15.04.2011 | Czytano: 1994

Zatrzymał Szarotkę

„To były Kuby dni. To co wyczyniał w bramce przechodzi ludzkie pojęcie. Jego piłkarskie robinsonady robiły wrażenie. Dodały nam skrzydeł, bo wiedzieliśmy, że mamy mocne oparcie w tyłach”. Tak o Jakubie Pawliku wypowiadał się kapitan Górali Piotr Kostela, zaraz po zdobyciu mistrzostwa kraju.

To był bohater finałowych pojedynków o mistrzostwo Polski w unihokeju. Momentami bronił jak w transie – łapał, odbijał piłeczkę, nieraz czynił to w piłkarski sposób. – Lata w powietrzu jak po Red Bullu – żartował kolega po fachu.

- Fruwałem pod wpływem adrenaliny. Finały dostarczyły ją w sporej dawce – mówi bohater Górali. – Forma przyszła w samą porę, bo w półfinałach nie była rewelacyjna. Do decydujących bojów przygotowywałem się bardzo solidnie, nie tylko z zespołem, ale również indywidualnie. Przyszła świeżość, a z nią refleks i miałem okazję pokazania się z dobrej strony.

/uploads/galleries/l/fb8ae93f4eab481b803716a7b6a0f874.jpg

Pawlik niezbyt mile wspomina finał z 2008 roku. Wtedy jego zespół był najbliżej zdetronizowania Szarotki. Górale wygrali pierwszy mecz i do połowy drugiego prowadzili 2:0. Byli już w ogródku i...– Puściłem dwie szybkie bramki –wspomina. – Chyba Wojtak i Ossowski wtedy mnie pokonali. Szarotka mocno nas przycisnęła, bo miała nóż na gardle, a my nie potrafiliśmy się znaleźć w takiej sytuacji. Zaryzykowali i uciekli nam na 3:2. Zdołaliśmy jeszcze odpowiedzieć na 3:3, ale polegliśmy w karnych. Zdecydowała lepsza technika przeciwnika.

Szarotka przez ostanie lata była zmorą Górali w finale play off. Sześć razy zespoły się potykały i dopiero w tym roku udało się przerwać jedenastoletnią hegemonie lokalnego rywala.

/uploads/galleries/l/c5df69b4d2164231123db98699356b44.jpg

- Szarotka w poprzednich sezonach była do ogrania, tyle, że głowa nam w tym przeszkadzała. Już w szatni przegrywaliśmy z nią – twierdzi Kuba.

Przed dwoma laty Górale zatrudnili szwedzkiego szkoleniowca, który przygotowywał zespół do decydującej bratali i również bez powodzenia. – Praca z nim dzisiaj procentuje – przekonuje Kuba Pawlik. – Super ustawił nas taktycznie. To były nasze najlepsze mecze w obronie. Zabrakło tak niewiele, by przełamać kompleks Szarotki, która obecnością Szweda jeszcze bardziej się zmobilizowała. To co nas nauczył pozostało i zaprocentowało w tym sezonie.

/uploads/galleries/l/d97ccd83fd37d856f5e89fc0e9e684a8.jpg

Pawlik w ubiegłym roku miał dłuższą przerwę w uprawianiu sportu. – Za chlebem wyjechałem na 9 miesięcy do Wrocławia – wyjawia. - Wróciłem dopiero na play off. Na szczęście znalazłem pracę na miejscu i mogłem wrócić do sportu. Miałem odpoczynek od unihokeja, ale wkurzało mnie to, bo wyleciałem z reprezentacji. Teraz trenuje trzy razy z zespołem i raz sam na rowerze lub biegając, by nadrobić stracony czas i ponownie otrzymać powołanie do drużyny narodowej.

/uploads/galleries/l/82ee34050c87c69bf5a56b7f0070f6d7.jpg

Kuba wybrał unihokej zamiast dużo popularniejszego hokeja. – Chciałem grać w hokeja, ale nie ode mnie to zależało, lecz od rodziców – przekonuje. – Wybrałem tańszy unihokej. Przygoda z tym sportem zaczęła się przypadkowo i dość późno, bo dopiero w pierwszej klasie gimnazjum. Pierwsze treningi miałem z trenerem Józefem Stryczkiem i początkowo występowałem w polu. Po miesiącu zabrakło bramkarza na treningu i postanowiłem stanąć między słupkami. Spodobało mi się i pozostało tak do dzisiaj.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama