Potyczka z Unią rozpoczęła się ślamazarnym tempie. Na tafli panoszył się chaos. Zbyt wolne wyprowadzanie krążka z własnej tercji, niecelne podania. Przez większą część tercji hokeiści mieli ogromne kłopoty ze zmuszeniem czarnego kauczukowego krążka do posłuszeństwa. Oświęcimianie stworzyli tylko jedną sytuację pod bramką zziębniętego S. Mrugały. Żak (12. minuta) sprawdził go w sytuacji sam na sam. Wystrzelił z korytarza międzybulikowego, ale bramkarz Podhala świetnie zareagował odbijaczką i krążek poszybował nad poprzeczką. Wyświechtane powiedzenie, że niewykorzystane sytuacje się mszczą, sprawdziło się co do joty kilka sekund później. Akcja szybko przeniosła się na do tercji unitów i Woźniak znalazł lukę między parkanami Kachniarza. W tej tercji jeszcze Mielniczek i Wcisło ( sam na sam) mieli okazje bramkowe, ale to wszystko było stanowczo za mało jak na hokejową konfrontację.
O wiele żywsze tempo obserwowaliśmy w drugiej tercji. Stroną dyktującą warunki było Podhale. Już na początku odsłony K. Sulka potężnie wypalił spod niebieskiej linii i krążek przebił parkany golkiperowi. Za moment gospodarze stanęli przed szansą powiększenia prowadzenia, gdyż przez 111 sekund grali w podwójnej przewadze. Zamknęli przeciwnika w jego tercji, krążek wędrował od kija do kija, ale zabrakło strzałów. Dwa uderzenia, do tego sygnalizowane nie wyrządziły krzywdy broniącemu się przeciwnikowi. Dopiero w 32 minucie P. Wielkiewicz podwyższył na 3:0, a w 4 minuty później górale przeprowadzili kapitalną trójkową akcję. W jej finale Puławski idealnie podał do „pustaka” Worwie, któremu nie postało nic innego jak tylko dołożyć łopatkę kija. 2 minuty wcześnie doszło do bójki pomiędzy F. Wielkiewiczem i Trębaczem. W „nagrodę” obaj odesłani zostali pod prysznic.
Ten boksersko – zapaśniczy pojedynek był zaczynem wyrównywania (chyba) starych porachunków. W trzeciej tercji ławka kar pękała w szwach. Bez przerwy ktoś na niej przebywał, to z jednej, to z drugiej strony. Mecz stał się brzydki, rwany przepychankami i gwizdkami sędziów. Nowotarżanie niepotrzebnie wdali się w szarpaninę, próbowali też indywidualnych akcji, które nie przynosiły bramkowego efektu. Bałagan w szeregach górali wykorzystali przyjezdni, a dokładnie Fiedor, autor dwóch goli. W 49 minucie przepięknie uderzył i krążek zerwał „pajęczynę” z bramki strzeżonej przez S. Mrugałę. Golkiper Podhala nie miał najmniejszych szans obrony. Zaś 9 minut później zagapiła się obrona Podhala, która pozwoliła mu na zbyt wiele we własnej tercji. Tenże Fiedor 87 sekund przed końcową syreną został trafiony ciałem przez Gacka. Wyglądało to niezbyt ciekawie. – Urwał mu nogę – pieklił się trener gości. Fiedor długo nie podnosił się z tafli. Zjechał do boksu z pomocą kolegów. Udzielono mu pierwszej pomocy. Gacek natomiast otrzymał karę meczu.
- Dwie tercje gramy dobrze, kontrolujemy wydarzenia na tafli, mamy szanse na kolejne bramki i w trzeciej ni stąd ni zowąd zaczynamy faulować – mówi trener Podhala, Łukasz Gil. – Inna rzecz, że każdy sędzia inaczej interpretuje przewinienia. Przykład mieliśmy w Gdańsku, gdzie na gospodarzy nie nakładano kar meczu, a wykroczenia były podobne albo gorsze. Niemniej w trzeciej odsłonie stanęliśmy i pozwoliliśmy grać przeciwnikowi.
MMKS Podhale Nowy Targ – Unia Oświęcim 4:2 (1:0, 3:0, 0:2)
Bramki: Woźniak 13, K. Sulka 23, P. Wielkiewicz 32, Worwa 36 – Fiedor 49, 58.
MMKS Podhale: S. Mrugała; R. Mrugała – Szal, Gacek – Plewa, K. Sulka – Bielak, Cecuła – Marek; Kos – Wcisło – Kolasa, Zembol – Woźniak – Mielniczek, P. Wielkiewicz – F. Wielkiewicz – Olchawski, Bryja – Puławski – Worwa. Trener Łukasz Gil.
Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski