29.03.2009 | Czytano: 1677

Będą mieli pietra? (+zdjecia)

Obawy o kondycję Szarotki, wyrażone ustami kapitana po wczorajszym meczu (grali w 10- osobowym składzie), sprawdziły się. W ostatniej tercji o mały włos, a pogoń Górali okazałaby się skuteczna. Jednak pięciobramkowa przewaga, jaką sobie mistrzowie wypracowali w 40 minutach, wystarczyła, by odnieść kolejne zwycięstwo nad lokalnym rywalem.

Górale powielili błędy z wczorajszej potyczki. Starali się prowadzić grę, ale robili to zbyt schematycznie i wolno. Każdy więc strzał był umiejętnie blokowany, a podanie przechwytywane. Od razu szła kontra i było gorąco pod bramką Pawlika. Właśnie po takim przechwycie druga formacja Szarotki wyprowadziła dwie zabójcze kontry. Z kolei w 14 min. kontra została nieprzepisowo zatrzymana i arbitrzy podyktowali rzut karny. Fenomenalnie wykonał go Kasperek. Zwodem położył bramkarza na parkiecie i backhandem trafił pod poprzeczkę. Górale utrzymali z rywalem kontakt bramkowy zdobywając gola w osłabieniu 36 sekund przed końcem odsłony.

Po przerwie wicemistrzowie kraju rzucili się na przeciwnika, ale nadal ich akcjom brakowało spokoju i precyzji. Jeśli już oszukali defensywę gości, to na posterunku był świetnie interweniujący bramkarz. Batkiewicz wychodził obronną ręką z sytuacji sam na sam, „połykał” strzały z bliska i daleka. Przełomowym momentem meczu była 37 minuta. Wtedy trzech zawodników Górali pędziło samotnie na jego bramkę, a ten dosłownie stając na głowie, zdołał wyjść z tej opresji obronną ręką. Kibice zgotowali mu owację na stojąco.

– Przypadek, że obroniłem – mówi skromnie Wojciech Batkiewicz. – Miałem trochę szczęścia, ale ono sprzyja lepszym. 2,5 miesiąca leczyłem w szpitalu kontuzję i po dwóch treningach stanąłem między słupkami. Cieszę się, że z takim skutkiem. Mecz nic nie zmieni już w tabeli, ale ma psychologiczne znaczenie. Jeśli go wygramy, Górale będą mieli jeszcze większego pietra w play off.

Po tych udanych interwencjach Szarotka zadała trzy jakże bolesne ciosy.

– Mecz walki, dużo w nim ostrej, bezpardonowej gry. Widać dobre taktyczne przygotowanie Szarotki do tego meczu – komentuje były grający trener Szarotki, reprezentant kraju, leczący kontuzję kręgosłupa, Jarosław Lech. – Byłem przekonany, że Górale, dysponujący bardzo szeroką ławką, zagrają na trzy piątki. Gra na dwie przy ich agresywnej grze na niewiele się zdaje, bo nadziewają się na zabójcze kontry. Świetna gra druga piątka, zespołowo i skutecznie.

Z jej strony gospodarzom groziło największe niebezpieczeństwo. Gol numer sześć ich autorstwa przyjęty został entuzjastycznie przez kibiców. Była 39 minuta, gdy do piłki, gdzieś w okolicach połowy boiska, przy bandzie, podszedł Augustyn. Jego drużyna wykonywała wolnego. Kapitalnie dostrzegł stojącego na drugim słupku Kuleszę, precyzyjnie mu dograł po crossie, a ten tylko „majtnął” kijem i piłeczka zatrzepotała w siatce. – Coś podobnego ćwiczony na treningach, ale w tym przypadku była to czysta improwizacja. „Kula” świetnie się wystawia, a ponadto jest w tym sezonie bardzo skuteczny. Wczoraj nie mogliśmy się wstrzelić, dzisiaj szczęście było przy nas – twierdzi Bartłomiej Augustyn.

- Przeciwnik zapomniał mnie pokryć – mówi strzelec gola, Bartłomiej Kulesza. – Z Bartkiem dobrze się rozumiemy, więc liczyłem, że dostanę od niego piłeczkę. Tak też się stało, a mnie nie pozostało nic innego, tylko dopełnić formalności.

- Pięciobramkowe prowadzenie, to z jednej strony dużo, z drugiej mało. Widziałem już wiele spotkań, w których drużyna potrafiła się podnieść. Do końca trzeba być czujnym - przestrzegał byłych kolegów Jarosław Lech.

Górale w trzeciej tercji potwierdzili, że jeśli nie grają pod presją, to mają spore możliwości. Rzucili się do huraganowych ataków, z których „wykroili” ekscytującą końcówkę. – Szkoda, że zabrakło czasu, bo Szarotkę mieliśmy jak na patelni – twierdzi grający trener Górali, Dominik Siaśkiewicz. – Przeciwnik pod naszym naciskiem straszliwie się pogubił. O losach meczu zadecydowały dwie pierwsze tercje. Trudno o wygraną, skoro nie potrafiliśmy wykorzystać multum doskonałych sytuacji. Tymczasem rywal trafiał z „niczego”.

- W szatni powiedzieliśmy sobie, że nie staramy się strzelać w trzeciej tercji, tylko skupić na obronie i kontrować. To się zemściło. Inna sprawa, że dwa mecze graliśmy na dwie piątki i odbiło się to na kondycji w trzeciej tercji. Nie jesteśmy zadowoleni z tego i wczorajszego meczu. Czeka nas wiele pracy przed play off – mówi kapitan Szarotki, Lesław Ossowski.

X3M Górale Nowy Targ – Szarotka Nowy Targ 6:8 (2:3, 0:4, 4:1)
0:1 – Kulesza – Augustyn (3:55),
1:1 – Siaśkiewicz – Bełtowski (6:16),
1:2 – Augustyn – Kulesza (12:01),
1:3 – Kasperek ( 13:04 karny),
2:3 – Podraza – Kostela (19:24 w osłabieniu),
2:5 – Ligas – Bocheński (37:10 w przewadze),
2:6 – Kulesza – Augustyn (38:20),
2:7 – Kasperek (39:10),
3:7 – Bełtowski – Sąder (46:29),
3:8 – Kasperek – Budzoń (48:16),
4:8 – Lipkowski (51:21),
5:8 – Lipkowski – Gotkiewicz (54:29),
6:8 – Mirek – Siaśkiewicz (56:37).

Kary: 6 – 6 min.

X3M Górale: Pawlik; Garb – Mirek, Chrobak (2) – Gotkiewicz, Cholewa; Kostela – Podraza – Bisaga, Firek – Rusnak – Sąder, Siaśkiewicz (2) – Lipkowski – Bełtowski (2).
Szarotka: Batkiewicz; Kasperek (2) – Budzoń, Ligas – Wojtak; Ossowski – Chlebda (2) – Głodziak, Bocheński – Kulesza (2) – Augustyn.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Marcin Zapała www.mzapala.com

Komentarze









reklama