12.02.2011 | Czytano: 1106

Komedia pomyłek (+zdjęcia)

- Gdzie reżyser tego spektaklu? – pytali kibice i szybko odpowiadali: - To ten pasiak z czerwonymi opaskami. Radzik i jego współtowarzysze byli głównymi aktorami widowiska. W cień odsunęli hokeistów.

W pierwszych 5 minutach popełnili 10 błędów, co jest chyba swoistym rekordem. Nie nadążali za akacjami, gwizdali według własnego widzimisie. Radzik na ławkę kar wysyłał nie tych co przewinili. Tabaček faulował, a „odsiedział” Krajči, Gaj przewinił, ale Radzik uznał, iż Sulka powinien odpocząć 2 minuty. Radzik to ten sędzia, który przed dwoma laty w pierwszoligowym meczu  jako strzelca gola podał do protokołu tego co...siedział na ławce kar. W tym samym meczu drugą asystę przypisał strzelcowi gola. Lata lecą, a postępów u niego nie widać. Więcej, zapewne ktoś z taką samą wiedzą jak on za uszy wciągnął go do ekstraklasy. Na lodzie był zagubiony jak dziecko we mgle, a że nie włączył halogenów, to wjechał w zawodników i wywinął orła. Przynajmniej przez chwilę publiczność miała uciechę.

Trenerzy stwierdzili, iż w obie strony się mylił – Można się nie zgodzić z wieloma jego decyzjami – powiedzieli. Znany był z aptekarskiego gwizdania, a teraz na zbyt wiele pozwalał.

– Jeśli cały sezon zasadniczy słabo gwizdali, to ludzie nie łudźcie się, że w play off będzie inaczej – skwitował Jacek Kubowicz.

Hokeiści także się mylili, ale oni za błędy słono płacili, w przeciwieństwie do „pasiaków”. Albo odesłaniem na ławkę kar, albo utratą gola. Pierwsze 20 minut to spora porcja błędów. Więcej ich popełnili gospodarze w obronie, a oświęcimianie w ataku, nie potrafiąc wykorzystać świetnych okazji. Już w 1 minucie, Krajči powinien wpisać się na listę strzelców. 5 minut później Tabaček miał jeszcze lepszą sytuację, ale kapitalną interwencją popisał się Rajski. W 8 minucie Řiha nie wykorzystał sytuacji sam na sam. Unici strzelali z każdej pozycji, ale niecelnie. Górale odpowiedzieli tylko akcją Kolusza i strzałem z dystansu K. Kapicy.

Druga tercja była żywsza. Zaraz po rozpoczęciu Jaros nie skorzystał z prezentu Gaja, a miał wprost idealną okazję. Chwilę później dwoma kapitalnymi interwencjami popisał się Rajski. Kibice zachodzili w głowę jak mógł krążek znaleźć się w jego „raku”, po strzale Tabačka i Wojtarowicza. W 23 minucie hala eksplodowała, po tym jak K. Kapica trafił w okienko. Gol – palce lizać! 6 minut później goście wyrównali grając w przewadze. Potężnego uderzenia Zatko golkiper Podhala już nie zatrzymał. W końcówce odsłony wielką szansę na objęcia prowadzanie miał Michalski i Różański.

W 44 min. krążek po strzale D. Kapica przeszedł za plecami Witka wzdłuż linii bramkowej i zatrzymał się na przeciwległym słupku. 2 minuty później Neupauer w idealnej sytuacji posłał krążek nad poprzeczką. Kilkanaście sekund później Klisiak, który opuścił ławkę kar otrzymał podanie od Řiha i uciszył stadion. Za moment Rajski instynktownie obronił uderzenie Modrzejewskiego, a Klisiak nie zdołał wrzucić krążka do bramki nad leżącym bramkarzem gospodarzy. Podhale nie miało pomysłu na sforsowanie linii defensywnych Unii. Inna rzecz, że goście świetnie bronili środkowej strefy, w niej rozbijając ataki przeciwnika. Nowotarżanie próbowali indywidualnych akcji (D. Kapica, Bakrlik, Baranyk, Różak), ale bez powodzenia. 69 sekund przed końcem trzeciej tercji Baranyk trafił w słupek. Sędzia po pewnym czasie zażądał analizy wideo, mimo iż żaden z zawodników go o to nie prosił. 37 sekund przed końcem górale wycofali bramkarza i Řiha 28 sekund później strzałem do pustej bramki ustalił wynik spotkania.

Trener Podhala po piątkowej porażce inaczej zestawił formacje ofensywne. Kolusz i D. Kapica nie zgrali razem. – Zagrałem na trzy formacje, by zwiększyć tempo – wyjaśniał Jacek Szopiński. - Unia też tak grała. Mam w zespole kilku rekonwalescentów, którzy jeszcze nie grają tego co powinni grać. Niemniej z meczu na mecz będzie coraz lepiej. Długo ważyły się losy tego wyrównanego pojedynku. Było jasne, że kto strzeli drugą bramkę, zyska przewagę psychiczną i wygra. Nam zabrakło sił i wiary, a może też i szczęścia. Jeszcze nie koniec tej rywalizacji.

- Ciężko gra się przeciwko rywalowi i sędziemu, który nie uznał nam dwóch bramek – rzucił Grzegorz Piekarski. – Ważne, że wygraliśmy. Witek świetnie zagrał z tyłu.

- Obawiałem się tego meczu, bo wczoraj był mocny mecz- mówi Karel Suchanek. – Chciałem grać od tyłu. Przy stanie 1:1 wiedziałem, że kto strzeli gola ten wygra. Ostatnie 10 minut graliśmy na dwie formacje, które zagrały dobrze taktycznie i nie popełniły błędów.

- Mieliśmy więcej szans niż wczoraj – twierdzi Marcin Kolusz Seria jeszcze się nie skończyła, będziemy walczyć. Po stracie drugiej bramki długo nic nam nie wychodziło. Graliśmy nerwowo.

- Sytuacja się skomplikowała – przyznaje Jarek Różański ale dopóki krążek w grze to się nie poddajemy. Może seria zwycięstw gości przedłuży się?. Dzisiaj brakowało nam skuteczności. W meczach o taką stawkę trudno o wirtuozerię, walka idzie na całego, o każdy skrawek lodu. Musimy poprawić grę w przewadze.

MMKS Podhale Nowy Targ – Unia Oświęcim 1:3 (0:0, 1:1, 0:2)
1:0 K. Kapica (Kolusz, Bakrlik) 22:58,
1:1 Zatko (Řiha) 28:40 przewadze,
1:2 Klisiak (Řiha, Dronia) 45:51,
1:3 Řiha (zatko) 59:51 do pustej.

Sędziowali: Radzik – Przyborowski (Krynica), Młynarski (Sosnowiec).
Kary: 8 – 8 min.
Widzów 1500.

Podhale: Rajski – K. Kapica, Łabuz, Różański, K. Bryniczka, Baranyk – Dutka, W. Bryniczka, Kmiecik, Neupauer, D. Kapica - Gaj, Sulka, Bakrlik, Kolusz, Michalski. Trener Jacek Szopiński.
Unia: Witek – Gabryś, Cinalski, Jaros, Jakubik, Wojtarowicz - Dronia, Zatko, Řiha, Tabaček, Krajči - Piekarski, Flašar, Valušiak, Modrzejewski, Klisiak - Piotrowicz. Trener Karel Suchanek.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama