24.09.2011 | Czytano: 982

„Szarotki” nie są pod ochroną?

PODSUMOWANIE KOLEJKI PLH: 10:0 z Cracovią to najwyższa porażka Podhala w meczach wyjazdowych od momentu powstania ligi (sezon 1955/56). Wcześniej górale też wysoko przegrywali, ale różnica bramek nie wynosiła dziesięć. Do tego nigdy nie do zera.

10 listopada 1974 roku, wtedy też były zawierania w klubie, zawodnicy w jednym meczu prowadzeni byli przez Mieczysława Chmurę, a w drugim przez Witalija Steina. Rosjanin nie był mile widziany przez zawodników, bo wprowadził radziecki system szkolenia. Katorżnicza praca, nawet w niedzielę. Hokeiści nie mogli iść do kościoła, tylko pracować. Bojkot trenera wyglądał w ten sposób, że dla Chmury zawodnicy zostawiali serce na lodzie, dla Steina nie mieli zamiaru. Wtedy też przyszła pierwsza rekordowa porażka 2:11 z ŁKS-em w Łodzi. Kolejną 0:9 odnotowano 17. listopada 2000 roku, z Sanokiem. W sezonie, kiedy „Szarotki” sięgały po 19 koronę mistrza kraju, również przydarzył się im wypadek przy pracy. Przegrały 3:11 na lodowisko pod Wawelem (8.12.2009).

Młodzież nie dorosła do ligi
- Okazuje sie, że Podhale ma kibiców, których żywo interesuje los drużyny hokejowej. Mogłem się o tym przekonać w sobotni ranek, kiedy bez przerwy ktoś mnie zaczepiał i pytał: co się dzieje z „Szarotkami”? – mówi nasz ekspert Jacek Kubowicz.

- Jak tu komentować tak wysoko przegrany mecz. Jeszcze cztery dni temu mówiliśmy, że Cracovia jest w słabej dyspozycji, że sypie się jej skład. Ile było prawdy w tym stwierdzeniu, przekonaliśmy się na własnej skórze. Cracovia do słabszych rywali jest bezlitosna. Poległo Zagłębie, Toruń, a teraz my. Trudno jednak marzyć o korzystnym rezultacie, skoro po 3 minutach przegrywa się 0:2, a pierwszą odsłonę 0:5. Trudno marzyć o nawiązaniu walki, skoro połowę tercji przesiaduje się na ławce kar. W ostatnich meczach już wydawało się, że słowa trenera dotarły do zawodników. Będzie dyscyplina taktyczna i wewnętrzna. W krakowskim zespole jest mnóstwo starych wyg, które takie sytuacje wykorzystują bezlitośnie. Znowu się okazało, że głowy się naszym gotują, a przeciwnik boleśnie nas leje. Najgorsze jest to, że nie zdobywamy goli, ale jeżeli się ma dwie sytuacje na tercję, to przy skuteczności Podhala nie należał się nam gol. Czy Cracovia jest tak mocna, czy my tak słabi?

Jak z tego wyjść?
- O wyjście z sytuacji będzie bardzo trudno. Nie ma zaplecza. Albo jest, tylko jeszcze młodsze i trudno kogoś dokooptować. A skład się kruszy. Wypadł do końca roku K. Bryniczka, teraz urazu nabawił się Czuy (podobno nie jest to groźny uraz, tylko stłuczenie) a przed nami bardzo ważny mecz. Przeciwnik nie zasypia gruszek w popiele, lecz się wzmacnia, ostatnio Voznikiem. Sosnowiczanie przegrali wczoraj, ale zespół z Sanoka nie mógł sobie pozwolić na stratę punktu. Musimy skompletować trzy piątki, by z nimi powalczyć.

Kraina mlekiem i miodem płynąca
- Chciałbym się ustosunkować do wypowiedzi Jarka Furcy – mówi Jacek Kubowicz. – Choćby dlatego, że byłem wtedy bardzo blisko drużyny. Byłem w szatni. Wtedy nie dochodziły sygnały o bojkocie. Myślę, że jest to prawda, bo mówi to człowiek pełnoletni. Nie są to jego wybujałe fantazje, albo chęć odegrania się. Z perspektywy czasu, muszę stwierdzić, iż bardzo brzydko się bawił zarząd MMKS-u. Ze sportowego i ekonomicznego punktu widzenia lepiej było zdobyć mistrzostwo, niż odpaść w fazie play off. Dla mnie to jest niewyobrażalne, że zarząd modlił się, by drużynie Wojasa, który łożył miliony na zespół, powinęła się noga. Co to by dało? Przecież Wojas i tak się wycofał. Teraz widzimy tą krainę mlekiem i modem płynącą. Co sezon oddaje się najlepszych graczy, by przeżyć i sięga się po coraz młodszych, słabiej przygotowanych fizycznie na PLH. 16 i17-latkowie jeszcze nie nadają się do gry w lidze. Jestem zbulwersowany postępowaniem zarządu MMKS-u i śmiałością, po tym wszystkim, zwracać się do Wojasa o sponsoring.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama