25.01.2011 | Czytano: 2991

Pierwszy pod dyktando nowotarżan (+video)

W Łodzi, w obecności 6 tysięcy widzów, po raz pierwszy w Polsce odbyły się halowe zawody w ekstremalnym enduro. W tym, w którym najlepszy na świecie jest nowotarżanin Tadeusz Błażusiak. Mistrza zabrakło w Łodzi, ale nie jego krajan.

Na starcie stanęło blisko 100 motocyklistów, którzy zmagali się z trudną i śliską trasą. Nie było chyba zawodnika, który nie zaliczyłby „gleby”.

Nowotarżanie wrócili z sukcesami. Tomasz Zych triumfował w klasie licencjonowanej, na czwartym miejscu sklasyfikowano byłego mistrza Polski w trialu, Przemysława Kaczmarczyka. Całe „pudło” zajęli górale w klasie Amator. Zwyciężył Rafał Luberda przed Adamem Zychem i Sebastianem Cyrwusem. Pierwszy i drugi to trialowcy. Klasę trial zdominowała nowotarska młodzież. Na najwyższym stopniu podium stanął Konrad Legutko, drugi był Gabriel Marcinów, a czwarty Jakub Łukaszczyk i Kevin Pieprzak.

- Spodobały mi się zawody – mówi Przemysław Kaczmarczyk. - Tym bardziej, iż w zimie nie ma zbyt wielu okazji do ścigania się na motocyklu. Trasa usłana była przeszkodami zbudowanymi z opon, pni drzew, ciężarówek... Dla mnie bomba. Uwielbiam techniczne przeszkody. Można było się wykazać umiejętnościami nabytymi w trialu. Startowałem z zawodnikami z licencjami. Rozpocząłem trochę nieśmiało, ale wygrałem i byłem bardzo zadowolony. Dopiero w trzecim biegu przegrałem tylko z kolegą z Erzberg Rodeo Marcinem Fryczem. Po pokazach free style odbył się finał. Nie wiem dlaczego nie było mojego nazwiska w finale, mimo iż tylko raz przegrałem. Po małej awanturze i interwencji kolegów zostałem poproszony na start. Cała sytuacja na pewno nie była korzystna dla mnie. Nie dość, że zdenerwowany, to jeszcze najgorsze miejsce startowe. To musiało się źle skończyć. Na starcie zostałem zablokowany. Czekałem aż będę miał miejsce do wyprzedzania. Nagle zrobiła się mała luka i odkręciłem gaz. Minąłem dwie przeszkody z opon i z piątego miejsca przesunąłem się na trzecie. Potem pdczas lądowania zaliczyłem upadek. Szybko wróciłem do rywalizacji, ale znowu byłem ostatni. Dystans trzech okrążeń nie wystarczył do odrobienia strat. Dałem z siebie wszystko, ale starczyło to na czwarte miejsce. Stać mnie było na lepszy wynik, ale zabrakło szczęście. Impreza super zwłaszcza, że charytatywna na chore dzieci.

Stefan Leśniowski

 

Komentarze







reklama