- Było to ekscytujące widowisko. Najlepsze z dotychczas rozegranych. To była taka wisienka na torcie – zachwyca się organizator ligi z ramienia TKKF Gorce, Grzegorz Wrona. – Oglądałem to spotkanie z otwartymi ustami. Zaskoczony byłem, że tak szybko się zakończyło. Mógłbym aktorów tego widowiska oglądać w nieskończoność.
Męska twarda gra, ale z wzajemnym szacunkiem. Nie było żadnych złośliwości. Dużo sytuacji, strzałów i parad bramkarzy. Pierwsza to typowe szachy. Od pierwszego gwizdka utworzyły się pary. Drużyny chciały zdetronizować najgroźniejszych strzelców zespołu. Po przerwie walka rozgorzała na całego. Paka Jan zaatakowała i nadziała się na kontrę. Z jeszcze większą determinacją rzuciła się na mistrza, ale ten kolejny raz wyprowadził zabójczy kontratak. Wydawało się, że jest posprzątane. Tymczasem byliśmy świadkami dramatycznej i ekscytującej końcówki. Paka postawiła wszystko na jedną kartę. Wycofała bramkarza i wstawiła do bramki gracza z pola, na szybsze i lepsze rozegranie piłki. To przyniosło efekt w postaci kontaktowego gola na niespełna 3 minuty przed końcem meczu. Mistrz troszkę się pogubił. Dał sobie narzucić styl gry przeciwnika i został skarcony. Lider 30 sekund przed końcem meczu zdobył wyrównującego gola. Gaździe wysoko poprzeczkę zawiesił Kalata Team, który w drugiej połowie doszedł faworyta, doprowadzając do wyrównania 6:6. Na szczęście w zespole „Śliwy” (posiadał krótką ławkę, a na dodatek przy zdobytym pierwszym golu Mastalski wybił palca i już nie pojawił się na boisku) rządził i dzielił Śmieszek (autor trzech goli), który wybawił swój zespół z opresji. Pomógł im też prezent obrońcy Kalaty, którzy przy remisie odgrywał piłkę do tyłu i zrobił to tak nieudolnie, że przechwycił ją Śmieszek, który nie zwykł takich prezentów marnować.
Asy już w pierwszej połowie zapewniły sobie wysoką i bezpieczną przewagę z Piekarnią Hajnos (4:0) i potem kontrolowały grę. Chociaż niektórzy obserwatorzy mieli za złe Asom, że po przerwie cofnęli się do obrony, broniąc korzystnego wyniku. Mogło się to dla nich źle skończyć, gdyby w bramce nie mieli A. Batkiewicza, który z wielkim wyczuciem i szczęściem interweniował. Udany powrót tego zawodnika na ligowe boiska. Było widać głód piłki. Skapitulował trzy razy, ale... A. Hajnos miał ogromne pretensje do arbitrów, że przy stanie 6:3 nie podyktowali dwóch karnych.
Supra nie miała problemów z odniesieniem pewnego zwycięstwa nad „czerwoną latarnią” tabeli. Niemniej szef „starszych panów”, Jan Leśnicki był zadowolony z postawy chłopaków. Zauważył, iż zagrali z zębem i pełnym zaangażowaniem.
Kalata Team – Gazda 6:8 (2:4)
Bramki: Łach 2, Tolala 2, Ciesielski, samobójcza – Śmieszek 3, Kościelniak 2, Niedermaier 2, Mastalski.
Asy – Piekarnia Hajnos 7:3 (4:0)
Bramki: Kusiak 4, M. Dudek, Słowakiewicz, samobójcza – Szlachtowski 2, Kulesza.
Supra Team – Paka Old Boys 4:0 (2:0)
Bramki: Strama 2, Mozdyniewicz 2.
Paka Jana – Gladiator 2:2 (0:0)
Bramki: Długopolski 2 – Karpiel, M. Zapała.
LP
|
DRUŻYNA
|
MECZE
|
PUNKTY
|
BRAMKI
|
---|---|---|---|---|
1
|
Paka Jana |
5
|
13
|
27-11
|
2
|
Gazda |
5
|
12
|
28-19
|
3
|
Gladiator |
5
|
10
|
34-15
|
4
|
Asy |
5
|
9
|
27-26
|
5
|
Supra Team |
5
|
6
|
19-24
|
6
|
Piekarnia Hajnos |
5
|
6
|
19-28
|
7
|
Kalata Team |
5
|
3
|
24-37
|
8
|
Paka Old Boys |
5
|
0
|
11-29
|
Stefan Leśniowski