26.05.2012 | Czytano: 980

Królowie i diabły

Los Angeles Kings i New Jersy Devils - to finałowa para Pucharu Stanleya, ufundowanego w 1893 r. przez lorda Stanleya. Puchar ważący 14,5 kg i wysokości 89,5 cm, a do tej pory najczęściej zdobywała go drużyna Canadiens de Montreal. 24 razy. „Królowie” ostatni raz w finale grali w 1993 roku. Ich przeciwnikiem był Montreal Canadiens, który wygrał rywalizację 4:1.

Magiczny kopciuszek stał się „królewiczem”
Hokeiści z Los Angeles dokonali w tym sezonie nie lada sztuki. W tegorocznym play off wygrali wszystkie wyjazdowe spotkania. W hali „Kojotów” w Phoenix odnieśli ósme zwycięstwo. Dokonali tego po dramatycznym boju w dogrywce. To pierwsze mistrzostwo konferencji tej drużyny od 19 lat, czyli do czasów, gdy gwiazdą zespołu był Wayne Gretzky. Pomimo tak długiego oczekiwania na trofeum, kapitan „Królów” Dustin Brown, nawet nie dotknął Clarence S. Campbell Bowl ( ufundowany na cześć prezesa w NHL z latach 1946-47 do 1976-77; trofeum ze srebra, wykonane w 1878 roku), by zgodnie z niepisaną tradycją NHL, nie przynieść pecha. Dał jedynie się sfotografować, stojąc obok pucharu.

Tegoroczny play off jest iście magiczny w wykonaniu „Królów”. Przystępowali do niego w roli „kopciuszka”, w ostatniej chwili zapewniając sobie udział w najważniejszej fazie rozgrywek. Awansowali do play off z ostatniego miejsca w konferencji zachodniej, a potem był szok. W szoku byli kibice i rywale, bo „Królowie” pakowali walizki kolejnym wyżej rozstawionym drużynom. Rozprawili się z numerem „pierwszym”, zwycięzcą Pucharu Prezydenta (klątwa) – Vancouver Canuks, z numerem „dwa” – St. Louis Blues i teraz z numerem „trzy” – Phoenix Coyotes. Tym samym są drugim zespołem po Edmonton Oliers w historii NHL, która rozstawiona z najniższym numerem, dotarła do finału Pucharu Stanleya. Na dodatek, jako pierwszy zespół w historii ligi dokonali tego wygrywając wszystkie wyjazdowe spotkania!. Licząc jeszcze poprzedni sezon, to „Królowie” zwyciężyli w dziesięciu z rzędu spotkaniach, co również jest ligowym rekordem.

Diabelskie rozdania
Prince of Wales Trophy, dla zwycięzcy konferencji wschodniej, przypadło „Diabłom” z New Jersey. To też niespodzianka, bo faworytem był „Strażnicy”. Kluczowy dla losów konfrontacji okazał się piąty mecz w Madison Square Garden, który „Diabły” wygrały 5:3. To był ekscytujący spektakl, gdyż goście już po 10 minutach prowadzili 3:0 i… poczęli bronić wyniku. To się zemściło, bo gospodarze mozolnie odrabiali straty. Na początku drugiej odsłony zniwelowali różnice do jednej bramki, a w pierwszych sekundach trzeciej tercji doprowadzili do wyrównania. Wtedy dopiero przyjezdni wrócili do gry z pierwszych 10 minut i Ryan Carter, nagle z „człowieka od czarnej roboty”, zmienił się w snajpera. Zdobył czwartego gola, wypracowanego przez Ilja Kowalczuka i Briana Gionta. Carter w 72 meczach zdobył zaledwie 4 gole i tyleż samo zaliczył asysty, nagle w play off okazał się jokerem „Diabłów”, zdobył cztery gole. Czwartym otwarł wynik kolejnego spotkania na „własnych śmieciach”. Ten specjalista od bójek. U siebie „Diabły” częściowo powtórzyły wyczyn z piątej potyczki. Również prowadziły 2:0, by …wygrać w dogrywce.

„Diabły” do sukcesu poprowadził 40- letni weteran Martin Brodeur. Jego zespół w poprzednim sezonie został upokorzony, bo po raz pierwszy od 1996 roku nie znalazł się play off! Pojawiły się nawet głosy, że ten świetny golkiper zawiesi łyżwy na kołku i uda się na zasłużoną emeryturę. Padały głosy o przewietrzeniu szatni, gruntownej odbudowie drużyny. Przede wszystkim o jej odmłodzeniu. Dziś Brodeur i jego koledzy triumfują. Nie dość, że wprowadził zespół do finału, to w play off r odzyskał dawny blask. Bronił jak wtedy, gdy trzykrotnie zdobywał Puchar Stanleya. Mało tego, aż 18 lat czekał na skuteczny rewanż z Rangersami, za finał konferencji z pierwszej połowy lat 90. ubiegłego wieku.

- Będąc dzieckiem marzyłem o szansie gry o najcenniejsze trofeum w lidze. Od 1994 roku zdobyłem je trzy razy, ale dzisiejsze zwycięstwo nad Rangers ma szczególny smak. Jest wielkim wydarzeniem, nie tylko dla mnie, ale także dla naszych kibiców – powiedział Martin Brodeur, który od początku kariery związany jest z "Diabłami".

Hokeiści z New Jersey trzykrotnie wywalczyli Puchar Stanleya - w 1995, 2000 i 2003 roku. W 2000 roku w składzie „Diabłów” był Krzysztof Oliwa, który zaliczył mały epizod w barwach nowotarskiego Podhala. W finale zagrają po raz piąty. Nie powiodło im się tylko w 2001 roku w konfrontacji z Colorado Avalanche. Po dziewięciu latach awansowali do finałowej rozgrywki.

Finał konferencji zachodniej
Los Angeles Kings – Phoenix Coyotes 4:1 ( 4:3 D, 4:0, 2:1, 0:2, 4:3 D)
Finał konferencji wschodniej
New Jersey Devils – New York Rangers 4:2 ( 0:3, 3:2, 0:3, 4:1, 5:3, 3:2 D)

Puchar Stanleya Program gier finałowych:
30 maja: New Jersey Devils - Los Angeles Kings
2 czerwca: New Jersey Devils - Los Angeles Kings
4 czerwca: Los Angeles Kings - New Jersey Devils
6 czerwca: Los Angeles Kings - New Jersey Devils
ewentualnie 9 czerwca: New Jersey Devils - Los Angeles Kings
ewentualnie 11 czerwca: Los Angeles Kings - New Jersey Devils
ewentualnie 13 czerwca: New Jersey Devils - Los Angeles Kings

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama