03.12.2010 | Czytano: 992

Miłe złego początku

„Szarotki” z Sosnowca wracają bez punktów. Dla obu zespołów była to ważna potyczka w walce o prawo gry w play off. Sosnowiczanie po zawirowaniach i ostatnich wygranych z Tychami i Sanokiem, złapali wiatr w żagle. Do spotkania z góralami przystąpili z emanującą wolą zwycięstwa. Dopięli swego i wrócili do gry o play off.

- Zdawaliśmy sobie sprawę, że rywal będzie zdeterminowany – twierdzi trener Podhala, Jacek Szopiński. – Wiemy w jakiej jest sytuacji. W takich przypadkach każdy zawodnik chce się pokazać z jak najlepszej strony, chcąc wnieść swoją cegiełkę w ratowanie drużyny. Wiedzieliśmy, że gospodarze będą grać z kontry i wybijać nas z rytmu. Zagrali podobnie jak janowianie. Prosty hokej. Myśmy posiadali optyczną przewagę, ale mało oddawaliśmy strzałów. Gdy prosiło się oddać strzał, to my jeszcze kręciliśmy „kręciołki, wykonywaliśmy jedno czy dwa podania. Przeciwnik rozbijał nasze ataki i wyprowadzał kontry.

Dla jego podopiecznych spotkanie rozpoczęło się bardzo dobrze. W 17 minucie krążek po strzale Baranyka odbił się od łyżwy Dzwonka i wpadł do bramki. Czeski napastnik w barwach Podhala już 4 minuty wcześniej uniósł ręce do góry w geście triumfu. Sędzią bramkowy zapalił czerwone światełko za świątynią Zagłębia, ale arbiter główny po analizie wideo nie rozpoczął gry na środku lodowiska. Nowotarżanie twierdzili, iż „guma” odbiła się od środkowego słupka w bramce i opuściła ją. Górale mogli prowadzić 2:0, a tymczasem na sekundę przed końcem odsłony, w zamieszaniu podbramkowym, sosnowiczanie zdołali doprowadzić do wyrównania.

- Straciliśmy bramkę z niczego. Zabrakło koncentracji – twierdzi Jacek Szopiński.

Górale jakoś nie mogą zrozumieć, iż łamanie przepisów gry w hokeja przynosi im same straty. W tym sezonie już wiele spotkań przegrali przez bezmyślne kary. Nie inaczej było w Sosnowcu. Drugą i trzecią bramkę stracili przyjezdni grając w osłabieniu.

- Kary niepotrzebne. Takie nie powinno się łapać – grzmi szkoleniowiec „Szarotek”. – Brakuje zdyscyplinowania. Zawodnicy powinni grać dla zespołu, a nie obrażać się, czy odpowiadać na zaczepki przeciwnika. Powinni swoją urażoną ambicję poświęcić zespołowi. Chociaż naprawdę nie wiem za co na ławkę kar powędrowali Bakrlik i Baranyk. Wtedy straciliśmy gole. Strata dwóch goli była jednak do odrobienia. W trzeciej tercji przeważaliśmy. Mieliśmy sytuacje, ale brakowało szczęścia. Kolusz trafił w słupek, Łabuz ostemplował poprzeczkę, a Różański nie wykorzystał sytuacji sam na sam. Oprócz szczęścia zabrakło determinacji w końcowych fragmentach meczu.

Czwartego gola nowotarżanie stracili grając bez bramkarza. Do pustej bramki „wjechał” z krążkiem Cychowski.

Sosnowiec – MMKS Podhale Nowy Targ 4:1 (1:1, 2:0, 1:0)
0:1 Baranyk (Bakrlik) 16:47,
1:1 Sarnik (Dołęga, Voznik) 19:59,
2:1 Dołęga (Duszak, Sarnik) 26:22 w przewadze,
3:1 Duszak (M. Kozłowski) 30:02 w podwójnej przewadze,
4:1 Cychowski 59:56 do pustej bramki. 

Kary 10 – 52 min.
Widzów 500

Zagłębie: Dzwonek – Kulik, Cychowski, Dołęga, Voznik, Sarnik – Kuc, Duszak, Ł. Podsiało, T. Kozłowski, M. Kozłowski – Jaskólski, Banaszczak, Białek, Zachariasz, Twardy. Trener Krzysztof Podsiadło.
MMKS Podhale: Rajski – K. Kapica, Łabuz, Bakrlik, K. Bryniczka, Baranyk – Dutka, W. Bryniczka, Różański, Kolusz, Czuy – Sulka, Cecuła, Bomba, Neupauer, Kmiecik – Michalski, Jastrzębski, Szumal. Trener Jacek Szopiński.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama