10.10.2010 | Czytano: 1291

Lider pobity(+zdjęcia)

Gdańszczanie przyjechali do stolicy Podhala bez porażki. Goryczy porażki nie doznali też podopieczni Ryszarda Kaczmarczyka, ale to nie oni zasiadali na fotelu lidera, tylko przybysze znad morza. Tylko dlatego, że rozegrali dwa spotkania więcej. Po wyprawie w góry sytuacja w juniorach młodszych uległa zmianie.

W pierwszym pojedynku nie mieli zbyt wiele do powiedzenia, mimo iż zdecydowanie przewyższali warunkami fizycznymi górali. Podhalanie świetnie z tym sobie poradzili, a to dzięki lepszemu wyszkoleniu technicznemu. Tylko świetnej postawie swojego bramkarza zawdzięczają, iż stracili tylko jednego gola. Nowotarżanie stworzyli sobie mnóstwo doskonałych sytuacji, ale czarny kauczukowy przedmiot nie bardzo chciał wpadać do siatki gdańszczan. Przyczyny były dwie: nowotarżanie strzelali mało precyzyjnie, a ponadto bramkarz gości zademonstrował bardzo wysoką formę. Ale i on w końcu musiał się ugiąć pod atakami górali.

- Trapiła nas duża nieskuteczność, zwłaszcza w pierwszej tercji – mówi Ryszard Kaczmarczyk. – Nie potrafiliśmy ulokować „gumy” nawet w pustej bramce. Bramkę zdobyliśmy po zespołowej akcji, po której Wielkiewicz wjechał praktycznie do bramki. Bardzo dobrze zagraliśmy w przewadze, zdobywając siedem goli. To nam wyszło. Przez ostatni tydzień trenowaliśmy grę w przewadze i świetnie, że ten element gry świetnie funkcjonował. Gdańszczanie mieli siedem gier w przewadze, ale żadnej nie wykorzystali. Więcej, ani razu nie potrafili zagrozić naszej bramce. Nie oni zdobyli honorowe trafienie, lecz sprezentował je B. Kapica. Trochę sobie przysnął i wpadła szmata wprost z bulika. Niemniej w pozostałych przypadkach, podobnie jak Michalczak pewnie interweniował, chociaż zbyt wiele strzałów nie mieli.

W rewanżu o losach pojedynku zadecydowały ostatnie 3 minuty pierwszej tercji. Gospodarze zdobyli wtedy cztery gole. Goście zmienili bramkarza po przerwie, ale szybko musiał wyjmować dwa krążki z siatki.

- Potem było popisywanie się, kto więcej goli strzeli – twierdzi trener. – Naprawdę przy wyniku 9:0 trudno zmobilizować chłopaków. Niby twierdzą, że chcą, ale patrzał tylko, by samemu oddać strzał i wpisać się na listę strzelców. Nie widzą lepiej ustawionego kolegi. Dlatego przegraliśmy trzecią tercje. Wszystkie gole gdańszczanie zdobyli po naszych prezentach. Najpierw Stypuła wyłożył krążek przeciwnikowi, potem Fus skopiował jego wyczyn, a przy stracie trzeciej bramki nie potrafiliśmy wybić „gumy” przy osłabieniu. Gości dobijali, aż wreszcie wpadła do bramki.

MMKS Podhale Nowy Targ – Stoczniowiec Gdańsk 8:1 (1:0, 3:0, 4:1) i 10:3 (5:0, 4:0, 1:3)
Bramki dla Podhala: Wielkiewicz 2, Gacek 2, Stypuła 2, Wojdyła, Kolasa (I mecz), Olchawski 3, Wielkiewicz 2, Kolasa 2, Pustułka 2, Gołębiowski (II mecz).

MMKS Podhale: Michałczak (30 B. Kapica); Wojdyła – Łukaszka, Fus – Mazur, Gołębiowski – Szal, Wróbel; Olchawski – Wielkiewicz – Gacek, Stypuła – Tomasik – Mielniczek, Pawlik – Pustułka – Kolasa, Gleń. Trener Ryszard Kaczmarczyk. W drugim meczu bronił Michałczak. Nie zagrał Gacek.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama