16.04.2009 | Czytano: 1272

Gdzie będzie bronił „Zbora”?

Kto będzie strzegł nowotarskiej bramki w sezonie 2009/10? Tomasz Rajski przed kilkoma dniami związał się kontraktem z sosnowieckim Zagłębiem, a Artur Ziaja spakował sprzęt i wrócił do rodzinnej Krynicy. Pozostał tylko Krzysztof Zborowski. Czy na pewno?

Bramkarz, do tego krajowy, to towar deficytowy na naszym rynku. Nic więc dziwnego, że zainteresowanie Krzysztofem Zborowskim jest ogromne. On sam nie ukrywa, że jeszcze nie jest zdecydowany, gdzie będzie występował. Zakładając czarny scenariusz, to Wojasowi zostałby wtedy tylko najlepszy golkiper ostatnich mistrzostw Polski... oldbojów, dyrektor spółki – Marek Batkiewicz.

Kontrakt z Podhalem wygasł. Nie jestem związany z tym klubem żadną inną umową. Jestem wolnym graczem – mówi Krzysztof Zborowski, który w meczu z Rumunią zadebiutował na mistrzostwach świata. – Po powrocie do Nowego Targu usiądę do rozmów z prezesami i zobaczę jak widzą naszą dalszą współpracę. Karty są w grze. Trzeba jeszcze poczekać na decyzję w jakim klubie zagram.

– Mimo, iż to nie pierwsze twoje mistrzostwa świata, to dopiero tutaj w Toruniu zadebiutowałeś między słupkami. Dużo pracy z Rumunami nie miałeś...
– Rzeczywiście przeciwnik był z dolnej półki i nie zmusił mnie do większego wysiłku. Każdy debiut cieszy, tym bardziej, gdy jest na „zero”.

– Miałeś tremę?
– Byłem lekko zdenerwowany, ale tylko do pierwszej interwencji.

– Masz nadzieję, że dostaniesz kolejną szansę, oczywiście na tym mistrzostwach?
– To zależy od trenera. Jestem gotowy w każdej chwili stanąć w bramce. Jeśli zajdzie taka potrzeba, to będę się starał jak najlepiej wypaść i dołożyć swoją cegiełkę do osiągnięć drużyny.

– Turniej dla was się zakończył?
– Absolutnie nie. Dopóki krążek w grze wszystko może się zdarzyć. Zdajemy sobie sprawę, że znaleźliśmy się w trudnej sytuacji po przegranej z Ukrainą, ale będziemy gryźli lód do ostatniej sekundy tego turnieju.

– Jak z ławki wyglądało spotkanie z Ukrainą?
– Mecz walki, z ogromnym zaangażowaniem z obu stron. Koledzy zostawili serce na lodzie. Rywal zawiesił nam wysoko poprzeczkę, a my byliśmy bliscy jej przeskoczenia. Grał szybkim krążkiem i musieliśmy się sporo najeździć. O sukcesie Ukraińców zadecydowała gra w przewadze i osłabieniach. Na co zwracał uwagę trener przed spotkaniem. Szczęście było przy przeciwniku. Nie mamy się jednak czego wstydzić, pokazaliśmy dobry i ciekawy hokej.

Andrzej Godny i Stefan Leśniowski, Toruń

Komentarze







reklama