11.02.2011 | Czytano: 1249

Nokaut w trzy minuty (+zdjęcia)

„Szarotki” nie wykorzystały handicapu własnego lodowiska. Nie udało się po raz drugi ograć oświęcimian, mimo iż zagrały już z Marcinem Koluszem i Damianem Kapicą.

- Widać było u nich brak ogrania meczowego. Mieli dłuższą przerwę spowodowaną ciężkimi urazami, które pozostawiły skazę na psychice. Niemniej wznieśli sporo ożywienia w nasze szeregi. Zagrali na tyle na ile ich było stać– ocenia trener Jacek Szopiński.

Obaj nie wdawali się w ostre starcia, chociaż kilka razy rywal ich nie oszczędzał, bezpardonowo ich atakując. D. Kapica popisał się piękną akcją, ośmieszając obronę i Witka. Zdobył kontaktową bramkę, wlewając iskierkę nadziei w serca fanów Podhala na korzystny rezultat. Do tego momentu jego zespół przegrywał 1:3, mimo iż pierwszy zdobył gola.

Podhale rozpoczęło z dużym animuszem. Niezwykle aktywny i wszędobylski Różański już w 20 sekundzie stanął przed szansą otwarcia wyniku. Ponowienie akcji również mu się nie powiodło. Potem gospodarze przeżywali gorące chwile, gdy na ławce kar przebywał Gaj. Trwał obstrzał bramki Rajskiego, ale krążki fruwały obok bramki. W 4 minucie Bakrilk z obrotu próbował zaskoczyć Witka, ale ten był na posterunku. Nie dał się również pokonać Puławskiemu z najbliższej odległości. W miarę upływu czasu oświęcimianie przejęli inicjatywę. Dłużej operowali krążkiem, częściej przebywali w tercji gospodarzy, lecz w ich akcjach ofensywnych więcej było dymu niż ognia. Strzały unitów były blokowane, przyjmowane na ciało, a większość Rajski łapał już jak „motylki”. Jak już goście mieli dobre pozycje strzeleckie - jak Valušiak - to Rajski był czujny. W 12 minucie Modrzejewski próbował zaskoczyć go z zakrystii, jak mawiają hokeiści.

- Zadawaliśmy sobie sprawę, że gospodarze na własnym terenie zaatakują. Graliśmy defensywnie. W pierwszej tercji udało nam się to zrealizować. Gola nie strzeliliśmy, ale też nie dostaliśmy – relacjonuje Waldemar Klisiak.

Kto pierwszy popełni błąd? – zastanawiali się w przerwie kibice. Popełnili go przyjezdni podczas wznowienia po prawej ręce Witka. Wygrany bulik, strzał z pierwszego Różańskiego i sędzia bramkowy został zmuszony do zapalenia czerwonego światełka za bramką Unii. – Oświęcimianie będą mieli teraz większego cykora. Rączki na pewno będą się trzęsły – wyrokował jeden z kibiców.

Jego przewidywania się nie sprawdziły. Goście rzucili się do odrabiania strat, a miejscowi pod naciskiem popełniali błąd za błędem. Obrońcy Podhala objeżdżani byli niemiłosiernie. Bramka wisiała w powietrzu i ... Nastały trzy minuty, które wstrząsnęły góralami. Unici trzy razy ulokowali „gumę” w bramce gospodarzy. Autorem wyrównującego gola był Wojtarowicz, po podaniu Jarosa zza bramki. Chwilę później przed Klisiakiem otwarto ”autostradę” do bramki i nagrał Modrzejewskiemu do „pustaka”. W 30 minucie Podhale rozgrywało „zamek” grając w przewadze. Podanie Neupauera przejął Řiha i sytuacji sam na sam nie zmarnował. 4 minuty później Tabaček mając pustą bramkę trafił w słupek. Nowotarżanie już do końca tercji nie otrząsnęli się z szoku.

- Druga tercja poszła po naszej myśli – mówi Waldemar Klisiak. – Złapaliśmy wiatr w żagle, ale na początku trzeciej odsłony popełniliśmy błąd, daliśmy życie Podhalu, które mocno naciskało. Po czwartej bramce przeciwnik już spasował, a my oszczędzaliśmy siły na jutrzejszą potyczkę. Drużyna była zmobilizowana i konsekwentnie realizowała założenia taktyczne. No może poza karami, przez co traciliśmy siły.

W 1 minucie trzeciej tercji D. Kapica wlał nadzieję w serca miejscowych fanów. Gospodarze z determinacją atakowali, posiadali sytuacje na zmianę wyniku. Największego pecha miał Neupauer, który mając pustą bramkę trafił w poprzeczkę. Bardzo przeżywał mecz. Ze spuszczoną głową opuszczał lodową tafle, mając mokre oczy. – Grał nieźle, ale jego błąd skutkował utratą gola. Miał pecha. Ważne jednak, by wyciągnął z tego wnioski – twierdzi Jacek Szopiński.

Nie dasz, dostaniesz. W 51 min. Krajči trafił pod poprzeczkę, a wynik spotkania ustalił Klisiak.

- Było do przewidzenia, że Unia się nie podda, że będzie walczyć – mówi trener Podhala. – Popełniła mniej błędów. Trzeba zapomnieć już o tym meczu. Jutro czeka nas kolejna bitwa. Słabiej zagrała formacja Jastrzębskiego (wypuszczana była na drugi atak Unii), ale to nie było decydujące.

- Mieliśmy grać aktywnie, bo po porażce u siebie nie mieliśmy innego wyjścia – przekonuje Karel Suchanek. – W drugiej tercji rozstrzygnęły się losy spotkania. Mogliśmy zdobyć więcej goli, a tymczasem po stracie gola na początku trzeciej odsłony nowotarżanie złapali wiat w żagle. Mieliśmy szczęście i dobrze broniącego w bramce Witka. Już po meczu w Oświęcimiu wiedziałem, że on będzie bronił.

- Przespaliśmy 10 minut drugiej tercji – wyjawia Jarosław Różański. – Straciliśmy trzy gole, co ustawiło mecz. Regenerujemy siły i jutro będzie dalej walczyć.

MMKS Podhale Nowy Targ – Unia Oświęcim 2:5 (0:0, 1:3, 1:2)
1:0 Różański (Baranyk) 23:19,
1:1 Wojtarowicz (Jaros, Jakubik) 26:37,
1:2 Modrzejewski ( Valušiak, Klisiak) 27:45,
1:3 Řiha 29:56 w osłabieniu,
2:3 D. Kapica 41:00 w przewadze,
2:4 Krajči (Řiha, Zatko) 50:10,
2:5 Klisiak (Jakubik, Valušiak) 59:03.

Sędziowali: Marczuk (Toruń) – Klich, Wieruszewski (Sosnowiec).
Kary: 10 – 16 min.
Widzów 2000.

Podhale: Rajski – K. Kapica, Łabuz, Różański, K. Bryniczka, Baranyk – Dutka, W. Bryniczka, Kmiecik, Jastrzębski, Bomba – Gaj, Sulka, Bakrlik, Puławski, Michalski - Cecuła, Kolusz, Neupauer, D. Kapica. Trener Jacek Szopiński.
Unia: Witek – Gabryś, Cinalski, Jaros, Jakubik, Wojtarowicz - Dronia, Zatko, Řiha, Tabaček, Krajči - Piekarski, Flašar, Valušiak, Modrzejewski, Klisiak. Trener Karel Suchanek.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama