17.04.2009 | Czytano: 2442

Światełko w tunelu

Specjalnie dla sportowegopodhala.pl komentują występ biało-czerwonych nasi najlepsi w historii hokeiści. Na pytania odpowiadaja Mariusz Czerkawski i Henryk Gruth...

Po czwartkowym, przegranym z Włochami meczu (2-4), marzenia o powrocie do elity trzeba odłożyć na następny rok. Czego zabrakło biało-czerwonym, aby osiągnąć sukces? O to zagadnęliśmy po spotkaniu szefa polskiej drużyny Mariusza Czerkawskiego, który chętnie dzieli się z dziennikarzami swoimi przemyśleniami.

- Przede wszystkim włoski zespół przewyższał nas doświadczeniem. Trzeba bowiem pamiętać, że rywal jeszcze przed rokiem grał w elitarnym gronie najlepszych teamów świata. Sądzę, że gdybyśmy rozegrali z nimi 10 spotkań, to może wygralibyśmy dwa. Zupełnie nie wyszła nam druga tercja. Walczyliśmy sercem a nie głowami, stąd nie mogło się to przełożyć na wymierne korzyści. W ostatniej odsłonie wyglądało to już znacznie lepiej, ale szkoda zaprzepaszczonych przez nas sytuacji w początkowej fazie meczu. Gdybyśmy prowadzili różnicą 2-3 goli, to potoczyłoby się to zapewne zupełnie inaczej. Przełomowym momentem było odesłanie w końcówce, na pięciominutową karę, Borzęckiego. Moim zdaniem nasz obrońca zaatakował barkiem a nie łokciem. Jeszcze kilka lat temu arbiter nie zareagowałby na takie zagranie. Teraz zostało zakwalifikowane jako atak na głowę, pojawiła się krew i praktycznie straciliśmy szanse na końcowy sukces. Strata gola była konsekwencją długiego okresu gry w osłabieniu. Ta sytuacja wymusiła na trenerze wycofanie Radziszewskiego do boksu. Po tym taktycznym manewrze straciliśmy wprawdzie trzecią bramkę, ale chłopcy nadal nie odpuszczali i walczyli do końca. I za to im chwała.

- Jak Pan ocenia z perspektywy czasu zatrudnienie Szweda?
- Uważam, że to było właściwe pociągnięcie. Potrzebowaliśmy świeżej krwi, nowego kierunku i to się sprawdziło. Trener musi mieć więcej czasu i wierzę, że w końcu stworzy drużynę, która powalczy o awans. Na razie nasza liga tego nie gwarantuje.

Bardziej optymistycznie patrzy w przyszłość Henryk Gruth, który od lat z powodzeniem szkoli młodzież w Szwajcarii.
- Zaświeciło się maleńkie światełko w tunelu. Reprezentacja zrobiła krok do przodu i szkoda tylko, że nie wytrzymała trudów czterech meczów w ciągu sześciu dni. Mimo wszystko kadrowicze wznieśli się w Toruniu na szczyt swoich możliwości, ale popełnili zbyt wiele błędów wynikających z braku ogrania, by zadowolić licznych sympatyków.

Andrzej Godny, Stefan Leśniowski (Toruń)

Komentarze







reklama