29.06.2011 | Czytano: 1013

Co z nowotarskim hokejem?

Nowotarski hokej znalazł się na niebezpiecznym zakręcie. Jeszcze tak źle nie było w blisko 80 – letniej historii Podhala. Brakuje pieniędzy na funkcjonowanie ekstraklasowej drużyny. Sternicy klubu grożą wycofaniem zespołu z PLH. Czyżby rekordzista pod względem ilości zdobytych tytułów ( dziewiętnaście), lider tabeli wszech czasów miał nie dożyć „osiemdziesiątki”?

Po raz pierwszy zabrakłoby Podhala na polskich salonach. Pojawiło się tam w 1952 roku, a sześć lat później zdobyło pierwszy medal. W brązowym kolorze. W 1966 roku Nowy Targ po raz pierwszy świętował zdobycie tytułu mistrza Polski. W latach 70- tych Podhale dominowało na naszych lodowiskach, zdobywając dziewięć razy z rzędu mistrzowską koronę. „Szarotki” nieprzerwanie, jako jedyne, grają w najwyższej klasie rozgrywkowej. Zaniepokojeni sympatycy Podhala pytają: Co dalej z ich klubem? Co dalej z nowotarskim hokejem? Brak zainteresowania ze strony wszystkich podmiotów w mieście budzi wielki niepokój.

- Łatwo zburzyć, ale trudniej odbudować. Po co komu wagoniki ( czytaj: grupy młodzieżowe), gdy nie będzie lokomotywy? Czy rodzic będzie finansował w dziecko tylko po to, by za duże pieniądze (hokej nie jest tanim sportem) pobawiło się do juniora? – pyta najlepszy zawodnik w historii polskiego hokeja, Walenty Ziętara.

Już teraz są problemy z naborem. Nie da się ukryć, że stopniowo unihokej wypiera hokej. Sport o wiele tańszy dla rodziców, bo potrzebne są tylko tenisówki i kij, a nie drogi sprzęt.

We wtorek po wieczornym treningu starszyzna drużyny spotkała się przedstawicielami klubu. Optymizmu nie było widać na ich twarzach. W czwartek wybierają się na sesję Rady Miasta, będą przekonywać radnych, że warto podać pomocną dłoń młodemu i perspektywicznemu zespołowi. Ale to nie koniec działań....

Jak ratować „Szarotki”? To pytanie zapewne kilka razy padnie z sali Urzędu Miasta, gdzie w piątek o godzinie 18 dojdzie do spotkania tych, którym leży na sercu hokejowe Podhale. Zobaczymy jaki będzie odzew tego alarmu. Ile znajdzie się podhalańskich biznesmenów, którzy – jak rzemieślnicy w latach 80 –tych –nie dadzą zwiędnąć Szarotkom”.

Czy obudzi się miasto? Pójdzie drogą wytyczoną przez innych? Włodarze Torunia, Tychów i Sosnowca nie dały zginąć hokejowym klubom, zawiązując spółki. Toruń wrócił do ekstraklasy, odżył Sosnowiec, który chylił się ku upadkowi i wydawało się, że po raz drugi zniknie z hokejowej mapy Polski. Miasto finansowo wsparło Tychy w trudnym okresie. Co na to włodarze Nowego Targu? Nie wiem czy mają się czym lub kim pochwalić, by być nieczułym na konającą wizytówkę miasta? Co na to lokalny biznes?

- Na słowo „Podhale” wszędzie otwierały się drzwi, nawet ministerialne – mówi Tadeusz Japoł, który w Podhalu przeszedł wszystkie szczeble hierarchii, od kierownika po prezesa klubu. Za jego kadencji „Szarotki” dwanaście razy paliły kapelusz, symbol zdobycia mistrzowskiego tytułu. - W Podhalu nigdy się nie przelewało. Nie stać nas było po meczu na obiad w restauracji i pracownicy robili kanapki i herbatę. Zawodnicy byli bileterami, by zmniejszyć koszty, a zarazem pilnowali kasy, bo z biletów trafiała do ich kieszeni. Dzięki rzeszy sympatyków, także za Oceanem, jakoś wiązaliśmy koniec z końcem. Nasi wspaniali kibice nie dali nam upaść. Gdy kombinat obuwniczy zlikwidował „lewe etaty” uratowali nas rzemieślnicy, którzy zatrudniali hokeistów.

Mamy nadzieję, że w piątek sala Urzędu Miasta pękać będzie w szwach. Znajdą się sponsorzy i odważni, którzy osobiście, a nie tylko anonimowo na forach internetowach, walną z grubej rury.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama