A co o tym sądzi sam zainteresowany? – Moją ambicją jest gra wyżej, na nieco lepszym poziomie – odpowiada. – Na razie przez pół roku temat zmian barw klubowych jest zamknięty. Jeśli doprowadzę klub do trzeciej ligi, jak zdeklarowałem, to będę szukał czegoś nowego. Pora się przewietrzyć. Skąd pewność, że awansujemy? Nie wróżę z fusów, to realia pozwalają mi tak twierdzić. Za mocni jesteśmy na czwartą ligę, a ponadto dobrze przygotowani do rundy wiosennej. Graliśmy sparingi z pierwszoligowcami i nie czuliśmy się gorsi, nawet wygrywaliśmy. W Maniowach już osiem lat jest czwarta liga, pora więc na zmiany.
Rafał jako jeden z nielicznych futbolistów Podhala przeszedł piłkarski uniwersytet. Tak można to nazwać, bo swoje młodzieńcze lata spędził w krakowskiej Wiśle i Szkole Mistrzostwa Sportowego. Tata dbał o jego piłkarska edukację. Dlatego też zatrudnił w Huraganie Waksmund (był wtedy prezesem) Grzegorza Bamburowicza, świetnego technika. To właśnie pod okiem wiślaka stawiał pierwsze kroki. – Trenował ze mną indywidualnie i w klubie z Huraganem Waksmund – potwierdza. – Miałem też okazję poznać szkołę trenerską Wojciecha Stawowego, podczas treningów z pierwszą drużyną Cracovii. Nie udało mi się przebić do drużyny. Konkurencja była mocna, a ja w dodatku rok spędziłem na łóżku masażysty. Kontuje i choroby się mnie imały.
Laureat plebiscytu zorganizowanego przez Podhalański Podokręg Piłki Nożnej przyjście na świat oznajmił płaczem 31 marca 1986 roku w Szczawnicy. Wtedy już tata szykował dla niego piłkarskie korki. To nie do pomyślenia, by dziecko człowieka od młodości związanego z futbolem mogłoby nie zostać piłkarzem. Niektórzy twierdzą, iż jeszcze nie umiał chodzić, a już kopał futbolówkę. Nie ulega jednak wątpliwości, że miał smykałkę do tego sportu. Miał 8 lat, gdy rozpoczął prawdziwą piłkarską przygodę. Przełom w karierze nastąpił, gdy miał 16 lat.
- Ówczesny drugi trener Wisły Kraków, Antoni Szymanowski wyparzył mnie na treningu i zaproponował grę w rezerwach „Białej Gwiazdy” – wspomina. - Rozegrałem dwa sparingi i podpisałem kontrakt. Spędziłem tam trzy lata. Dwukrotnie miałem szanse zdobycia tytułu mistrza Polski juniorów. Pierwszy raz nie udało się ze względów organizacyjnych, ponieważ do Gwarka Zabrze pojechaliśmy bez kart i przegraliśmy walkowerem. W rewanżu nie udało się odrobić strat, bo wygraliśmy tylko 2:0 i odpadliśmy z rozgrywek. Z rocznikiem 1986 jechaliśmy na turniej w roli faworyta, ale po remisie 1:1 z warszawską Polonią, po pechowej przegranej 0:1 z SMS Łódź i wygranej z Arką Gdynia 3:0 zajęliśmy trzecie miejsce w grupie. Wracaliśmy źli na siebie i z ogromnym niedosytem. Skończył mi się kontrakt z Wisłą i przeniosłem się do Cracovii. Od czterech lat reprezentuję barwy Lubania Maniowy.
Stefan Leśniowski