06.02.2012 | Czytano: 1479

Błażusiak mistrzem świata!

Tadeusz Błażusiak, jak było do przewidzenia, został halowym mistrzem świata w enduro. To trzeci z rzędu sukces nowotarżanina w tej imprezie. Polak wygrał w tej dyscyplinie wszystko, co było do wygrania i to zarówno na Starym Kontynencie jak i za Oceanem. Niekwestionowany mistrz superenduro.

Błażusiak ostatni krok do trzeciej korony zrobił w Barcelonie, w obecności 9 tysięcy widzów. Oklaskiwali jego wspaniałą jazdę. Sam jednak przyznał, że przed startem miał małą presję. – To było 15 miesięcy ciężkich, żmudnych treningów – powiedział. – Wtedy, kiedy trzeba zrobić ten ostatni kroczek, to zawsze jest presja, jakiś ułamek niepewności. Po wygraniu pierwszego wyścigu zeszła ze mnie odpowiedzialność, poczułem się jakby ubyło mi kilka kilogramów. Do kolejnych startów podszedłem już wyluzowany, z tytułem mistrza świata w garści.

- Tadeusz miał sporą przewagę, ale zawsze decydujące zawody mają specyficzny smaczek – dodaje brat Wojciech, menadżer mistrza świata. – To jest tylko sport, w którym nie zawsze tylko człowiek decyduje. Stąd mała doza niepewności, trochę nerwów przed startem.

Tor był szybki, ale był problem z basenem, z którego wylewała się woda. Akurat na piaszczysty wiraż i po kilku przejazdach było tam prawdziwa błotna sapka. Oprócz tego trasa była łatwa, nie było zbytnio dużo fragmentów do wyprzedzania.

Polak w pierwszym finale dobrze wyszedł z bramki startowej, chociaż nie na pierwszej pozycji. Szybko ją jednak odzyskał. Od połowy okrążenia rywale widzieli już tylko jego plecy. Pruł do mety ile dała mocy stalowa maszyna i gdy biało- czarna chorągiewka mignęła mu przed oczyma, mógł w geście triumfu wznieść ręce do góry. Był już mistrzem świata. Nikt trofeum nie był go w stanie mu już odebrać. Do pięciu z rzędu wygranych Erzbergrodeo, mistrzostwa X - Game, zwycięskiej serii AMA Endurocross w Stanach Zjednoczonych, dorzucił kolejne mistrzostwo. Polak w tych wszystkich zawodach był klasą dla siebie. Konkurenci mogli tylko pomarzyć o wygrywaniu i tylko liczyć na lut szczęścia, na awarię motocykla „Taddy’ego” lub jego upadek. Albo na start z drugiego rzędu, gdy jest tor taki jaki był w stolicy Katalonii.

Drugi finał odbywał się w odwróconej kolejności. Błażusiak, ze względu na wygranie pierwszego finału, musiał wystartować z drugiego rzędu. Było aż osiem bramek startowych. Zmuszony był przebijać się przez całą stawkę uczestników. Radził sobie wyśmienicie. Połykał rywala za rywalem, ale jak się rzekło tor nie był przystosowany do wymijanek, bez odcinków ekstremalnych, na których można byłoby wykazać pełnię umiejętności technicznych. Błażusiak pędził jak szalony, ale zabrakło czasu, by wszystkich wyprzedzić. Minął metę na trzeciej pozycji, dorzucił kolejne punkty do zdobytego mistrzostwa.

W trzecim finale było już wszystko zgodnie z planem. Mistrz wyszedł z bramki startowej jak z katapulty. Szybko uzyskał sporą przewagę nad rywalami i niezagrożony, z 7 – sekundową przewagą minął linię mety.

- Radość ze zwycięstwa była ogromna – mówi Wojciech Błażusiak. – Wyścigi bezbłędne. Nie było żadnej wywrotki. Teraz jedziemy do Anglii. Weźmiemy udział zawodach British Sprint Enduro. To nie będzie start główny, potraktujemy go jako roztrenowanie, po ciężkim sezonie.

W hali St. Jordi Palau nowotarżanin wyprzedził Jonhy Walkera i Alexa Salvini. Polak swoje zwycięstwo zadedykował zmarłemu niedawno Mika Aholi.

Wyniki:
1. Tadeusz Błażusiak (Polska) – 54 pkt.,
2. Jonny Walker (Wielka Brytania) – 39,
3. Alex Salvini (Włochy) – 39.

Klasyfikacja generalna MŚ:
1. Tadeusz Błażusiak - 174,
2. Jonny Walker - 120,
3. Joakim Ljunggren (Szwecja) - 108,
4. Alex Salvini – 94,
5. Ivan Cervantes (Hiszpania) -89,
6. Cristobal Guerrero (Hiszpania) – 88.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama