- Co w tych kiepskich występach najbardziej denerwowało pana?
- Ospale poruszaliśmy się, wolno wyprowadzaliśmy ataki, który w dodatku były mało dokładne. Podania nie znajdowały swoich adresatów, brakowało wykończenia akcji. Przegrywaliśmy wiele pojedynków jeden na jeden, popełnialiśmy wiele błędów pod własną bramką w kryciu, przekazywaniu sobie graczy. To musimy wyeliminować.
- Młodzież pokazuje się z dobrej strony…
- Młodzież się sprawdza, obcokrajowcy także. Nie można ją zagłaskać. Młodzi powinni wiedzieć, że to dopiero ich pierwszy krok i muszą wytrwale pracować nad sobą, by nie zostać przeciętnymi ligowymi grajkami. Sporo muszą się jeszcze uczyć.
- Od dwóch tygodni trenuje z wami Marian Kačiř, który zawiódł oczekiwania toruńskich działaczy, a który w poprzednim sezonie był najlepszym „kanadyjczykiem” w lidze. Z Jarkiem Różańskim i Krzyśkiem Zapałą tworzyli „zabójcze” trio. Czy znowu zagrają razem?
- Odpowiedź na to pytanie udzielona zostanie za kilka dni. Na razie Czech trenuje z nami. W najbliższych dniach poddany zostanie testom lekarskim i wydolnościowym. Trudno też, czerpiąc wiedzę tylko z treningów, czy zarzucany mu w Toruniu brak przygotowania do sezonu jest prawdziwy. Musi sprawdzić się w walce. Dopiero wtedy będziemy mieli jak na dłoni prawdziwy obraz Kačiřa.
- Coś zaskoczyło Pana w polskiej lidze?
- Więcej spotkań jest bardziej wyrównanych, w których wynik jest niewiadomą do ostatnich sekund. To na pewno raduje kibiców.
- Czy szkoleniowców też?
- Za wcześnie jeszcze mówić o pozytywach i negatywach ligi. Ona dopiero się rozpoczęła. Sporo jeszcze może się w niej wydarzyć. Nie zaprzątam sobie głowy problemami innych. Ja życzyłbym sobie, by w drugiej rundzie prowadzony przeze mnie team grał efektownie i efektywnie, aby nasz fan miał radość i satysfakcję z naszych występów.
Stefan Leśniowski