Bojowe nastroje od razu widać na lodowej tafli. W dodatku, gdy grę rozpoczyna pierwsza formacja, która napierała z ogromną siłą. W boksie obowiązuje wprawdzie zasada, że nie bije się leżącego, lecz na lodowisku ten kanon nie obowiązuje. Hokeiści z grodu Kopernika już po kilku minutach pierwszego starcia znaleźli się na deskach i potem obserwowaliśmy spokojne punktowanie w wykonaniu gospodarzy, którzy z wprawą rutyniarzy unikali jak ognia niepotrzebnego zwarcia, kłując za to swoimi żądłami. Ukłuły 10 razy rywala. Tylko jedno ukłucie zadały pozostałe formacje.
Dopiero w trzeciej tercji, gdy najgroźniejsze żądła „Olsena” odpoczywały, torunianie złapali oddech i wtedy okazało się, że pozostałe ataki odstają od swych liderów. Częściej niż w dwóch pierwszych odsłonach kotłowało się pod nowotarską bramkę, a golkiperzy musieli trzy razy wyjmować „gumę” z siatki.
MMKS Podhale Nowy Targ – Sokoły Toruń 11:4 (4:0, 6:1, 1:3)
Bramki dla Podhala: Wronka 5, Gacek 2, Sulka, Jaworski, Dębowski, Kmiecik.
MMKS Podhale: Kapica (48 Wójcik Majcherczyk); Dębowski – Sulka, Smoleń – Czubernat, Kudasik – Jaśkiewicz, Gorzeński – Dziadkowiec; Kmiecik – Wronka – Gacek, Michalski – Siuty – Jaworski, Kacica – Panczakiewicz – Kuraś, Rabski – Czekaj – Kałużny. Trener Robert Szopiński.
W drugim bardzo dramatycznym spotkaniu bytomianie z trudem pokonali gdańskiego Stoczniowca 4:3 i razem z MMKS zapewnili sobie awans do turnieju finałowego. Niedzielny mecz ( początek godzina 15.15) rozstrzygnie kto zajmie pierwsze miejsce. Bardzo ważna sprawa, bo półfinał gra się krzyż. Pierwszy zespół z nowotarskiego turnieju z drugim z sanockiego i odwrotnie.
Stefan Leśniowski
Żądła „Olsena” (+zdjęcia)
- Kto wygra mecz? – pyta lider zespołu, Patryk Wronka. - My, my! Jazda, jazda! – odpowiadają koledzy. Taki rytuał mają nowotarscy żacy przed wyjściem z szatni na każdą tercję. Wrzask jest przeogromny, aż uszy puchną i trwa aż całą drogę z szatni na lodowisko. Korytarz jest długi, bo szatnia podopiecznych Roberta Szopińskiego mieści się na jego końcu.