11.10.2011 | Czytano: 1947

Piąte miejsce Michałczaka

W Gliwicach odbyły się 11. Halowe Mistrzostwa Polski Energetyków w tenisie ziemnym. Na starcie stanęło 28 zawodników, w tym nowotarżanin Tadeusz Michałczak. Siedmiokrotny złoty medalista Ogólnopolskich Igrzysk Sportowych Energetyków odpadł w ćwierćfinale i sklasyfikowany został na piątym miejscu.

Uczestników rozlosowano do czterech grup, przy czym najlepsi z poprzedniego czempionatu zostali rozstawieni. Mecze eliminacyjne rozgrywano do jednego wygranego seta, systemem „każdy z każdym”. Od ćwierćfinału obowiązywał inny system – do dwóch wygranych setów od stanu 2:2 w gemach, natomiast w przypadku konieczności rozgrywania trzeciego seta – grano tylko tie-break do siedmiu punktów.

- Był to wyczerpujący turniej - mówi Tadeusz Michałczak. – Mecze rozgrywane były na sztucznej nawierzchni, a na takiej nie trenuję. Do tego organizatorzy zaplanowali sześć meczów w grupie w ciągu dnia. To była końska dawka. Po czterech meczach złapały mnie skurcze, ale picie soków pomidorowych pozwoliło mi dograć jeszcze dwa pojedynki.

W eliminacjach nowotarżanin pokonał Krzysztofa Szyszkę 6:3, Pawła Madeja 6:3, Krzysztofa Mirka 6:3, Wojciecha Borysa 6:2 i Przemysława Sojkę 6:0. Ostatni mecz z Marcinem Madejem decydował o pierwszym miejscu w grupie.

- Pojedynek trwał 95 minut – relacjonuje Tadeusz Michałczak. - Byłem potwornie zmęczony wcześniejszymi potyczkami i w decydujących momentach nie mogłem przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. Prowadziłem 4:3 i miałem 40:0, a mimo to przegrałem gema. Prowadząc 5:4, było po 30:30 w gemie i miałem serwis. Znowu nie udało mi doprowadzić seta do szczęśliwego końca. Przegrałem spotkanie 5:7 i zająłem drugie miejsce w grupie, które dawało mi prawo startu w ćwierćfinale. W nim przyszło mi się zmierzyć z aktualnym mistrzem Polski, Adamem Umnickim. Dzielnie walczyłem, niemiej rywal był lepszy, wygrywając dwa sety w identycznych rozmiarach 6:4. Ostatecznie zająłem piąte miejsce, z którego jestem zadowolony, ponieważ dużo w tym sezonie nie grałem i nie trenowałem. Nie pozwoliła na to kontuzja łokcia. Dopiero ostatnie trzy miesiące przepracowałem intensywnie. Chciałem podziękować lekarzowi Szymonowi Banakowi z Zakopanego, który zaopiekował się moją chorą ręka i doprowadził do sprawności. Także Kasi i Elimowi Kubiczom oraz Rafałowi Ziemiankowi, z którymi mogłem trenować. Także trenerowi Tomkowi Iwańskiemu, za techniczne niuanse. No i TKKF Ognisko Energia przy Enion S.A,

Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama