18.05.2011 | Czytano: 2153

Drugi rozbiór Podhala?(+zdjęcia)

AKTUALIZACJA: Kolusz w Sanoku! Po zawieszeniu działalności sportowej przez SSA Wojas Podhale wydawało się, że to koniec hokeja w Nowym Targu. Od razu na zawodników, którzy sięgnęli po mistrzowską koronę rzuciły się możne kluby. Zawodnikom nie ma się co dziwić. Poszli tam, gdzie mogą zarobić, a nie karmić się obiecankami. W końcu to ich zawód.

Powstała młoda drużyna, pod sterami MMKS-u, która najpierw musiała dobijać się do bram ekstraklasy w barażach, a potem całkiem nieźle zaprezentowała się w rozgrywkach ligowych. Byli tacy, którzy przepowiadali spadek, a tymczasem młodzi górale zajęli piąte miejsce i po raz wtóry udowodnili, że nie kasa decyduje o sukcesach. Gdyby nią mierzyć wyniki sportowe, to po tytuł sięgnąć powinni sanoczanie, którzy szaleli i szaleją na rynku transferowym (ostatnio mniej skutecznie). Jednak to oni zostali ograni przez nowotarżan i sklasyfikowani pozycję niżej. Rok wcześniej, jeszcze za Wojasa, zgarnęli możnej Cracovii mistrzowski tytuł.

Wydawało się, że już nie będzie gorącego lata w nowotarskim hokeju. Od kilku lat o tej porze roku Podhale zapełnia czołówki gazet, niezbyt krzepiącymi wydarzeniami. Nowi sternicy, gdy przed dwoma laty przejmowali stery w MMKS, krytykowali poprzedników, że nie potrafią rządzić, znaleźć sponsora. Zaproponowano wówczas uchwałę, w której wychowankowie mieli być przekazywani do Wojasa za ekwiwalent pieniężny, bo jak to jeden z zarządu określił „mamy lepszego sponsora niż Wojas”. Na szczęście do tak ekstremalnej sytuacji nie doszło. Dogadano się, a w Nowym Targu świętowano mistrzostwo. Po roku dostali szansę wykazania się w prawdziwym hokeju, gdzie wszystko funkcjonuje inaczej niż w młodzieżowych rozgrywkach. Brak rodziców, by ratować sytuację, gdy nie ma kija, na wyjazd, na spożycie kolacji po meczu. Szybko okazało się, że sponsorzy, to była kiełbasa wyborcza. Minął roczny okres ochronny dla zarządu. Liczono, że słowa zamienione zostaną w czyny. Zawodnicy od trzech miesięcy czekają na wypłaty. Z tego tytułu grozi góralom, że nie dostaną licencji na grę w PLH. Ci hokeiści, którzy związani są kontraktem do czerwca jeszcze cierpliwie czekają. Innym cierpliwość się już wyczerpała.

Po pierwszym ubiegłorocznym rozbiorze Podhala, zanosi się, że czeka nas drugi. Damian Kapica, któremu kontrakt skończył się w marcu, nie ukrywa, że chce zmienić klimat. Zresztą szybko odezwał się mistrz Czech Ocelaři Třinec i z nim udał się na pierwsze zgrupowanie na Słowację. Potem pojedzie z tą drużyną na obóz do Turcji.

– Chłopak chce się rozwijać, chce zaistnieć w mocniejszej lidze. Dla niego liczą się tylko kluby zagraniczne. Nie ma się czemu dziwić, bo jest to młody zawodnik, chyba największy talent jaki w ostatnich latach pojawił się na polskich lodowiskach. Dla każdego jest łakomym kąskiem, także dla naszych ligowych drużyn – twierdzi trener Jacek Szopiński.

Z ostatniej chwili: Marcin Kolusz jednak po ciężkich staraniach działaczy z Sanoka zdecydował się na podpisanie kontraktu z Ciarko KH Sanok.

Wyprzedaż to ostatnia deska ratunku sterników MMKS, by zaczerpnąć orzeźwiającego powietrza i wystartować w lidze. A sępy krążą coraz niżej i wybierają najsmakowitsze kąski. W przyrodzie musi być równowaga, najsłabsze gatunki muszą wyginąć. Takim słabym gatunkiem okazuje się MMKS. W tym samym kierunku co Kolusz mogą podążyć młodzi „gniewni” - Kasper Bryniczka, Bartłomiej Neupauer i Piotr Kmiecik. Marek Puławski czeka na wyniki z matury i nie ukrywa, że chciałby studiować języki obce (angielski i francuski).

- Nie wiem jak będzie wyglądała moja sportowa przyszłość – mówi Piotr Kmiecik, który studiuje w Krakowie. – Na razie czekam i zobaczę jak rozwinie się sytuacja w macierzystym klubie.

- Trzeba trenować i być przygotowany na każdy rozwój sytuacji. Mam nadzieję, że w klubie wszystko się poukłada i będzie można w nim zostać. Trzeba mieć jednak alternatywę. Na razie spokojnie czekam na rozwój wydarzeń – powiedział wieloletni kapitan „Szarotek”, Jarosław Różański.

- Nie wszytko zapięte jest na ostatni guzik, ale panuje optymizm – mówi Jacek Szopiński. – Są czynione kroki w celu zamknięcia budżetu. Mam nadzieję, że zaległości wobec zawodników szybko zostaną uregulowane, by mogli mieć spokojne głowy i skupić się tylko na pracy. Zawodnicy zadają sobie sprawę, że każdy z nich pracuje na własny rachunek.

Trenerowi Jackowi Szopińskiemu należy tylko współczuć. W ubiegłym roku budował nową drużynę, teraz czeka go powtórka z rozrywki. Z tym tylko, że zespół może mieć jeszcze młodszy. Kto wie czy nie trzeba będzie sięgnąć nawet po juniorów młodszych. Nie bacząc co się wydarzy, jeszcze w tym tygodniu do treningów zaprosi Łukasza Gacka, Robert Mrugała i Kamila Wcisło. Szkoleniowiec Podhala ma nadzieję, że jeszcze coś się wydarzy pozytywnego i zawodnicy zostaną w Podhalu. Musi być optymistą, bo co innego mu zostało. Oby sponsor, o którym mówi się od dłuższego czasu nie zjawił się zbyt późno, gdy nie będzie kim grać. W Podhalu źródełko jeszcze nie wyschło, ale coraz mniej w nim „wody”. Można jeszcze z dołu podciągnąć kilku zawodników do pierwszego zespołu, ale przy kolejnych obietnicach bez pokrycia w następnym roku dojść do trzeciego rozbioru. To może być już ostatni rozbiór, bo potem na 12- latków chyba nikt się już nie rzuci.

W środę rano na nowej siłowni trenowało 13 zawodników - – Jarosław Różański, Marek Puławski, Kasper Bryniczka, Bartłomiej Neupauer, Bartłomiej Niesłuchowski, Piotr Kmiecik, Jarosław Furca, Sebastian Mrugała, Tomasz Landowski, Władysław Bryniczka, Mateusz Michalski, Bartłomiej Bomba i Dominik Cecuła.

 

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama