12.10.2010 | Czytano: 1144

Radosny hokej

Hokejowy Puchar Polski nie ma żadnej rangi. O prestiż nie dba centrala. Dla klubów jest to odrabianie pańszczyzny. Zespoły się wycofują lub mecze są odwoływane. Dzisiaj nie doszło do potyczek Cracovii z Naprzodem Janów, KH Sanok z Zagłębiem Sosnowiec i KTH Krynica z Sokołami Toruń. Zaś w trzech rozegranych meczach zespoły wystąpiły w eksperymentalnych zestawieniach.

Trener Stoczniowców Tadeusz Obój nie krył, iż mecz traktuje treningowo i skorzysta z wszystkich graczy. Tak też zrobił. W 55 minucie dał nawet zadebiutować Bartoszowi Mazie w bramce. „Szarotki” też nie pojechały nad morze w optymalnym składzie.

- Drobne urazy, egzaminy w szkole i osobiste sprawy zatrzymały cześć zawodników w domu – tłumaczy trener Podhala, Jacek Szopiński, któremu rozpadła się najsilniejsza formacja ofensywna. Ból pleców wyeliminował z gry Kanadyjczyka Kelly’ego Czuya, a Marcina Kolusza zatrzymały w domu sprawy osobiste. Z tej formacji pozostał tylko „niezniszczalny” Jarosław Różański. W ataku zabrakło jeszcze Piotra Kmiecika, a w defensywie – Kamila Kapicy ( uszkodzona szczęka). Najbardziej jednak odczuwalny był brak jedynki w bramce, Tomasza Rajskiego. Popularny „Koniu” poczuł ból w kolanie podczas pierwszej tercji z Cracovią i już na lód nie wyjechał. – Kontuzja nie jest groźna, ale dmuchamy na zimne – wyjaśnia szkoleniowiec górali.

Między słupkami jego miejsce zajął Jarek Furca. Szansę gry dostali młodzi zawodnicy jak Robert Mrugała czy Kacper Kos. Dla tego ostatniego był to niezwykle udany debiut. Zdobył dwa gole.

W pierwszej tercji hokeiści szybko jeździli, ale mało dokładnie grali. Krążek nie bardzo chciał być posłuszny zawodnikom. Strzałów też było jak na lekarstwo. Tylko raz czarny kauczukowy przedmiot wpadł do siatki. Ulokował go Maciejewski, ale największy udział miał w tym Janečka, który ograł dwóch zawodników Podhala i wyłożył „gumę” koledze jak na patelni.

Hokeiści rozstrzelali się w dwóch kolejnych odsłonach. Padło aż dziesięć goli. Był to radosny hokej. Gospodarze prowadzili już 2:0, ale odpowiedź przybyszów spod Tatr była bardzo szybka. Gol wyrównujący na 2:2 został sprezentowany K. Bryniczce ( zła zmiana). W 36 minucie Odrobny zainicjował akcję, a zakończył Drzewiecki umieszczając krążek w bramce.

Ostatnią cześć górale rozpoczęli w podwójnej przewadze i liczono, że doprowadzą do wyrównania. Tymczasem to gospodarze przeprowadzili błyskawiczną i zabójczą kontrę. – To był przełomowy moment – twierdzi Jacek Szopiński. – Gdybyśmy wykorzystali przewagę, to zapewne inaczej potoczyłby się ten mecz. Jeszcze Kos wlał nadzieję w nasze serca, ale potem jedna kara, druga i posypała się gra. Gospodarze odskoczyli i nie dali już sobie wyrwać zwycięstwa. Cieszy, że przełamaliśmy strzelecką niemoc, ale cztery gole to tak mało jak na sytuacje jakie sobie stworzyliśmy. Były momenty, że łatwo dochodziliśmy do pozycji strzeleckich, ale okresy gry, w których zbyt łatwo, po katastrofalnych błędach traciliśmy gole.

Stoczniowiec Gdańsk – MMKS Podhale Nowy Targ 7:4 (1:0, 2:2, 4:2)
1:0 Maciejewski (Janečka) 6:34,
2:0 Wróbel 20:36,
2:1 Kos (Połącarz) 24:53,
2:2 K. Bryniczka 27:23 w osłabieniu,
3:2 Drzewiecki (Kabat, Odrobny) 34:34,
4:2 Steber (Chmielewski, Janečka) 42:15,
4:3 Kos (Sulka) 47:54 w przewadze,
5:3 Skrzypkowski (Smeja, Drzewiecki) 49:47 w przewadze,
6:3 Chmielewski (Steber) 54:03 w przewadze,
6:4 Łabuz (D. Kapica) 55:57,
7:4 Chmielewski 59:59.

Sędziowali: Dzięciołowski z Bydgoszczy oraz Szachniewicz i Kasprzyk z Torunia.
Kary: 12 – 10 min.
Widzów 1000.

Stoczniowiec: Odrobny (54:10 Maza) – Kabat, Smeja, Skutchan, Ziółkowski, Jankowski – Rompkowski, Kostecki, Steber, Wróbel, Chmielewski – Skrzypkowski, Maciejewski, Marzec, Janečka, Wróblewski – Kwieciński, Maj, Drzewiecki, Stasiewicz, Pesta. Trener Tadeusz Obłój.
MMKS Podhale: Furca – Łabuz, Cecuła, Różański, K. Bryniczka, D. Kapica – Dutka, W. Bryniczka, Kos, Sulka, Michalski – Gaj, R. Mrugała, Połącarz, Tylka, Leśnicki – Szumal, Puławski. Trener Jacek Szopiński.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama