02.09.2011 | Czytano: 1307

Łzy Pauli, Żur ósma

- Jestem wściekła i rozgoryczona – przyznała Paula Gorycka, wychowanka Sprintu Jordanów, po starcie w mistrzostwach świata w Champery. Nie tak bowiem wyobrażała sobie strat w najważniejszej imprezie roku. W końcu w rok temu była trzecia w kategorii U23. W Szwajcarii została zdublowana i na trzeciej pętli zeszła z trasy.

- To był najgorszy dzień w moim życiu – mówiła zapłakana Paula Gorycka. - Od początku szło mi jak po grudzie. Wydawało mi się, że pod górę wyprzedzę rywalki, bo to jest mój atut. Tym razem nie był. Nogi miałam z waty. Tak źle nie jechałam nawet po złamaniu nogi.

Gorycka złamała kość strzałkową podczas Pucharu Świata w RPA, ale tam dojechała do mety w czołowej trójce. Paula nie ukrywa, że nie jest jej po drodze z nowym trenerem Markiem Galińskim. Zaraz po zwolnieniu Andrzeja Piątka mówiła, że z nim najlepiej jej się pracuje. Że jego metody treningowe odpowiadają jej i dzięki temu zrobiła tak wielki skok. Teraz... – Chce wrócić do pracy z Andrzejem Piątkiem – mówi błagalnym głosem dziewczyna, którą okrzyknięto następczynią Mai Włoszczowskiej. – Do zmian zostałam zmuszona i w Champery był efekt nagłych zmian przed najważniejszą imprezą sezonu. Przygotowania były, jakie były. System treningowy Marka Galińskiego jest zupełnie inny, nie odpowiadający mi. Ostatnio ćwiczyłam tylko na rowerze szosowym, a na górski przesiadłam się cztery dni przed zawodami. Jak dla mnie zdecydowanie za późno. Teraz nie jest to, czego sama bym chciała. Dla mnie istotne jest, by mieć swojego trenera, czyli Andrzeja Piątka. Chciałabym pojechać na igrzyska do Londynu. Konkurencja jest duża, tym bardziej, iż będą tylko dwa miejsca, a Maja jest pewniakiem.

W juniorkach młodszych startowała reprezentantka Lubonia Skomielna Biała, Monika Żur. W debiucie zajęła ósmą lokatę, tracąc do zwyciężczyni siedem minut. Polka w sezonie nie zebrała zbyt dużo punktów w rankingu UCI i na starcie ustawiona została na końcu stawki. To nie był handicap. Żur musiała się przepychać, mijać rywalki, a to kosztuje mnóstwo sił, czasu i nerwów. Tymczasem najgroźniejsze rywali, startujące z pierwszej linii, już na samym początku odjechały pozostałym zawodniczkom. Monika znana z waleczności. Niezrażona tym faktem mozolnie przeciskała się do przodu. Na trudnej technicznie i wymagającej fizycznie trasie reprezentantce Lubonia udało się dojechać na ósmym miejscu do mety. Najlepszym z Polek.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama