Jak zwykle przez Marka przemawia skromność, ale jego zespół jest na dobrej drodze, by złotymi zgłoskami zapisać się w historii podhalańskiego futbolu. Te marzenia, to awans do trzeciej ligi. – Przy odrobinie szczęścia jest szansa, by wskoczyć na wyższy poziom. Gdyby się udało, byłoby rewelacyjnie – wyjawia. – Nie dokonaliśmy wzmocnień, nie licząc młodzieżowca Dudka, nikt nam też nie ubył. Mamy więc stabilny skład, który 10 stycznia rozpoczął przygotowania do „wiosny”. Pracowaliśmy na hali, w terenie, rozegraliśmy 13 spotkań kontrolnych. Graliśmy nawet dzień po dniu, bo pozwalał nam na to szeroki skład.
Na Podhale ściągnęła go piłka. Szybko stał się wyróżniającym piłkarzem. Z jego strony rywalom zawsze groziło największe niebezpieczeństwo. Znany był z bardzo dobrego wykonywania rzutów wolnych. Porównywano go wówczas do madryckiego Carlosa. – Ten facet to ma kopyto – często można było usłyszeć na trybunach. Fachowcy dodawali: - Marek to doskonała ilustracja inteligentnego i technicznego futbolu. Jestem pełen uznania dla jego sposobu gry, przeglądu sytuacji i orientacji. Spokój, opanowanie w grze, dobre wykonywanie zadań taktycznych i wszechstronność - tak mówił o nim Marek Kusto, gdy prowadził Huragan Waksmund. Bo Żołądź piłkarską karierę na Podhalu rozpoczynał od tego właśnie klubu.
Marek Żołądź urodził się 24 kwietnia 1975 roku w Niecieczy i tam, w miejscowym klubie LKS, stawiał pierwsze piłkarskie kroki. - Kiedyś miałem kłopot, żeby wytłumaczyć skąd pochodzę. Teraz przez pierwszoligową drużynę Termalica Bruk Bet wszyscy już wiedzą gdzie sięgają moje korzenie. Tam mam rodzinę, którą często odwiedzam – mówi.
Po ukończeniu podstawówki rozpoczął naukę w technikum elektrycznym w Tarnowie. Wówczas występował w juniorach Unii i w IV- ligowych rezerwach „Jaskółek”. Spędził tam pięć lat. Z unitami wywalczył awans do trzeciej ligi, ale w niej nie zagrał, gdyż dostał się na studia w krakowskiej AWF. W trakcie studiów grał w Podgórzu, by za namową Andrzeja Lizaka, kumpla z Żabna, przenieść się do Huraganu. Trenerem był wtedy Marek Kusto. Niestety, sławetna powódź w 1997 roku zalała obiekty Huraganu i zespół po rozegraniu kilku spotkań na nowotarskim stadionie wycofał się z rozgrywek. Żołądź trafił do Świtu Krzeszowice, a następnie reprezentował barwy Proszowianki i Górnika Wieliczka. W barwach tego ostatniego klubu rozegrał zaledwie kilka spotkań w trzeciej lidze i... – Rozerwała mi się łąkotka – wspomina. – Po skończeniu studiów wróciłem na Podhale, bo byłem zawodnikiem Huraganu. Grałem w nim sezon. Za nową Grześka Cholewy, również piłkarza z Żabna, przeniosłem się do Lubania Maniowy. Mieliśmy wtedy bardzo mocną pakę. Był Jurek Kowalik i Zdzisław Strojek.
Dyplom trenera piłki nożnej sprawił, iż rozpoczął pracę w Tylmanowej z trampkarzami, juniorami, a potem z A-klasową drużyną. Drużyny grające pod jego skrzydłami zmieniały styl gry, który przypadł do gustu kibicom.
- Preferuje piłkę ładną dla oka i skuteczną – wyjawia trenerskie credo. – Stawiam na kreatywność, na odwagę, na takich piłkarzy, którzy radzą sobie w trudnych sytuacjach boiskowych. Futbol oparty na dużej wymienialności pozycji i podań.
Stefan Leśniowski