17.11.2008 | Czytano: 1514

Świetny start Błażusiaka

Niemal 10 tysięcy widzów obserwowało pierwsze w sezonie zawody halowego Pucharu Świata w motocyklowym enduro - pierwszej eliminacji halowych mistrzostw świata. W Barcelonie bezkonkurencyjny był Hiszpan Ivan Cervantes, a drugie miejsce zajął nowotarżanin - Tadeusz Błażusiak, który wyprzedził Fina Mikę Aholę. Polak broni tytułu wicemistrzowskiego zdobytego przed rokiem.

Obsada zawodów była niezwykle mocna, na starcie pojawiło się sześciu mistrzów świata, w tym takie sławy jak Hiszpan Ivan Cervantes czy Fin Mika Ahola. Ogółem wystartowało 40 motocyklistów. Błażusiak bez problemu zakwalifikował się do trzech wyścigów finałowych, w których wystartowało 14 najlepszych.

W pierwszym wyścigu Polak prowadził do ostatniego okrążenia. Trzy zakręty przed końcem popełnił błąd i został wyprzedzony przez Cervantesa. Drugi wyścig był popisem Włocha Alesandro Belomettiego, który pewnie wygrał, wyprzedzając Błażusiaka i Cervantesa.
Przed trzecim wyścigiem wiadomo było, że na zwycięstwo szansę mają tylko Cervantes (25 pkt) i Błażusiak (24 pkt). Polak po starcie wskoczył na drugą pozycję za Belomettiego. Ten jednak pechowo upadł na pierwszej hopce i zatarasował Polakowi drogę. Motocykl Tadka zaklinował się z maszyną Włocha i obaj zawodnicy spadli na ostatnie miejsca. Błażusiak rozpoczął szaloną pogoń i zdołał się przebić na czwarte miejsce. Wygrał Cervantes, rodowity Katalończyk, ku radości wypełnionej po brzegi hali. - Wygrać w Barcelonie, w pobliżu mojego domu, na oczach mojej rodziny i przyjaciół, to ogromna ogromną radość – cytują wypowiedź triumfatora hiszpańskie media. Drugie miejsce zajął Błażusiak. W Barcelonie wystartował także drugi Polak - Bartek Obłucki - który uplasował się na ósmej pozycji.

- Jestem bardzo zadowolony z drugiego miejsca, które jest idealną pozycją wyjściową do następnych rund – twierdzi Tadeusz Błażusiak. – W ubiegłym roku byłem szybki, ale popełniłem sporo błędów. Teraz wiedziałem na co mnie stać. Głupich błędów nie popełniałem, ale… Skuteczność startu nie tylko ode mnie zależy, ale także od rywali. Ich błąd może ciebie dużo kosztować. Po dwóch dobrych stratach, w trzecim właśnie mnie to dotknęło. Upadł przede mną zawodnik i przez niego straciłem 10 sekund. Chciałem rozpocząć mistrzostwa w pierwszej trójce i się udało. Trasa świetna, nie było na niej żadnych utrudnień, stąd też była bardzo szybka. Aby odnieść sukces trzeba było utrzymać właściwy rytm jazdy.

Wkrótce mistrzostwa Ameryki w Las Vegas, trzymamy kciuki za Tadka.
Wyniki po pierwszej rundzie Indoor Enduro: 1. Ivan Cervantes (Hiszpania; KTM) - 40 pkt. 2. Tadeusz Błażusiak (Polska; KTM) – 32, 3. Mika Ahola (Finlandia; Honda) – 25, 4. Xavier Galindo (Hiszpania; KTM) - 22, 5. Thomas Oldrati (Włochy; KTM) - 19.


Kilka dni wcześniej Tadeusz Błażusiak startował na włoskiej ziemi. Na starcie w Mediolanie stanęło trzydziestu motocyklistów, sama europejska czołówka w ekstremalnym enduro. Na starcie pojawił się też, co było sporą sensacją, 7-krotny mistrz świata w trialu Brytyjczyk Doug Lampkin, z którym Błażusiak rywalizował w mistrzostwach świata w tejże dyscyplinie. Okazało się, że po sukcesach Polaka, który w zeszłym roku porzucił trial na rzecz enduro, także inne firmy motocyklowe postanowiły wykorzystać w enduro czołowych zawodników trialowych. Na starcie zjawił się również Francuz Jerome Bethune - także zawodnik z trialowego „cyrku”.

Błażusiak jak burza przeszedł przez kwalifikacje i bez problemu zakwalifikował się do finału zawodów, wygrywając bieg eliminacyjny. Okazało się, że Lampkin i Bethune nie poszli w ślady Polaka. Obu zawodnikom nie udało się nawet wejść do finału. Nie wystarczą umiejętności trialowe. Trzeba mieć jeszcze szybkość!

Polak jeżdżący w barwach KTM wystąpił w finale i miał świetny start. Jechał na drugiej pozycji. Pod koniec pierwszego okrążenia doszło jednak do pechowe zdarzenia. Na którejś z muld przesunął się transponder, który służy do elektronicznego pomiaru czasu. Urządzenie, które montuje się na przednim teleskopie, przesunęło się tak, iż zaczęło blokować kierownicę przy skręcie w prawo o 60 procent. Błażusiak próbował zmienić położenie transpondera, jednak bezskutecznie i znowu dostarczył nam dreszczyku emocji. Pech przylgnął do niego? Mistrz jednak nie spanikował i z takim problemem sobie poradził. Skupił się na tym, by w ogóle dojechać do mety i…dojechał. Niewiele zabrakło mu, by stanął na „pudle”. Ostatecznie jako czwarty przeciął linie mety. Wygrał Francuz Antoine Meo, przed Hiszpanem Ivanem Cervantesem i Finem Simo Kirrsi.

- Nie mogłem nic zrobić - powiedział Tadeusz Błażusiak. - Transponder pechowo się zaklinował. Skręcanie w prawą stronę było koszmarem, motocykl fatalnie się prowadził. Do tego trasa była szybka, pełna hopek, bardziej crossowa niż trialowa. W takiej sytuacji mogłem się skupić tylko na tym, by dojechać do mety. Po kontuzji twarzy nie ma już śladu. Jestem optymista przed kolejnymi startami.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama