osobny rozdział to sędziowanie. Arbitrzy kompletnie nie czuli gry. Puszczali faule, noszone piłki, kozły, kroki. Używali gwizdka tylko wtedy, gdy…piłka opuszczała plac gry. - Oni egzamin zdawali? – zapytał mnie jeden z kibiców. – Jeśli tak, to komisja była ślepa, albo…- sam sobie odpowiedział. W pewnym momencie nawet trener gości nie wytrzymał. – Panowie! Przepisy się rok temu zmieniły – wykrzyknął. Byli chyba głusi, bo kompletnie nie zareagowali na tą uwagę.
- Wynik odzwierciedla przewagę przeciwnika – mówi Mirosław Ćwikiel. – Ustępowaliśmy mu na desce, w technice i przede wszystkim w sile. Zebraliśmy mało piłek, a dwie zawodniczki przeciwnika, przewyższające nas wzrostem, zbierały każdą piłkę ze swojej tablicy i wyprowadzały szybki kontratak. Górą były również na naszej desce, ponawiając akcje rzutowe, które przynosiły im punktowe zdobycze. Gdybyśmy odcieni ich od pierwszego podania, to wtedy uruchomilibyśmy kontrę. Niestety nie udało się. Trudno dziewczynom zarzucić brak walki. W ataku graliśmy słabo. Nie chodzi już o niecelne rzuty, ale organizacje gry. Zdecydowanie odbiegała od tego, czego oczekiwałem od dziewcząt. Powinniśmy zagrać lepiej, biorąc nawet pod uwagę to, że przeciwnik był straszy i mocniejszy fizycznie, i uniemożliwiał nam rozegranie ataku pozycyjnego. Na wyróżnienie zasługuje Piędel, która starała się prowadzić grę. Grała cały czas na koźle, bo jej to dobrze wychodziło. Na razie tylko ona jest w stanie tak kozłować piłkę, że nie mam obaw, że ją stracimy.
Gorce Steskal Nowy Targ – Żak Nowy Sącz 41:73 (12:25, 9:13, 18:14, 2:21)
Gorce Steskal: D. Cyrwus 8, Jachna 4, Piędel 11, Długopolska 3, Przybyło, Rokiciak 7, S. Cyrwus, Pytelewska, Jachymiak 6, Wolska 2, Rychlak. Trener Mirosław Ćwikiel.
Stefan Leśniowski