23.11.2010 | Czytano: 997

Jak dzieci we mgle(+zdjęcia)

- Jest mi wstyd za postawę drużyny. Przepraszam kibiców. Zagraliśmy katastrofalnie. Zabrakło walki, zawodnicy przeszli obok meczu. To był najsłabszy mecz w tym sezonie – mówił strapiony trener Podhala, Jacek Szopiński. Zapytany kogo nominuje do „Złotego kija”, odparł: - Tego co nie grał.

Chyba nie tylko on był zaskoczony popisami swoich zawodników. – Grali jak nowicjusze. Jeszcze nie widziałem ich tak spanikowanych. Byli zagubieni jak dzieci w mgle. Nie potrafili się z „guma” spotkać. Zabrakło Czuya i nikt nie potrafił ciałem zagrać. To oni nas rozbijali po bandach – podsumował występ ”Szarotek” jeden z kibiców z loży prasowej.

Górale grali fatalnie. Poruszali się jak żółwie. Krążek nie był im posłuszny nawet wtedy, gdy grali w przewadze. Wtedy najczęściej fruwał od jednego narożnika tercji do drugiego bez jakiejkolwiek kontroli hokeistów. O strzałach, można było tylko pomarzyć. Podczas pierwszej przewagi tylko Sulce udało się oddać soczysty strzał. To zbyt mało, by można było myśleć o zdobywaniu goli. Tym bardziej, iż druga przewaga była jeszcze gorzej rozgrywana. „Szarotki” nie potrafiły składną akcją wtargnąć do tercji przeciwnika. jedynie wstrzeliwały krążki, a przeciwnik je wybijał z własnej strefy, bądź przeprowadzał kontratak.

– Spotkania z Unia i Cracovią zabrały nam dużo sił. Tym bardziej, iż sporo czasu graliśmy w osłabieniu. Nie dziwię się, że kibice gwiżdżą. Mogli być wkurzeni. Zdajemy sobie sprawę, że nie możemy tak grać. Musimy szybko wyciągnąć wnioski. Był to najgorszy nasz występ w tym sezonie – skomentował kapitan Podhala, Rafał Dutka.

Goście na tle słabo grających górali wyglądali jak profesorowie, którzy udzielili im surowej lekcji. Najważniejszym „belfrem” był Kral, który chyba ma oczy wokół głowy. Dawał współpartnerom krążki marzenie. Jak choćby ten w 25 minucie, gdy jego zespół grał w osłabieniu. Niemal spod własnej bramki podał na drugą niebieską do Bordowskiego, a ten będąc oko w oko z bramkarzem trafił pod „łatę”. Zdobył też piękną bramkę. Z ostrego kąta wpakował „gumę” pod poprzeczkę.

Trzy stracone bramki w pierwszej tercji przez gospodarzy, to był już najniższy wymiar kary jaki ich spotkał. W tej części gry tylko strzał Kolusza z ostrego kąta nastraszył Kosowskiego. Jastrzębianie grali prosty hokej, ale skuteczny. W 6 minucie wyprowadzili trójkową akcję, po której Danieluk utonął w objęciach kolegów. 3 minuty później Górny strzałem z nadgarstka posłał krążek do siatki. Arbiter zapisał asystę Rimmlowi, ale tak naprawdę podającym był...K. Kapica. Po trzecim trafieniu Pastryka, szkoleniowcy Podhala wycofali z bramki Furcę, a jego miejsce zajął Rajski. Jak się później okazało był najbardziej zapracowany człowiek na nowotarskim lodowisku.

Po przerwie goście nadal punktowali przeciwnika. Z tej lekcji rozgrywania przewag miejscowi skorzystali w 26 minucie. Wreszcie Różański odczarował bramkę Kosowskiego. Na więcej nowotarżan już nie było stać. Co prawda Jacek Szopiński przemeblował ustawienia na trzecią tercję i jego podopieczni rozpoczęli ją z animuszem, lecz wtedy Kosowski pokazał, że zna swój fach. A jeśli krążek był już za jego plecami, to wyręczali go obrońcy. Trener gości poprosił o czas, by uspokoić swój zespół i wszystko wróciło do normy. Jego podopieczni bardzo szybko dwa razy zapalili czerwone światełko za bramką Podhala.

- Wreszcie zagraliśmy na sześciu obrońców i gra zaczęła się układać. Odnieśliśmy ważne zwycięstwo, bo drugie na wyjeździe. Morale po porażce z Unią się podniosły. Wszyscy zawodnicy zagrali zdyscyplinowanie – powiedział drugi trener JKH, Jacek Chrabiański.

- Nie wiem co się stało z Podhalem. W ciągu pięciu dni rozegrali trzy spotkania i z każdym było coraz gorzej – komentuje nasz ekspert, Jacek Kubowicz. - Wpadka, tak ją nazwijmy, przytrafiła się z najsłabszym przeciwnikiem z tej trójki. Z zespołem, z którym – jak zapowiadano – mamy walczyć o piąte miejsce przed play off. Niestety byliśmy w bardzo słabej dyspozycji. Najgorszy występ na własnym terenie w tym sezonie. Nawet roszady w składzie nic nie pomogły. Każda formacja zawiodła. Nie sądzę, żeby brakowało sił, bo przecież mamy w składzie cztery formacje młode, szybko regenerujące siły. Myślę, że to w głowach siedzi. Zabrakło Czuya i nie miał kto pociągnąć gry. Nie miał kto zagrać ciałem. Graliśmy jak na zwolnionych obrotach, a przecież przeciwnik nic wielkiego nie pokazywał. Na naszym tle wyglądał jednak jak profesor. Ot, pod nóżką krążek przepuścił, kiwnął i oddal strzał.

MMKS Podhale Nowy Targ – JKH GKS Jastrzębie 1:8 (0:3, 1:3, 0:2)
0:1 Danieluk (Kral, Lipina) 5:23,
0:2 Górny (Rimmel) 8:03,
0:3 Pastryk (Furo, Kulas) 17:42,
0:4 Kral (Lipina) 20:34 w przewadze,
0:5 Bordoski (Kral) 24:49 w osłabieniu,
1:5 – Różański (D. Kapica, K. Bryniczka) 25:42 w przewadze,
1:6 Kral (Lipina) 27:48 w przewadze,
1:7 Rimmel (Danieluk) 46:16,
1:8 Lipna (Danieluk, Rimml) 48:10.

Sędziowali: Molenda (Sosnowiec) – Smura, Kubiszewski (Katowice).
Kary: 14 -14 min.
Widzów 700.

MMKS Podhale: Furca (17:42 Rajski) – K. Kapica, Łabuz, Różański, K. Bryniczka, D. Kapica – Dutka, W. Bryniczka, Baranyk, Kolusz, Bakrlik - Gaj, Sulka, Bomba, Neupauer, Kmiecik – Cecuła, Michalski, Jastrzębski, Szumal. Trener Jacek Szopiński.
JKH GKS: Kosowski – Górny, Rimmel, Danieluk, Kral, Lipina – Dąbkowski, Bychawski, Bordowski, Słodczyk, Urbanowicz – Pastryk, Labryga, Furo, Szczurek, Kulas – Kiełbasa, Kąkol, Bernacki. Trener Jiři Reznar.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama