25.05.2011 | Czytano: 1764

MMKS w barwach starego Podhala(+zdjęcia)

- Uczymy się na błędach – powiedział prezes MMKS Podhale, Mirosław Mrugała podczas sprawozdawczego zabrania członków klubu. Muszę przyznać, że odrobił pracę domową. Rozstrzygnął spór w sprawie barw klubowych, który spędzał sen z powiek starszym działaczom i zawodnikom klubu.

Oparł się przede wszystkim na faktach, a nie na plotkach. Zadał sobie trud (brawo!) wyszperania statutu klubu z 1958 roku, w którym napisano, że barwy Podhala to: żółto – granatowo – czerwone. Postawił wniosek, by przywrócić właściwe kolory.
O przyjęcie wniosku apelował działacz i były prezes Podhala, Tadeusz Japoł. - W przeciwnym razie na 2010 roku zakończy się żywot Podhala. MMKS będzie poza historią tego zasłużonego klubu.

Wniosek został przyjęty przy dwóch glosach wstrzymujących. Z kolei przy czterech wstrzymujących udzielono absolutorium zarządowi. Spośród 81 uprawnionych osób, w zebraniu wzięły udział 34. Wobec braku quorum posiedzenie rozpoczęło się w drugim terminie. To zaskakująco niska frekwencja przy 296 zawodnikach w trzech sekcjach. Każdy zawodnik lub jego rodzic powinien być członkiem klubu. Tak drzewiej bywało. Widać nie wszyscy są zainteresowani losami klubu, a krytykantów, za plecami, jest sporo. Szkoda, bo odnosi się wrażenie, że hokej ( klub) interesuje tylko nielicznych zapaleńców.

Z raportu ( sporządzony został na koniec 2010 roku) wynika, że nic strasznego w klubie się nie dzieje. Finanse są OK, wyniki sportowe również. Podhale nadal ma zdolną młodzież. – Mamy zdolnych młodych zawodników i tylko trzeba ich promować – potwierdził trener Andrzej Słowakiewicz. – Są jednostki zdolniejsze od Mariusza Czerkawskiego. W najbliższych dniach wyjeżdżam do USA, gdzie mam spotkanie z Stevem Dubinsky’m, szkoleniowcem, byłym zawodnikiem NHL. Deklaruje chęć przyjazdu do Nowego Targu w sierpniu na dwa tygodnie, by przekazać swoją wiedzę. Przyjazd nie jest kosztowny, a będzie z pożytkiem dla naszej młodzieży.

- Klub otwarty jest na takie inicjatywy. Kwestia tylko uzgodnień – odparł Mirosław Mrugała. – Do końca czerwca rodzicom przedstawimy kontrakt dla dzieciaków, o który wnioskował przed rokiem Andrzej Słowakiewicz. Jest on wymagany przy grze w lidze słowackiej. W tym roku zostaliśmy dopuszczeni warunkowo.

- Dziękuje za pracę jaką wykonaliście w niesprzyjającym klimacie polskiego hokeja – mówił burmistrz, Marek Fryźlewicz. – Zdaję sobie sprawę jak trudno jest działać, szukać sponsorów, gdy polski hokej jest w trzeciej lidze. Zajęcie piątego miejsca należy rozpatrywać w kategoriach sukcesu.

Wspomniał o staraniach klubu dotyczących przejęcia w administrowanie Miejskiej Hali Lodowej. - Miasto jest przychylne inicjatywom klubu. Oferta Wolskiego jest na miarę naszych czasów. Będziemy prowadzić rozmowy w tym kierunku – dodawał.
- Miasto jest naszym największym sponsorem – twierdzi Mirosław Mrugała. – Pozwoliło nam na utrzymanie drużyny. Sezon jednak nie został rozliczony, bo nie wszystkie firmy, które deklarowały pomoc wywiązały się z obietnic. Sanok do dzisiaj nie wystosował pisma w sprawie wypożyczenia Kolusza, Dziubińskiego i Gruszki. Czeka nas kolejny trudny sezon. Prowadzimy negocjacje z firmami, ale często słyszymy, że hokej ich nie interesuje. Rozmowy są trudne i nie o miliony chodzi, trudno dojść do setek. Często pomoc jest w parterze i to jest największa bolączka. Utrzymanie drużyny wynosi 2 mln. złotych. Sporo mamy młodzieży, więc jest to wersja tańsza, bo Sanok wydaje 4 mln. więcej. Udało nam się rozliczyć z Kelly Czuyem, ale w obecnej sytuacji o obcokrajowcach nie myślimy. Przekraczałoby to zdrowy rozsadek.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama