03.06.2012 | Czytano: 1764

V liga: Poroniec od soboty w IV lidze(+zdjęcia)

AKTUALIZACJA: Zwycięstwo w meczu z Korzenną miało dać Porońcowi awans do IV ligi. I to spotkanie poronienie wygrali bardzo wysoko 6-0 z tym, że awans mogli świętować już w sobotę, bowiem rywal Porońca do IV ligi Łosoś Łososina Dolna niespodziewanie uległ Ujanowicom 3-5.

Przed tą serią spotkań poronianie mieli 7 punktów przewagi nad Łososiem i była teoretyczna możliwość wyprzedzenia naszej drużyny przez zespół z limanowskiego podokręgu. Ponieważ jednak Łosoś przegrał to piłkarze Porońca mogli pozwolić sobie już na swobodne granie i awans „przyklepali” w ładnym stylu za co należą się im duże brawa. Uszczęśliwiony prezes Porońca Józef Pawlikowski gratulując swoim zawodnikom zobowiązał ich jednak do gry o zwycięstwa w każdym z pozostałych w tym sezonie spotkań ligowych, ale także wyznaczył cel, jakim ma być walka o cenione na Podhalu zwycięstwo w finale Pucharu Polski na szczeblu PPPN. Sam mecz Porońca z Korzenną był jednostronnym widowiskiem. Gospodarze atakowali nieustanie, ale w pierwszym kwadransie nie stworzyli klarownej sytuacji bramkowej. Dopiero w 17 minucie długim dokładnym podaniem, do Marcina Greli popisał się Babik. Młody napastnik Porońca wyszedł na czystą pozycję i po dojściu do piłki skierował futbolówkę w kierunku bramki obok wychodzącego bramkarza Korzennej. Piłka zatrzymała się w siatce w dalszym rogu bramki. Podobnym podaniem do Papieża popisał się zdobywca inaugurującego gola. Partner M. Greli z ataku Maciej Papież uderzał z niemal tego samego miejsca, co jego kolega, ale strzelił w krótki róg tam gdzie stał bramkarz Korzennej. Niestety dla zespołu z Korzennej golkiper gości popełnił pierwszy, ale nie ostatni błąd w tym meczu i przepuścił ten strzał miedzy nogami do siatki. Ataki gospodarzy nie ustawały i w 36 minucie w znakomitej sytuacji po akcji prawie całego zespołu Porońca znalazł się Cudzich. Miał przed sobą tylko bramkarza, ale czy to nieczysto uderzył piłkę czy też nazbyt lekko, fakt, że właściwie podał piłkę Gurbowiczowi do rąk. W 40 minucie gospodarze zdobyli kolejnego gola i była to najładniejsza bramka w całym spotkaniu. Papież zasygnalizował Drągowi wyjście na pozycję. Ten ze środka pola zagrał futbolówkę tak, że spadła przed Papieżem znajdującym się już w tym momencie tylko przed bramkarzem. Napastnik Porońca z dużym spokojem przelobował bezradnego golkipera Korzennej. W 45 minucie po akcji prawą stroną Szczypciak dośrodkowywał z pod narożnej chorągiewki. Gurbowicz próbując przechwycić to podanie interweniował w taki oto sposób, że sam wrzucił sobie piłkę do siatki. Bramkarz Korzennej nie popisał się też przy piątym golu zdobytym przez gospodarzy. Właściwie czekał, kiedy do wysoko zagranej piłki ktoś wyskoczy. Zrobił to Maciej Papież a bramkarz Korzennej stał na linii jak zaczarowany. Festiwal bramek zakończył Chrobak, który cenie trafił z 12 metrów, ale w sytuacji, gdy obrońcy drużyny przyjezdnej zupełnie nie reagowali. Wynik 6-0 to była najniższy wymiar kary, jaki spotkał drużynę gości za postawę w tym spotkaniu. Gdyby jednak poronianom przyszło grać o stawkę to zachowanie niektórych zawodników w sytuacjach podbramkowych, z których powinny zdobyć gole pozostawiało wiele do życzenia. Powinni nawet wstydzić się swych zagrań. Zwycięstwo i awans Poroniec zdobył absolutnie zasłużenie. Zatem zawodnicy, trener oraz działacze mogli cieszyć się z tego sukcesu. Przygotowany na tę okazję szampan lał się strumieniami. Były podziękowania dla piłkarzy i trenera od prezesa Józefa Pawlikowskiego. Piłkarze podrzucając w górę trenera i kierownika drużyny Jakuba Pawlikowskiego (syna prezesa) też w ten naturalny sposób wyrazili swoją wdzięczność najważniejszym ludziom w sekcji piłki nożnej Porońca.

 

Po meczu trener Tomasz Rogala powiedział: - Cóż nasi rywale już w sobotę sprawili nam prezent przegrywając z Ujanowicami, ale ja i tak byłem dziwnie spokojny o wynik konfrontacji z Korzenną. Znam swój zespół i wiedziałem, ze piłkarsko jesteśmy lepsi. Oczywiście w sytuacji, gdy awans mieliśmy już pewny nasi piłkarze też grali swobodniej, cieszyli się grą i zagrali dobre spotkanie. Ponieważ awans był już pewny w bramce zagrał Nykaza i ten młody chłopak będzie bronił już do końca rozgrywek ligowych. Broniąc w dwu trzech sytuacjach pokazał się z jak najlepszej strony i wierzę, że będzie czynił systematyczne postępy. Przed nami jeszcze jednak mecze pucharowe. Ten z Podhalem w Nowym Targu zagramy 13 czerwca a w razie wygranej chcielibyśmy półfinał rozegrać 16 czerwca. Wyznaczenie jednak finału na 7 lipca w okresie roztrenowania uważam za nieporozumienie. To brak profesjonalizmu i wyobraźni ze strony działaczy PPPN.

 

Poroniec Poronin – LKS Korzenna 6-0 (4-0)
1-0 M. Grela 17,
2-0 Papież 20,
3-0 Papież 40,
4-0 samobójcza Gurbowicz,
5-0 Papież 65
6-0 Chrobak 67.

Sędziował: Konrad Kolak ze Starego Sącza.
Widzów 150.

Poroniec: Nykaza – Cudzich, Babik, Potoczak, D. Grela, Szczypciak (70 Stasik), Chrobak, Drąg (60 Połomski), Zasadni, Papież (77 Czerwiec, M. Grela (50 Ustupski).
Korzenna: Gurbowicz – Krok, J. Kantor, M. Kantor, Stawski, Radzik, Olejnik, Gwiżdż, Mokrzycki (89 Marek Olszewski), Michał Olszewski, Szczerba.


KS Zakopane – Olimpia Pisarzowa 3-3 (2-1)
0-1 Tumidaj 31 karny,
1-1 Pękala 37,
2-1 Pękala 45,
3-1 Kłosowski 50,
3-2 Sułkowski 53,
3-3 Sejmiej 74.

Sędziował Piotr Firlit z Gorlic.
Widzów 120.

Zakopane: Kożuch – Stanek, Frasunek, Pękala, Babicz, Walcza-Wójciak, Leniewicz, Stępień, Król, Wesołowski, Kłosowski.
Olimpia: Wygaś – Sejmiej, Schreiner, Dudek, Tumidaj (85 Kurzeja), Mąka, Ryś, Sułkowski, Pietrzak (77 Reczek), Tochna (67 Nawalaniec), Kubicki.

Po serii 12 z rzędu zwycięstw na wiosnę piłkarze KS Zakopane okazuje się, że jednak w 13 pechowej serii spotkań zremisowali 3-3 z broniącą się przed spadkiem Olimpią Pisarzowa. Ten remis zapewne jest pewnego rodzaju niespodzianką, ale gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że walcząca o każdy punkt drużyna gości na to jedno oczko choćby za determinację i zaangażowanie w pełni zasłużyła. Nie byłoby jednak tego remisu gdyby piłkarze KS Zakopane trafili do siatki w sytuacjach, w których zazwyczaj zdobywają gole, oraz gdyby ich bramkarz i obrońcy nie popełnili jednak rażących błędów. Początek spotkania należał do Zakopanego aktualnych już mistrzów nowosądeckiej V ligi. Najpierw Kłosowski po ograniu obrońcy strzelał w krótki róg, ale bramkarz Olimpii nie dał się zaskoczyć. Z takiej samej a może nawet lepszej pozycji strzelał też Wesołowski i golkiper z Pisarzowej też stanął na wysokości zadania. Niemal z tego samego miejsca ładnie na bramkę gości główkował ponownie Wesołowski, ale Wygaś kolejny raz wykazał się klasą i sparował ten strzał na róg. Bramka dla gospodarzy wisiała w powietrzu, tymczasem w 31 minucie sędzia Firlit dopatrzył się nieprzepisowego zagrania Frasunka w polu karnym i podyktował „jedenastkę”. Stoper gospodarzy długo nie mógł pogodzić się z decyzją arbitra. Rzut karny wykonywał Tumidaj. Mimo, iż Kożuch wyczuł intencje strzelca przepuścił strzał do siatki. Riposta zakopiańczyków była bardzo szybka. Po zagraniu z rzutu rożnego pięknego gola strzałem z głowy w krótki róg zdobył Pękala. Gdy na zakończenie pierwszej odsłony spotkania Pękala w podobny, ale jeszcze bardziej efektowny sposób wyprowadził swój zespół na prowadzenie wydawało się, że mecz potoczy się już utartym torem, czyli pod dyktando Zakopanego. Uzasadnienie takiego scenariusza znalazło potwierdzenie w 50 minucie, kiedy to po crossowym zagraniu Babicza do Klimka Walczaka-Wójciaka ten posłał piłkę pod bramkę a tam Kłosowski swobodnie uprzedził obrońcę i z bliska wpakował piłkę do bramki. To był gol, który powinien pogrążyć piłkarzy Olimpii, jednak tak się nie stało, bowiem w 53 minucie poważny błąd popełnił Kożuch. Po strzale Tumidaja z rzutu wolnego bramkarz Zakopanego wypuścił piłkę z rąk dopadł do niej Sułkowski i zdobył kontaktowego gola dla swojej drużyny. Goście zwietrzyli swoją szansę i zaatakowali odważniej. W 74 minucie, gdy mocno przycisnęli gospodarzy pod bramką Kożucha powstało spore zamieszanie, obrońcy gospodarzy nie potrafili wyekspediować piłki poza pole kare zatem z takiej okazji skorzystał Sejmiej i wpakował piłkę w okienko bramki gospodarzy. Czasu na zdobycie zwycięskiego gola obie drużyny miały jeszcze sporo, ale żadnej już ta sztuka się nie udała, chociaż gospodarze byli blisko wywalczenia kolejnego zwycięstwa. Musieli jednak zadowolić się remisem, co jednak i tak przedłuża ich serię 13 spotkań bez porażki.

Po meczu trener Bartłomiej Walczak powiedział: - Mimo remisu nie jestem rozczarowany ani wynikiem ani postawą drużyny. Kiedyś taki mecz musiał przyjść, że nie wygramy, ale ponieważ stało się to, gdy już zdobyliśmy mistrzostwo V ligi oraz awans to nie ma, co wybrzydzać. Życzyłbym sobie i innym tak udanej serii 13 spotkań bez przegranej w tym aż 12 z rzędu zwycięstw. Kto by się przed rundą rewanżową spodziewał takiego rozwoju wydarzeń chyba tylko najbardziej niepoprawni optymiści. Dzisiejszy remis jest w pewnej mierze zasługą grającej z determinacją drużyny gości, ale także niewykorzystania przez nas sporej ilości wypracowanych sobie sytuacji bramkowych. Nawet w doliczonym czasie gry mogliśmy zdobyć jeszcze dwa gole, ale się nie udało. Nie mam pretensji do chłopaków, bo grali ambitnie z chęcią wygrania i chyba tym razem zabrakło im po prostu piłkarskiego fartu.


W pozostałych meczach naszych drużyn:
Jordan Jordanów – Kobylanka 1:0 (0:0)
Bramka: Sochacki 65

Poprad Rytro – LKS Szaflary 1:3 (0:1)
Bramki: Długosz - Hajnos 22, D. Mrugała 64, P. Kamiński 84.
Szaflary: Szczepaniec – S. Baboń, Rusnak, Hajnos, Czernik (75 Cisoń),  Gałdyn, P. Kamiński, Jarząbek, Modła, D. Baboń, D. Mrugała.


ZALEGŁE SPOTKANIE:
Piłkarze KS Zakopane po wygraniu zaległego spotkania z Kobylanką zostali mistrzami klasy okręgowej OZPN Nowy Sącz (najwyższej, jaką prowadzi Okręg). Awans do IV ligi zakopiańczycy zapewnili sobie już przed tygodniem po zwycięskim spotkaniu 3-0 z Dobrzanką w Dobrej teraz przyszła kolej na mistrzowski tytuł. Oczywiście zajęcie pierwszego miejsca przez KS Zakopane w nowosądeckiej V lidzie nie jest jakąś niespodzianką (byli wszak mistrzami jesieni), ale styl, w jakim ten tytuł został wywalczony budzi uznanie i szacunek. Zakopiańczycy wszak zostali mistrzami na trzy kolejki przed zakończeniem rozgrywek a na dodatek było to ich 12 z rzędu zwycięstwo w rozgrywkach V ligi. Wygrali wszystkie mecze na wiosnę.

Wczesne osiągnięcia założonego celu nie zawsze pozytywnie wpływają na postawę zawodników, na ich determinację i poświęcenie, zatem i mecz w Zakopanem niespodziewanie rozpoczął się od ataku drużyny przyjezdnej. Kobylanka mając w pamięci zwycięstwo z zakopiańczykami u siebie na jesieni przystąpiła do spotkania bez respektu dla lidera. Bogusz i spółka stworzyli na początku spotkania dwie sytuacje, które mogły zakończyć się zdobyciem goli, a na gospodarzy powinny podziałać w sposób otrzeźwiający. Nie podziałały, bo w 8 minucie po błędzie bramkarza i obrońców Zakopanego Kotowicz z bliska wepchnął piłkę do siatki. Ale to był już zwroty moment w tym spotkaniu. Gospodarze natychmiast zaatakowali i w 12 minucie wywalczyli rzut rożny. Po jego rozegraniu Stępień efektowną główką doprowadził do wyrównania. Podanie Leniewicza z rogu było precyzyjne, wywiedzenie w pole obrony Kobylanki mistrzowskie a wejście Stępnia i jego uderzenie piłki głową wręcz kapitalne. Rozpędzeni gospodarze nadal atakowali i naciskając siali popłoch w szeregach rywali. W 17 minucie nieporozumienie Wojny ze swoim bramkarzem bezlitośnie wykorzystał Klimek Walczak-Wójciak pakując piłkę do pustej bramki. Konsekwencją coraz większej przewagi zakopiańczyków był trzeci gol zdobyty przez Kłosowskiego. Po dośrodkowaniu Walczaka-Wójciak wzdłuż bramki najpierw nieprecyzyjnie futbolówkę uderzył Wesołowski, do piłki w zamieszaniu podbramkowym doszedł jednak Kłosowski i posłał ją do siatki. W 39 minucie rzut z rogu wykonywał Babicz. Jego dośrodkowanie wybili obrońcy Kobylanki, ale tak niefortunnie, że ta ponownie trafiła do Babicza. Drugie podanie zakopiańskiego obrońcy na dalszy słupek do Wesołowskiego było już tak dokładne, że temu nie pozostawało nic innego jak tylko dopełnić formalności. Wcześniej jednak Kłosowski mógł zdobyć efektownego gola po chyba najładniejszej akcji meczu. Zakopiańczycy wyprowadzili wzorcową kontrę złożoną z trzech szybkich podań i po finalnym zagraniu Wesołowskiego Kłosowski uderzał piłkę głową z czystej pozycji. Posłał futbolówkę ponad bramką. Zanosiło się na pogrom drużyny gości tym bardziej, że potężna bomba Stanka tylko ześliznęła się po poprzeczce. Po zmianie stron zakopiańczycy nie pozwolili już gościom na rozwinięcie skrzydeł. Zaczęli grać efektowną kombinacyjną piłkę i kwestią czasu pozostawało, kiedy strzelą kolejnego gola. Stało się to w 50 minucie, gdy po kolejnej szybkiej kontrze Wesołowski z około 16 metrów przymierzył w dalszy róg bramki Kobylanki i piłka zatrzymała się w siatce. Uspokojeni i chyba zdekoncentrowani gospodarze pozwolili na akcję piłkarzom Kobylanki i w konsekwencji po precyzyjnym strzale Woźniaka goście zdobyli drugiego gola. Na nic więcej nie było ich już stać natomiast gospodarze grając momentami z wielkim polotem mogli kilkakrotnie podwyższyć rezultat. Dlaczego tak się nie stało to trochę ich tajemnica a właściwie efekt ich nonszalanckiego zachowania się w sytuacjach podbramkowych. W przypadku Bartosza Murzyna (zagrał kilka ostatnich minut po kontuzji), Wesołowskiego, Stępnia i innych nie strzelenie bramki było już sztuką. Ale i tak zakopiańscy piłkarze osiągnęli historyczny sukces fetowany przez grupę najwierniejszych fanów.

Po meczu trener Bartłomiej Walczak powiedział: - Oczywiście cieszę się z wygranej i z wywalczenia mistrzostwa OZPN Nowy Sącz. Nie jest to przecież wydarzenie codzienne w podhalańskiej piłce, bowiem jak mnie pamięć nie zawodzi ostatni raz drużyna z Podhala wygrała nowosądecką klasę okręgową bodaj w 1992 bądź 1993 roku i był to Poroniec w którym ja występowałem, jako zawodnik. Zatem powtórzenie tego sukcesu, jako trener musi być przyjemne. Zdarzały się po tamtym sukcesie Porońca awanse innych podhalańskich zespołów do klas wyższych, ale nie z pierwszej pozycji. Co do samego meczu z Kobylanką to miał on kilka swoich faz, pewną specyfikę. Były momenty pięknej, kombinacyjnej gry okraszone świetnymi zagraniami, ale też były w tym spotkaniu okresy przestojów, kunktatorstwa. Szczególnie początek spotkania był w naszym wykonaniu niezbyt udany. Biorę to jednak na karb pewnego rozluźnienia i braku należytej koncentracji po wywalczeniu awansu. Może nawet dobrze się stało, że to goście pierwsi zdobyli gola, bo ta bramka podziałała na moich zawodników jak zimny prysznic i w dalszej części meczu zagrali tak, aby zwyciężyć bez problemów. Wygraliśmy 5-2 chociaż tych bramek mogliśmy zdobyć znacznie więcej mnie jednak najbardziej cieszą te akcje, z których co prawda nie padły gole, ale były zorganizowane i przeprowadzone wręcz książkowo. Zespoły z wyższej półki by się ich nie powstydziły. Do zakończenia rozgrywek pozostało nam trzy spotkania w każdym zagramy o zwycięstwo.

KS Zakopane – LKS Kobylanka 5-2 (4-1)
0-1 Kotowicz 8
1-1 Stępień 12,
2-1 Walczak-Wójciak 17,
3-1 Kłosowski 27,
4-1 Wesołowski 39,
5-1 Wesołowski 50,
5-2 Woźniak 55.

Sędziował Paweł Folwarski z Rokicin Podhalańskich.
Żółte kartki: Stępień – Wojna, Bogusz Jabełczyk, Cionek.
Czerwona kartka: Jabełczyk 70 za drugą żółtą.
Widzów 150.

Zakopane: Korzuch – Floryn (56 (Król), Pękala, Frasunek, Babicz, Walczak-Wójciak, Leniewicz, Stępień, Stanek ((70 Drabik), Wesołowski (85 Murzyn), Kłosowski (75 Sawina).
Kobylanka: Grądalski – Guter, Żmigrodzki, Jamro, Jabłeczyk, Piecuch, Woźniak, Szura (65 Cionek), Wojna (46 Habiński), Kotowicz, Bogusz.

Ryb

Komentarze







Tabela - V liga

Lp Drużyna Mecze Punkty
1. Tarnovia Tarnów 8 19
2. Dunajec Zakliczyn 8 19
3. KS Biecz 8 17
4. Sokół Słopnice 8 16
5. Okocimski KS Brzesko 8 16
6. Dunajec Nowy Sącz 7 13
7. Sandecja II Nowy Sącz 8 13
8. Metal Tarnów 8 12
9. Kolejarz Stróże 8 11
10. Orzeł Dębno 8 11
11. Zalesianka Zalesie 8 10
12. GKS Drwinia 8 6
13. GLKS Gromnik 8 5
14. Orkan Szczyrzyc 8 5
15. Unia II Tarnów 7 4
16. LKS Szaflary 8 3
zobacz wszystkie tabele

Terminarz

zobacz więcej
reklama