15.05.2011 | Czytano: 1763

Klasa A: Joker w tali tylmanowian(+zdjęcia)

AKTUALIZACJA ZDJĘĆ: 19. kolejka spotkań była niekompletna. Spotkanie w Lipnicy Wielkiej zostało przełożone. Piłkarze grali w trudnych warunkach, na grząskich i śliskich murawach. Nieraz piłka płatała im psikusa, zatrzymując się w błocie lub w kałuży wody. Jak na panujące warunki należy odnotować niezłą skuteczność – 21 bramek.

Poronin znowu odskoczył od goniącej Jarmuty. Poroninianie rozbili Orkan, a hat trick odnotował M. Grela. Szczawniczanie nie poradzili sobie w Rabce. Do ciekawych konfrontacji doszło w dolnych rejonach tabeli. Zapora zadała pięć bolesnych ciosów „czerwonej latanii” z Frydmana. Sokolica zmobilizowana wszystkie siły, by ograć Czarnych. Podopieczni Ryszarda Darlewskiego wyższość udokumentowali golami w drugiej połowie meczu. Kibice obejrzeli ciekawe widowisko.

Tylmanowianom po raz wtóry komplet punktów załatwił Podgórski. To taki joker w tali szkoleniowca. Wchodzi na boisko i jak na zamówienie trafia do bramki.

Zapora Kluszkowce – ZOR Frydman 5:0 (2:0)
Bramki: Skupień 6, Plewa 30, K. Potoczak 64 karny, R. Jandura 71, Ł. Jędrol 85 karny.

Sędziował Marcin Niewiarowski z Rokicin Podhalańskich.
Żółte kartki: Ł. Jędrol – T. Zygmond.
Czerwone kartki: M. Błachut (87 min. za faul), T. Zygmond (89 min. druga żółta).

Zapora: Sikora – M. Jandura (54 Ślęzak), Plewa, K. Potoczak, Firek, M. Jędrol, Sral, Ł. Jędrol, R. Jandura, Hołyst, Skupień.
ZOR: M. Janczy – J. Iglar, K. Milaniak (60 Kawa), Gacek, M. Błachut, S. Błachut, G. Błachut, D. Milaniak, Pojedyniec, T. Zygmond, E. Brynczka.

Mecz o tzw. sześć punktów. Oba zespoły walczą o wydostanie ze strefy spadkowej. Po tym meczu bliżsi są piłkarze z Kluszkowiec, którzy od początku nadawali ton wydarzeniom na boisku. Już w 6 minucie Skupień dobił piłkę „wyplutą” przez bramkarza po uderzeniu R. Jandury. 2 minuty później T. Zygmond stanął przed szansą wyrównania, ale Sikora sparował futbolówkę na aut. Chwilę później Ł. Jędrol został zatrzymany przez M. Janczego, który przerzucił piłkę nad poprzeczką. W 27 minucie Sral ograł pięciu rywali i...trafił w słupek. Co się odwlecze... 3 minuty później Plewa lobem pokonał ostatnią instancję przyjezdnych.

W drugiej połowie rządzili i dzielili futboliści znad jeziora czorsztyńskiego. W 64 min. Plewa faulowany był w polu karnym i „jedenastkę” na bramkę zamienił K. Potoczak. Zaraz po wznowieniu gry ze środka pola Ł. Jędrol stanął oko w oko z M. Janczym i przegrał ten pojedynek. Na 4:0 podwyższył główką R. Jandura. W 74 min. Sral potężnie uderzył z dystansu, M. Janczy z wielkim trudem sparował piłkę na róg. „Dobił” gości w 85 min. Ł. Jędrol z rzutu karnego. W końcówce gościom puściły nerwy i dwóch z nich musiało wcześniej udać się pod prysznic. T. Zygmond w 89 min. ujrzał dwa „żółtka”. – Kłapał, kłapał i wykłapał – skomentował krótko sędzią główny.


Sokolica Krościenko – Czarni Czarny Dunajec 3:1 (1:1)
Bramki: Jawor 41, Gawęda 76, Wybraniec 78 – A. Obrochta 28.

Sędziował Witold Mróz z Nowego Sącza.
Żółte kartki: Gawęda – A. Głowacz, M. Głowacz.

Sokolica: Kacwin – Czerwiec, Wojtyczka (46 Gawęda), Dyda, M. Bobak, Plewa, Chrobak, Waksmundzki (61 Waksmundzki), Czubiak, Zachwieja, Jawor (75 Wybraniec).
Czarni: Jakubczak – Papież, Długa, Szaflarski, Rawicki, A. Głowacz, Cholewa Krużel, A. Obrochta, Bandyk, M. Głowacz, Pająk.

Gospodarze punktów potrzebują jak ryba wody. To był jeden z ostatnich alarmowych dzwonków. Musieli wygrać jeśli myślą w przyszłym sezonie występować na A-klasowych boiskach. Dlatego przed meczem była ogromna mobilizacja. Po dłuższej przerwie wrócił do składu Wojtyczka, który w 39 i 40 minucie zmarnował dwie „setki”. Najpierw w sytuacji sam na sam spudłował, a w drugiej nie trafił w piłkę. Jeża miał też Jawor, który w 17 i 18 min. nie wykorzystał sytuacji sam na sam. Goście też nie zasypiali gruszek w popiele. To oni w 2 min. byli bliscy otwarcia wyniku, gdyby M. Głowacz nie trafił w boczną siatkę. Jego wyczyn skopiował 7 minut później Waksmundzki. Wcześniej Pająk oszukał dwóch rywali i piłka po interwencji Kacwina zatrzymała się na linii bramkowej. W 15 min. Cholewa z M. Głowaczem rozklepali miejscową defensywę, ale Kacwin w pięknym stylu wygrał pojedynek oko w oko z drugim z wymienionych piłkarzy. W 28 min. stadion zamarł. Ulubieńcy stracili piłkę w środku pola. Bandyk wypuścił w „uliczkę” A. Obrochtę, a ten z 14 metrów trafił w okienko. Chwilę później duet Bandyk – Pająk oszukał defensywę gospodarzy, ale Kacwin po raz kolejny okazał się lepszy w sytuacji jeden na jeden. W 41 min. miejscowi fani wreszcie doczekali się gola swoich pupili. Jawor z półobrotu zerwał „pajęczynkę” z bramki gości. Gol – stadiony świata!

Druga połowa była nie mniej interesująca niż pierwsza. Nadal było wysokie tempo gry. Piłkarze – jeśli tak można nazwać - gryźli trawę. Oba zespoły miały sytuacje, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. W 76 min. stadion wybuchnął radością. Gawęda po dośrodkowaniu M. Bobaka z wolnego (16 metrów) głową trafił w długi róg bramki. Minutę później goście spartaczyli wyśmienitą okazję na wyrównanie. Cholewa z Pająkiem rozklepali defensywę gospodarzy, a Plewa sfaulował. Sędzia wskazał na „wapno”. Fantastyczną interwencją popisał się Kacwin broniąc karnego. Piłkę sparował na słupek, przejęli ją gospodarze i wyprowadzili zabójczą kontrę. Wybraniec niczym Frankowski podcinką pokonał golkipera Czarnych. Goście się nie poddali. Chwilę później Cholewa przegrał pojedynek sam na sam z najlepszym na boisku Kacwinem, który chwilę później popisał się kolejną fenomenalną interwencją broniąc strzał z 16 metrów zmierzający w okienko. Powietrzną paradą, końcami palców zapobiegł nieszczęściu.


Wierchy Rabka – Jarmuta Szczawnica 2:1 (1:1)
Bramki: K. Pędzimąż 9, Leśniak 66 – Michalik 44.

Sędziował: Roman Baran z Witowa.
Żółta kartka: Śmieszek.

Wierchy: Karnicki – Mitoraj, Nawara, Śmieszek, Zachara, Tupta, Dachowski, K. Pędzimąż, Zając, Świder, Leśniak.
Jarmuta: Bobak – Adamczuk (70 Szczepaniak), Borucki (46 Kaliciecki), Mastalski, Dominik Wiercioch, Diop, Pietrzak, W. Wiercioch, Latawiec, Zawiślak (59 Waligóra), Michalik.

Warunki pogodowe pokrzyżowały plany piłkarzom. Błoto i kałuże powstrzymywały akcje. Piłka często się zatrzymywała robiąc psikusa futbolistom.
Pierwszą połowę zdominowali gospodarze. Goście tylko raz zagrozili bramce Karnickiego i trzeba powiedzieć, że mieli stuprocentową skuteczność. Ale po kolei. To gospodarze objęli prowadzenie. W 6 minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Zachary, futbolówka trafiła na drugi słupek do K. Pędzimęża, a ten głową ulokował piłkę w przeciwnym rogu bramki. Strzelec tym golem zrobił sobie urodzinowy prezent. Redakcja Sportowe Podhale, życzy kolejnych takich bramek.

W 20 min. akcję na jeden dotyk przeprowadził Śmieszek z Dachowskim. Ten ostatni wycofał piłkę na 16 metr do nadbiegającego Świdra, a ten zmusił bramkarza do maksymalnego wysiłku. Golkiper przeniósł piłkę nad poprzeczkę. 3 minuty później Śmieszek kropnął z 30 metrów z wolnego, bramkarz sparował piłkę na 16 metr, a Zachara minimalnie przestrzelił. W 28 i 30 min Dachowski i Zachara sprawdzali dyspozycję ostatniej instancji przyjezdnych, a ta dosłownie stawała na głowie, by zapobiec utracie gola. Niewykorzystane sytuacje się zemściły. W 43 min. to gospodarze powinni się cieszyć z kolejnej zdobyczy bramkowej, ale piłka po strzale Zachary zatrzymała się w błocie. Bramkarz szybko ją złapał i dalekim wykopem uruchomił kontratak. Michalik minął Tuptę i w sytuacji sam na sam trafił w długi róg bramki.

W drugiej połowie goście opanowali środek pola, ale wypracowali zaledwie dwie klarowne sytuacje. Tymczasem w 50 min. po raz kolejny sprzymierzeńcem bramkarza Jarmuty było błoto. Piłka zatrzymała się na 6 metrze po strzale Świdra. Rozstrzygnięcie padło w 66 min. Dachowski wrzucił piłkę na 13 metr i Leśniak z pierwszego uderzył po długim rogu. Nim piłka zatrzepotała w siatce, odbiła się od nogi obrońcy, myląc bramkarza. Jeszcze w 75 min. Zachara mógł podwyższyć rezultat, ale bramkarz ponownie był górą piąstkując piłkę na róg.


Lubań Tylmanowa – Huragan Waksmund 1:0 (0:0)
Bramka: Podgórski 71.

Sędziował Sebastian Michalik z Nowego Sącza.
Żółte kartki: Kasprzak – Budz, Cyrwus, Bryja.

Lubań: Gołdyn – Pierzchała, W. Noworolnik (85 Ziajkiewicz, Kasprzak, Michalik, Krupa, Ł. Kozielec, P. Ciesielka, K. Ciesielka (60 Podgorski), K. Kurnyta (80 P. Noworolnik), Udziela.
Huragan: Rejczak – Budz, P. Bryja, Jędrol Sz. Garcarz, B. Handzel, T. Cyrwus, B. Drożdż, K. Rogal, Sz. Drożdż (88 Oraczko), B. Waksmundzki.

Bardzo szybki mecz. Mógł się podobać kibicom, bo akcje zmieniały się jak w kalejdoskopie. Po stronie gości szalał Sz. Drożdż, ale osamotniony był w forsowaniu linii defensywnych gospodarzy. Ataki Huraganu rozbijały się przed szesnastką. Z drugiej strony świetny mecz rozgrywał duet Michalik – Udziela. Bez przerwy niepokoił defensywę Huraganu, ale brakowało kropki nad „i”. Szczęście gościom dopisało w 15 min., po dośrodkowaniu Udzieli z rzutu rożnego. Piłka trafiła w obrońcę Huraganu i o mały włos a zaskoczyłaby Rejczaka. Z kolei w 25 min. Udziela otrzymał długą piłkę z głębi pola, znalazł się sam na sam, ale nie trafił.

Po zmianie stron obraz gry się nie zmienił. Tylmanowianie mają jednak w swojej tali Podgórskiego, którego wpuszczają w drugiej połowie na boisko i od kilku kolejek regularnie trafia do siatki. Nie inaczej było tym razem. To jego trafienie w 71 min. dało zwycięstwo gospodarzom. Wykorzystał świetne podanie w „uliczkę” Michalika i płaskim strzałem po ziemi posłał futbolówkę do bramki. Goście mieli okazję do wyrównania. B. Drożdż przeprowadził rajd i podał piłkę wzdłuż pola bramkowego. Dwóch jego kolegów nie potrafiło zamknąć akcji i z ławki wydobył się tylko jęk zawodu.


Poroniec Poronin – Orkan Raba Wyżna 5:0 (4:0)
Bramki: M. Grela 21, 23, 54, Ustupski 3, Łukaszczyk 16,

Sędziował Adam Ślusarek z Nowego Targu.

Poroniec: Bużek – Bobak, Cudzich, Galica, J. Stasik, Chrobak, Matkowski (60 M. Stasik), Łukaszczyk, Ustupski, M. Grela, Zarycki.
Orkan: M. Szklarz – Michał Czyszczoń, Pustułka, Chrobak, Bielański (46 H. Bochnak), K. Bochnak, Szepelak, Filipek (46 K. Rapta), T. Rapta, Traczyk, M. Nuciak.

Od pierwszego gwizdka ruszyła nawałnica na bramkę gości. Pierwsza interwencja bramkarza gości polegała na wyciagnięciu piłki z siatki. Sprawcą tego wydarzenia był Ustupski, który z bliska sfinalizował głową dośrodkowanie z prawej strony. Za moment mógł po raz drugi pokonać M. Szklarza, lecz w sytuacji sam na sam minimalnie chybił. Goście w 10 minucie odpowiedzieli strzałem Chrobaka z dystansu, ale Bużek był na posterunku. Za to kolejna ofensywna akcja gospodarzy przyniosła im bramkową zdobycz. Łukaszczyk głową skierował piłkę w przeciwległy róg bramki. 21 i 23 to minuty M. Greli. Dwa razy znalazł sposób na pokonanie M. Szklarza. Za pierwszym razem zrobił to na raty, bowiem futbolówka utknęła w kałuży wody. Chwilę później huknął z 20 metrów nie do obrony. Goście w pierwszych trzech kwadransach stworzyli jeszcze jedną sytuację. Filipek nie dał jednak rady pokonać Bużka w sytuacji jeden na jeden.

W 54 min. M. Grela skompletował hat tricka. Z 24 metrów płaskim strzałem nie dał najmniejszych szans obrony M. Szklarzowi. W 71 i 78 min. „dobić” gości mógł M. Stasik, wprowadzony po godzinie gry. Najpierw w sytuacji sam na sam nieczysto uderzył w futbolówkę, a chwilę później strzał głową minął słupek.


KS Chabówka – Wiatr Ludźmierz 1:2 (0:2)
Bramki: Borkowski 20, 30 – Sumara 64.

Sędziował Marcin Tesarski z Zakopanego.
Żółte kartki: Warciak, Sutor, Rapacz, Kaliński – Czaja, Cebulski, Byrnas, J. Siuta.
Czerwona karta: Czaja ( 70 min. druga żółta).

Chabówka: Kaliński – Chojecki, Repelowicz, J. Zając, Sutor Krzysztof Rapacz, Sumara, Warciak (85 Mrożek), Skawski (75 Nawara), Kamil Rapacz (64 Czyszczoń), Kołodziej (75 K. Zając).
Wiatr: Byrnas – Bobek, Mrożek, Handzel, Czaja, Cebulski, Krużel, J. Siuta (74 Słaboń), Tylka (51 Gacek), Borkowski, Malacina.

Wiatr hulał w Chabówce od pierwszej minuty. Stwarzał sytuacje, ale sporo ich marnował. W 3 min. Borkowski w sytuacji jeden na jeden minął bramkarza i...trafił w boczną siatkę. 4 minuty później Handzel z Bobkiem szybko wymienili futbolówkę i ostatni prostopadłym podaniem uruchomił J. Siutę, który z 16 metrów posłał ją obok słupka. Gospodarze sprawiali wrażenie śpiących rycerzy, nie wiedzących o co chodzi w tej grze. Nic więc dziwnego, że napór Wiatru musiał w końcu przynieść bramkowy efekt. W 20 min. Borkowski wykonywał rzut wolny z 25 metrów i...trafił w okienko. 10 minut później kolejny raz boks przyjezdnych miał powody do radości. Tym razem w polu karnym nieprzepisowo zatrzymany został J. Siuta. Arbiter nie miał innego wyjścia jak tylko wskazać na punkt oddalony jedenaście metrów od bramki. Z ”wapna” nie pomylił się Borkowski. W 38 min. gospodarze wypracowali sobie pierwszą groźną akcję. Krzysztof Rapacz z 30 metrów potężnie uderzył, lecz futbolówka poszybowała nad poprzeczką. Tuż przed przerwą Bobek próbował szczęścia lobując z 30 metrów Kalińskiego. Piłka minimalnie pofrunęła nad poprzeczką.

Po zmianie stron gospodarze dążyli do wyrównania. Mecz zrobił się ostry, sędzia musiał często sięgać do kieszonki po kartoniki żółtego koloru. Goście od 70 min. grali w dziesiątkę. Po obejrzeniu drugiego „żółtka” plac gry musiał opuścić Czaja.

Gospodarze w 64 min., za sprawą Sumary, zdobyli kontaktowego gola. Pięknie przelobował Byrnasa z 16 metrów. W 67 min. Gacek prostopadłym podaniem obsłużył J. Siutę, a ten w sytuacji sam na sam z 12 metrów nie trafił do bramki. 8 minut później gospodarze byli bliscy wyrównania. Krzysztof Rapacz od linii bocznej dośrodkowywał. Piłka zeszła mu z nogi i... ostemplowała poprzeczkę. W 86 min. Gacek w sytuacji sam na sam minął bramkarza, ale nie trafił do pustej bramki. Futbolówka trafiła do Borkowskiego, któremu na drodze do skompletowania hat tricku stanął słupek.

Zdjęcia Rafał Zając

Więcej zdjęć pod artykułem...


O kompetencjach i faktach, czyli...
... odpowiedź na list sekretarza PPPN, Wojciecha Ciężobki.
„Byłem zszokowany brakiem kompetencji autora że pisząc takie coś nie skontaktował się ze mną a nawet nie próbował skontaktować się ze mną” – oryginalna pisownia Wojciecha Ciężobki, tłumacząca „kompetencję” po zawierusze jaką wywołał w poprzednią niedzielę.

W tekście nie był co prawda wymieniony z imienia i nazwiska, ale... Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Tylko winny się tłumaczy. Wojciech Ciężobka fakty odrzuca w arogancki sposób, w stylu minionej już epoki. Nie poczuwa się do tego, by uderzyć się w piersi, tylko brnie dalej w bagno. Przecież nikt inny, tylko podokręg, którego jest reprezentantem, przesłał w sobotę, a więc kilkanaście godzin przed rozpoczęciem meczów, sędziowską obsadę z godzinami rozpoczęcia spotkań (patrz foto).


Obsada sędziowska kolejki z 8 maja (zdjęcie dokumentu z oficjalnej strony PPPN)
 
 
 Oficjalny terminarz po zatwierdzeniu przez kluby - ostatnie 2 kolejki (zdjęcie dokumentu z oficjalnej strony PPPN)
 

Kto miał się z nim skontaktować? Czy ktoś jest świętym, żeby wiedział, iż terminy, które przesłał w sobotę są niewłaściwe? Jego obowiązkiem jest, by o każdych zmianach informować zainteresowane strony. W tym przypadku powinien udać się na kurs szkoleniowy do prezesa Grzegorza Wrony (Ognisko TKKF Gorce), który nie ma sekretarki - obsługuje trzy piłkarskie ligi (trawa i hala), ligę oldbojów, unihokeja, tenisa stołowego i pracuje zawodowo – a potrafi w profesjonalny sposób SMS-em, lub innym środkiem przekazu poinformować o zmianach terminów i godzin rozpoczęcia spotkań. O aktualnościach jakie dotyczą prowadzonych przez niego rozgrywek. W taki czytelny sposób działają inne podmioty przeprowadzające sportowe imprezy.

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – pomyślałem. Sekretarz po blisko dwóch latach działalności wreszcie odnalazł do mnie numer telefonu. Toż to ogromny sukces! Znosi się, że w przyszłości wreszcie nawiąże ze mną kontakt i wyprzedzi fakty, które mu chwały nie przynoszą ( chociaż szybko zgubił; o czym poniżej). Wcześniej wszelkie uwagi o braku informacji, przyjmował z uśmiechem. Teraz uśmieszek zniknął mu z twarzy, ale jestem przekonany, że w każdej chwili wróci z błogosławieństwem zarządu PPPN, któremu widocznie taka działalność odpowiada.

„ Drużyny na zebraniu po wcześniejszym porozumieniu się mogą dokonać zmiany terminu i tak było mi. z tym meczę (oryginalna pisownia – przyp. aut). Po zebraniu z klubami wprowadziłem zmiany w terminarzu i wysłałem do Kolegium Sędziów PPPN, Kolegium Sędziów OZPN (do Pana Andrzeja Brzezińskiego - jednego sędziów prowadzących zawody w Lipnicy), OZPN i prasy w dniu 8.04.2011r. więc wszyscy w/w mieli ten terminarz” – to kolejne tłumaczenie sekretarza.

Co z tego? W terminarzu przesłanym w dniu, o którym wspomina, termin kontrowersyjnych spotkań to: 14.30 i 17.30. W obsadzie, patrz wyżej, są inne. Jak sam wspomina kluby dokonują zmian. Dlatego obsadę z godzinami spotkań, przesłaną w przeddzień, traktuje się jako aktualną. Nie tylko niżej podpisany został wprowadzony w błąd. Inni dziennikarze również, prezesi, kierownicy klubów i sędziowie. Andrzej Brzeziński z Nowego Sącza przyjechał do Lipnicy Wielkiej na 11.30, ale piłkarzy nie było i czekał sześć godzin na rozpoczęcie meczu. Jak żartował prezes Babiej Góry sędziowie byli na rybach. Sekretarz każdą wpadkę tłumaczy na swój sposób. Całkiem inną linię obrony, przeciwną do tej aktualnej, przyjął, po nierozegranym meczu Wierchy – Orawa o Puchar Polski w czerwcu ubr. Byłem światkiem rozmów Dariusza Mazura z przedstawicielami klubów, gdy dążył do kompromisu i naprawienia błędu sekretarza, by nie doszło do walkowera.

Wniosków Wojciech Ciężobka nie wyciąga, nie potrafi się uczyć na błędach. Nowa seria spotkań i nowy pasztet. Spotkanie KS Chabówka – Wiatr awizowane kwietniowym terminarzem miało być rozegrane o 11.30, a w obsadzie widnieje 17.30. Która jest prawdziwa? Trzymając się wersji sekretarza (patrz wyżej), to ta z kwietnia powinna obowiązywać. W ciągu 7 dni padł cały jego misterny plan agresji. O tym, że spotkanie Babia Góra – Orawa zostało przełożone nie raczył poinformować. Od czego on tam jest? Bez niego podokręg będzie tak samo funkcjonował. Nikt o niczym nie będzie wiedział. Nic na czas nie będzie załatwione.

Obsada sędziowska ostatniej kolejki (zdjęcie dokumentu z oficjalnej strony PPPN)
 

„Trudno wymagać rzetelności od takiej osoby, która bazuje na sensacjach, pogłoskach i faktach, które nie są prawdziwe”. No właśnie. Pogłoski? Zawirowania godzinowe potwierdzili prezesi klubów swoimi wypowiedziami. To jest pogłoska? Może sekretarz nie rozumie słowa „pogłoska”? A sensacji nie byłoby, gdyby swoje obowiązki należycie wykonywał. U kogo brak faktów? One stoją czarne na białym i tylko ośmieszają i pogrążają sekretarza.

„Autor w dyskretny sposób nasuwa na myśl, że się nie nadaję”. I to jedyne co sekretarz odczytał prawidłowo. Gdyby jeszcze miał wątpliwości, to powtórzę to oficjalnie, skoro uznał, iż milczenie nie jest złotem. Nie nadaje się do tej pracy. Nie radzi sobie. Po prostu ta robota go przerosła. Niewątpliwie podjął się trudnego dzieła, bo objął stanowisko po Jacku Sulce, profesjonaliście w każdym calu. Obecny sekretarz nie dorasta mu do pięt. Na razie jest dużym dzieckiem z rozbrajającym uśmiechem, któremu dano wiadereczko, łopatkę, grabki i... nie potrafi się nimi posługiwać. Za każdym razem sypie sobie piasek w oczy.

Większość klubów skarży się na jego działalność. Boi się w oczy powiedzieć prezesowi i wszystkie żale wylewane są w rękaw dziennikarza. Niemal po każdym piłkarskim weekendzie. W końcu ktoś powinien o tym głośno powiedzieć, bo grzecznościowe przekazy od roku do nikogo z podokręgu nie docierają. Litania uchybień sekretarza jest tak duża, że ich druk zanudziłby Czytelnika, ale gdyby sekretarz chciał odświeżyć pamięć, to z chęcią się poświecę i je wymienię. Oj czerwieniłoby się ze wstydu. Na razie wspomnę tylko, że kluby na czas nie są informowane o karach nakładanych przez Komisję Dyscypliny, a potem dochodzi do gry nieuprawnionego zawodnika (vide Wierchy) oraz o blisko dwumiesięcznym dopominaniu się Andrzeja Godnego (Sportowe Tempo) o przesłanie weryfikacji spotkań. Sekretarz nie odpowiedział na kilka maili. Dopiero prezes, gdy dziennikarz zwrócił się do niego, odpisał.

To sekretarz jest tym, z którym jest pierwszy kontakt. On jest wizytówką podokręgu. Po jego działaniach oceniany jest podokręg. Nie wiem, czy wszyscy w zarządzie zdają sobie z tego sprawę.

LP
DRUŻYNA
MECZE
PUNKTY
BRAMKI
1
Poroniec
19
42
61-26
2
Lubań
19
38
37-22
3
Jarmuta
19
38
32-23
4
Orawa
18
32
46-31
5
Wierchy
19
31
25-28
6
Czarni
19
29
38-31
7
Huragan
19
25
32-29
8
Babia Góra
18
25
33-36
9
Wiatr
19
25
26-33
10
Orkan
19
24
35-40
11
Chabówka
19
21
30-46
12
Zapora
19
19
38-47
13
Sokolica
19
17
31-47
14
ZOR
19
13
19-45

Jedenastka kolejki: Kacwin (Sokolica) – Galica (Poroniec), Ł. Kozielec (Lubań), Mitoraj (Wierchy), M. Bobak (Sokolica) – K. Pędzimąż (Wierchy), M. Grela (Poroniec), Krupa (Lubań), Plewa (Zapora) – Podgórski (Lubań), Pająk (Czarni).

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia dokumentów z oficjalnej strony PPPN (terminarz, obsady sędziowskie)

Komentarze







Tabela - IV liga

Lp Drużyna Mecze Punkty
1. Wisła II Kraków 10 28
2. Wolania Wola Rzędzińska 11 22
3. Orzeł Ryczów 9 19
4. Bocheński KS 10 18
5. Kalwarianka Kalwaria Zebrzydowska 10 18
6. LKS Jawiszowice 10 17
7. Beskid Andrychów 11 17
8. Barciczanka Barcice 11 17
9. Limanovia Limanowa 11 16
10. Watra Białka Tatrzańska 11 16
11. Dalin Myślenice 10 15
12. Lubań Maniowy 11 15
13. Bruk-Bet Termalica II Nieciecza 10 14
14. Glinik Gorlice 10 12
15. Wierchy Rabka Zdrój 10 9
16. Poprad Muszyna 9 8
17. MKS Trzebinia 10 6
18. Unia Oświęcim 11 4
19. Niwa Nowa Wieś 11 1
zobacz wszystkie tabele

Terminarz

zobacz więcej
reklama