07.08.2011 | Czytano: 2420

Bij mistrza(+zdjęcia)

67. Rajd Tatrzański, czyli 7. i 8. eliminacja mistrzostw Polski w trialu motocyklowym, toczyła się pod hasłem bij mistrza. To normalne. Dodajmy od razu, że była to rywalizacja w gronie nowotarskich zawodników i do tego bardzo młodych, a już z sukcesami.

Na starcie stanęło 66 jeźdźców. Mieli do pokonania trzy pętle, po 5 km, na których usytuowanych było po 10 (łącznie 30) odcinków jazdy obserwowanej. Zawodnicy musieli pokonać je w 5 godzin, przy czym limit czasu na pokonanie pierwszego okrążenia wynosił 150 minut. Na odcinku można było przebywać tylko 90 sekund.

- Wygrał, po raz pierwszy z Gabrysiem! – cieszył się Mirosław Łukaszczyk, tata Michała. Syn pojechał rewelacyjnie. Bardzo równo każdą pętle. W pierwszej złapał 18 punktów karnych, w drugiej 14 „oczek”, a na ostatniej - 17. Od początku jechał na drugiej pozycji za Czechem Jiřim Svobodą jeżdżącym w barwach wrocławskiej Sparty. Czech od początku sezonu jest nie do ugryzienia dla Polaków. To wysokiej klasy zawodnik, świetny technicznie. Przywiózł z wyścigu zaledwie 11 punktów.

- Jestem zadowolony ze startu, przecież nie zawsze pokonuje się mistrza Polski – mówi Michał Łukaszczyk. – Wygrana ma swoją wymowę, bo to dobry zawodnik. Miał chyba słabszy dzień, albo ja pojechałem wyśmienicie. Miałem problemy z rękoma, bo trasa była wymagająca, odcinki usytuowane w rwących potokach, były kamienie i korzenie. To dawało we znaki.
Mistrz Polski Gabriel Marcinów straszliwie się męczył na odcinkach. Popełniał dużo błędów i ukończył wyścig z 62 punktami karnymi. Po pierwszej pętli przegrywał z Przemysławem Kaczmarczykiem, mistrzem sprzed dwóch lat, ale ostatnio mniej trenującym. Poprzedni sezon kompletnie odpuścił. Nie zdołał utrzymać medalowej pozycji, spadł na czwarte miejsce, ale pokonał młodego „wilczka” z zespołu Konrada Legutkę. – Zabrakło mi sił, bo nie trenuję systematycznie – tłumaczy stary mistrz, który skuteczność zawdzięcza świetnej technice pokonywania odcinków.

Powody do zadowolenia miał Rafał Luberda, były mistrz kraju, który szkoli teraz młodych nowotarżan. Jeżdżący w grupie B młodszy z Łukaszczyków, Jakub coraz bardziej zbliża się do doświadczonego i objeżdżonego Tomasza Hajduka (Smok Kraków). Krakowianin zgromadził 35 punktów karnych i tylko o cztery „oczka” był lepszy od rajdowca AMK Gorce Nowy Targ. Najmłodsi pojechali w grupie C rewelacyjnie. Najmniej punktów karnych „złapał” Andrzej Luberda (25) – nazwisko zobowiązuje (!)- który wyprzedził kolegę klubowego Łukasza Konieczko (37).

– Chłopcy spisali się na medal – mówi. – Wygrana Michała mnie nie zaskoczyła. Tylko kwestią czasu było, kiedy objedzie Gabrysia. Moi zawodnicy zrobili duży postęp, mimo iż dwa razy mniej trenują, mają mniejszy zapał niż Gabryś, ale... Wyniki mówią coś innego. To jednak jest sport i nie ma patentu na ciągłe zwyciężanie. Moja grupa będzie gonić mistrza, a wygrana Michała im tylko w tym pomoże. Doda prawdziwego kopa do wytężonej pracy. Kibice mogą się tylko cieszyć, bo walka w kolejnych stratach zapowiada się ekscytująco.

Miał rację. Już nazajutrz rozgorzała kolejna bitwa. Niektóre odcinki były zmienione. Najbardziej dawał się we znaki szósty, którego nikt nie przejechał z najmocniejszej grupy na pierwszym okrążeniu. Wystający korzeń na samym szczycie sekcji sprawiał najwięcej trudności jeźdźcom. Nawet bezkonkurencyjny Jiři Svoboda pierwszą rundę zakończyli z 11 punktami karnymi. Dzień wcześniej tyle punktów zebrał z całego rajdu. Z dwóch kolejnych przywiózł 12 „oczek” i nie był zadowolony ze startu. – Nie był to mój dzień. Popełniłem mnóstwo prostych błędów – kręcił głową, strzelając sobie fotkę z pięknymi dziewczynami.

– Szykana pomiędzy pniami na szóstej sekcji dawała w kość, ale na kolejnych pętlach było już spoko – tłumaczy mistrz Polski przed dwóch lat, Przemysław Kaczmarczyk. - Niestety nie wytrzymałem rajdu kondycyjnie i nie zdołałem się wedrzeć na „pudło”. Obowiązki zawodowe stoją na przeszkodzie solidnych treningów. Mimo to jestem szczęśliwy, bo fajnie się bawiłem zdołałem wreszcie pokonać piąty odcinek, który mnie prześladował. Jak zwykle „tatrzański” był mokry, chociaż tradycji nie stało się zadość i kropla deszczu nie spadła. Świetnie był zorganizowany.

Kaczmarczyk przegrał z Legutko (69 pkt.). Konrad nie był zadowolony ze startu. – Muszę przyłożyć się do treningów – skwitował krótko swój występ.

Mistrz Polski Gabriel Marcinów zrewanżował się Michałowi Łukaszczykowi. Obaj z pierwszego okrążenia przywieźli po 26 punktów karnych. O sukcesie zadecydowała druga pętla. Marcinów złapał 12 „oczek”, a jego rywal 21. Łukaszczyk popełnił błąd na ostatnim odcinku, wydawałoby się najłatwiejszym. Spadł z kręgu, co kosztowało go „piątkę”. – Ręce nie wytrzymały – mówi popularny „Misiek”. – Jak trzecią pętlę pojechał ze mną Bogdan Sięka, to złapałem najmniej punktów . Świetnie naprowadza na przeszkody.

Marcinów zaimponował techniką pokonywania kręgu. Jego rywale wyskakiwali na niego i zmuszeni byli tak ustawić motocykl, by zeskok, pod odpowiednim kątem, pozwolił zaatakować skutecznie głaz będący na drodze jeźdźca. On tymczasem wyskakiwał tylnym kołem i natychmiast zeskakiwał. Robił to płynnie i skutecznie.

- Udał mi się rewanż, ale w ogólnym bilansie dwóch dni „Misiek” był lepszy – ocenia Gabriel Marcinów. – Wczoraj nie miałem dnia. Tak nieraz bywa. Nie można przez cały sezon utrzymywać równej formy, jechać na „maksa”. Pojawiło się zmęczenie. Do mety dotarłem ledwo żywy. Odpocząłem i dzisiaj mniej błędów popełniłem. Zwycięstwo nad „Miśkiem” zagwarantowałem sobie drugą pętlą. Czech nie jest na razie przez nas do ugryzienia. Ma większe doświadczenie. Był w trójce mistrzostw Europy. To nietuzinkowy jeździec. Jeśli będzie jeździł w przyszłym roku, a chciałbym, by tak było, to postaram się stoczyć z nim bardziej wyrównaną walkę.

Świetną dyspozycję potwierdził młodszy z Łukaszczyków. Kuba po raz drugi stoczył ekscytującą walkę z Hajdukiem w grupie B. Jeszcze raz górę wzięło większe doświadczenie krakowianina, ale nowotarżanin już mocno depcze mu po piętach.

Cale podium dla górali w grupie C. Ponownie najlepszy wynik „wykręcił” Luberda, ale tylko o jedną „nogę” pokonał Oskara Kaczmarczyka (31 pkt.), syna byłego mistrza kraju. Oskar pała miłością nie tylko do motocyklowego trialu, ale również rowerowego. Może ten sukces przekona go do motorowego wyboru. Na najniższym stopniu podium stanął Dawid Czubernat, który był gorszy od Oskara o dwa punkty karne.

- To był prawdziwy Rajd Tatrzański, ślisko, mokro, pełno błota, pojazdy i strome zjazdy. Dwutygodniowe opady deszczu zrobiły swoje. Minimalny błąd słono kosztował. Trzeba było gryźć ziemię, walczyć o każdy centymetr odcinka, by odnieść sukces. Taką zażartą walkę stoczył Marcinów ze starszym Łukaszczykiem. O sukcesie decydowały detale – przekonywał wielokrotny mistrz kraju, Bogusław Sięka, który stoczył porywającą walkę ze starym kumplem z zespołu Markiem Pawlikowskim w klasie weteran. Popularny ” Szary” prowadził po dwóch okrążeniach jednym punktem, ale w trzecim złapał trzy nogi i musiał uznać wyższość Bogusia (5 pkt.). Sytuacja powtórzyła się nazajutrz. – Zgasł mi motocykl na jednym z odcinków i złapałem „piątkę”, która zdecydowała o przegranej – tłumaczy „Szary”, który z wyścigu przywiózł 11 punktów karnych, a jego rywal dwa mniej.

Puchar im. Kazimierza Jurkowskiego, za drużynowe zwycięstwo w Rajdzie Tatrzańskim, po raz 21, a 12 z rzędu trafił do rąk trialowców AMK Gorce Nowy Targ.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama