14.02.2011 | Czytano: 1062

Nie wykorzystano pozytywnej energii

- Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Nie inaczej było u hokeistów Podhala i ich kibiców po wygranej w Oświęcimiu. W wyobraźni wszyscy już byli w półfinale play off. Zapomniano, że dopóki krążek w grze, to wszystko może się jeszcze wydarzyć. „Szarotki” przegrały dwa mecze na własnym lodowisku, ale krążek nadal jest w grze. Trzeba tylko wierzyć w sukces i wyciągnąć wnioski z przegranych potyczek – twierdzi nasz ekspert, Jacek Kubowicz.

- Spotkanie w Oświęcimiu pokazało, że Podhale może z Unią powalczyć i wygrać. Trzeba jednak unikać prostych błędów, których w nowotarskich spotkaniach było bez liku – ocenia. – Wróciliśmy z Oświęcimia naładowani pozytywną energią i niestety nie potrafiliśmy jej wykorzystać. Rozpłynęła się przez niefrasobliwość w obronie, indywidualne błędy i mizerną skuteczność. Błędy popełniali zawodnicy i sędziowie. Trudno było się jednak spodziewać poprawy w gwizdaniu, skoro w sezonie zasadniczym gwizdki były fałszywe. Nagle w lutym arbitrzy mieliby się obudzić i zacząć super gwizdać?

- Oba spotkania były niemal podobne – przekonuje. - Zaczęły się od prowadzenia górali, ale potem krążki wpadały już tylko do ich bramki. Pierwszy mecz w Nowym Targu był ciekawszy. Składnych akcji było zdecydowanie więcej niż w kolejnym typowym meczu walki. W drugim meczu było widać większą świeżość. Gra kleiła się z obu stron i przede wszystkim była sól każdego meczu – gole.

- Ich zdobywanie przychodzi „Szarotkom” bardzo trudno. Jeśli u siebie zdobywa się dwa i jednego gola, to trudno marzyć o przechyleniu szali zwycięstwa na swoją stronę. Unia przyjechała w ustawieniu 1-4 i zaprosiła gospodarzy, by pokazali co są warci. W niedzielnej potyczce, po stracie drugiego gola, Podhale nie miało pomysłu na sforsowanie świetnie broniącej się Unii. Zagęściła środkową tercję i trudno było się przebić góralom przez podwójną ścianę. Akcje indywidualne z góry były skazane na niepowodzenie – analizuje Jacek Kubowicz.

- Nowotarżanie sięgnęli po rekonwalescentów- Marcina Kolusza i Damiana Kapicę. Widać było u nich brak ogrania. Szkoda, że nie zagrali w dwóch – trzech meczach przed play off. Zdecydowanie ich gra lepiej wyglądałaby. Muszę wrzucić też kamyczek do ogródka sterników klubu. Powód? Kelly Czuy. Nie mogę zrozumieć jak można było ściemniać poważnych kibiców, którzy sercem są za zawodnikami i za klubem, że wyjechał w sprawach rodzinnych i wróci za pięć dni. Czy zarząd był tak nieświadomy i wierzył, iż sprawa nie wyjdzie na jaw? Prawda wymaga aż tak ogromnej odwagi? Czy nie można było zwołać konferencji prasowej z Kanadyjczykiem, który sam wyjaśniłby motywy opuszczenia Nowego Targu? Widocznie nie można było... – złości się Jacek Kubowicz.

- Unia prowadzi 2:1 w serii i potrzeba jej jednego zwycięstwa, by znaleźć się w półfinale. Podhalu do elitarnej czwórki brakuje trzech zwycięstw. Niemożliwe? Na pewno trudne zadanie, ale nie należy składać broni.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama