02.11.2010 | Czytano: 1072

Powalający wskaźnik

- Nasz zespół znajduje się na samym dnie procentowej tabeli Pucharu Polski. To powalający wynik. Wiem, że zespoły pucharowe rozgrywki traktują z przymrużeniem oka, a Podhale chyba przesadziło w luzackim podejściu. Jakby na to nie spojrzeć, to wskaźnik zero nie wystawia góralom najlepszego świadectwa – kręci głową nasz ekspert, Jacek Kubowicz.

- Wyglądamy bardzo blado nawet na tle pierwszoligowców rozwija myśl. – Nawet jeśli trafiliśmy do mocnej grupy. Toruń ma wskaźnik 0,25, a Orlik 0,5. Już tak luzacko do spotkań pucharowych nie powinno się podchodzić. Można było chociaż jedno spotkanie wygrać, a wtedy nie wylądowalibyśmy na szarym końcu. Mam nadzieję, że wynik jest odzwierciedleniem tylko niezbyt poważnego podejścia do rozgrywek, a nie ma innego podłoża. Nie dopuszczam nawet myśli, że dobra dyspozycja podopiecznych Jacka Szopińskiego ulatnia się w ciągu 48 godzin. Potrafią przecież zagrać dobry ligowy mecz, a w pucharze... klapa. Nie sądzę też, że jest to wynikiem zmęczenia, bo przecież terminarz dla pozostałych klubów jest taki sam. W dodatku mamy młody zespół, u którego regeneracja sił powinna następować zdecydowanie szybciej niż u graczy o 7- 10 lat starszych, którzy są w zespołach naszych rywali. Te jakoś zdobywają bramki i punkty. Dla młodego zawodnika każdy mecz powinien być z gatunku „ważny”. Być okazją do pokazania swoich umiejętności, zwrócenia na siebie uwagi, a nie olewaniem. Sądzę, że wszytko leży w głowach zawodników.

Zostawmy puchar i przejdźmy do wydarzeń na ligowych taflach. „Szarotki” zmierzyły się z Sanokiem i nie oszukujmy się, ale nie mogliśmy liczyć na punkty. Porażka była wkalkulowana. Wynik 6:1 jaki pojawił się na tablicy w trakcie potyczki, świadczy o zdecydowanej przewadze Sanoka. Opowieści czy był gol, czy poprzeczka, czy karny został regulaminowo wykonany można dwojako interpretować, zależy która strona się o tym wypowiada. Nasza ekipa optuje, że bramki nie było, a karnego należało powtórzyć. Arbiter podjął inną decyzję i trzeba się z tym pogodzić. Nie nam też rozsądzać czy D. Kapica zaatakował na głowę czy w brak. Arbiter był bliżej zdarzenia i wycenił ten czyn na 5 +20 minut. Znowu duża ilość kar naszego zespołu miała wpływ na przebieg meczu.

/uploads/galleries/l/1e2568165a7e27156a1430667331aab1.jpg

Co do gry, to nie widać trójki atakującej D. Kapica, K. Bryniczka i Kmiecik. Zdecydowanie spuścili z tonu. Jak przeliczymy bramki jakie ogólnie zdobyła drużyna i ich wkład w to osiągnięcie, to marnie to wygląda. Oczekiwaliśmy od nich zdecydowanie więcej, tym bardziej, iż nie są to nieopierzeni debiutanci. Grają już 2-3 sezony w ekstraklasie. W zeszłym sezonie sięgnęli po mistrzostwo Polski, rozegrali dużą ilość spotkań i powinni wziąć ciężar gry na swoje barki. Zwłaszcza, że wychodzą na wszystkie przewagi. W tym elemencie wyróżnia się formacja Czuy, Kolusz, Różański. Zdobywa gole, pcha zespół do przodu.

Przed nami trudny weekend. Z Gdańskiem zawsze nam się trudno grało. Tym razem będzie to bezpośredni pojedynek o szóstą lokatę. Dwa dni później czeka nas wyjazd do Krynicy, gdzie możni tracili punkty. Ostatnio popłynęło tam Jastrzębie. Trzeba przygotować się od pierwszej sekundy na twardą walkę. Należy przystąpić do meczu maksymalnie skoncentrowanym, a nie jak w Sanoku, gdzie po 10 minutach było 0:3 w plecy i praktycznie po meczu.

Wysłuchał Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama