14.12.2011 | Czytano: 2163

W ślady Błażusiaka

W łódzkiej Atlas Arenie szalał Tadeusz Błażusiak, ale w Endurocrossie startowali jeszcze trzej nowotarżanie. Dwóch z nich stanęło na podium – Michał Pyzowski i Adam Zych, z tym, że nie w profesjonalnych zmaganiach, lecz w klasie amatorskiej.

- Jeszcze nigdy w życiu nie brałem udziału w takiej dekoracji. W górę poleciały konfetti, a medaliści polewali się szampanami – mówi triumfator klasy amator mistrzostw świata, Michał Pyzowski.

Na najniższym stopniu podium stanął Adam Zych. Obaj ścigali się na Husqvarnie 125. Na trasie tasowali się. Raz jeden był blisko złotego medalu, na następnym okrążeniu bliższy triumfu był drugi.

 


Adam Zych wywalczył najniższy stopień na podium

 

- Wyjazd do Łodzi? Od pomysłu do jego realizacji decyzja była błyskawiczna – twierdzi Adam Zych. – Chcieliśmy pokazać się w dyscyplinie, która robi furorę nie tylko w świecie, ale także w naszym kraju. Nie były to pierwsze dla nas zawody. Wcześniej startowaliśmy w krajowych amatorskich imprezach. Trasa była trudna, wymagająca i wąska. Trochę kamieni, przejazdy przez belki, basen, opony, to dla nas nic nowego, bo z tym potykamy się, na co dzień w naszym górskim terenie. Z bramki startowej wyszedłem na trzeciej pozycji, pewnie pokonałem pierwszy piaszczysty zakręt i belkę. Ostre, luźno usypane kamienie również nie sprawiły mi trudności. Kolejny zakręt wziąłem po wewnętrznej i jechałem łokieć w łokieć z liderem. Po skoku byłem już na czele. Na czwartym zakręcie rywal zajechał mi drogę, skrzyżował mi przednie koło i zaliczyłem „glebę”. Spadłem na 5-6 pozycję, ale szybko odrobiłem dystans i powróciłem na czwarte miejsce. Po kolejnych 2-3 przeszkodach przesunąłem się pozycję wyżej. Potem zabrakło mi „poweru”. Byłem zmęczony i dochodząc Michała wpadłem w dziurę, koło się zaklinowało i gdy wyciągnąłem motocykl, Michał odjechał.


Michał Pyzowski triumfator klasy amator mistrzostw świata

 

- Zawody były dla mnie wielką niewiadomą, bo po wypadku i stłuczeniu miednicy, przez miesiąc nie dosiadałem motocykla – mówi Michał Pyzowski. – Byłem nerwowy przed startem, ale gdy wyszedłem z bramki startowej byłem już wyluzowany. Jechałem na drugiej pozycji i w momencie, gdy zrównałem się z prowadzącym, ujechało mi koło. Straciłem równowagę, a na kolejnym zakręcie zajechał mi drogę. Spadłem na trzecią pozycję. Dopadłem rywali na belkach, ale… Przy dużym skoku za bardzo byłem rozpędzony, nie dałem rady zdusić motocykla i spadłem na płaskie, wpadając w choinki okalające tor. Skorzystał z tego jadący za mną zawodnik. Na ostatnim okrążeniu prowadzący zawodnik zawiesił się na krawędzi basenu, wykorzystałem to i pierwszy minąłem metę. Chciałbym podziękować sponsorom – Rajski Racing, Global Racing Oil, Kotelnicy Białczańskiej, Zychoffread oraz pensjonatom Limba i Willa nad Dunajcem oraz drukarni Symptom - dzięki którym możliwy był start.


Tomasz Zych próbuje swych sił w finałowej szesnastce profesjonalnych zawodów

 

Dużą niespodzianką było zakwalifikowanie się do finałowej szesnastki profesjonalnych zawodów Tomasza Zycha. Do decydujących rozgrywek dostał się z wyścigu ostatniej szansy. Zajął w nim drugie miejsce, pokonując aktualnego mistrza Polski. W pierwszym finale nawalił mu motocykl i nie ukończył go. W drugim stracił trzy, a w ostatnim finale - sześć okrążeń do Błażusiaka, zajmując 16. miejsce.

Pełna fotorelacja z imprezy pod http://www.sportowepodhale.pl/index.php?s=tekst&id=4493

Tekst Stefan Leśniowski,
Zdjęcia Mateusz Leśniowski, Łódź

Komentarze







reklama